Wybór papieży rozpala wyobraźnię ludzi na całym świecie, pojawiają się plotki, sensacyjne doniesienia, analizy. Pisze ksiądz, już na samym początku swojej książki, o zagadce, tajemnicy, sekrecie, micie konklawe. Czy ta tajemnica i przysięgi jej dochowania składane przez uczestników konklawe mają sens w czasach współczesnych?
Wszystko, co się dzieje podczas wyboru papieża jest wynikiem precedensów historycznych. Przez wieki na ten wybór chciało mieć wpływ wiele osób: królowie, cesarze, możne rody… Bardzo długo z tym walczono. Dobrym sposobem na uszczelnienie konklawe przed taką ingerencją i w związku z tym na zwiększenia wolności Kościoła w wyborze swojego Pasterza okazał się… sekret. Nie dowiemy się nigdy, jak głosowali kardynałowie i to ma ogromne znaczenie – tajemnica strzeże przed szantażem, manipulacją, naciskami. Mimo że w dzisiejszych czasach modne są postulaty transparentności, to uważam, że konklawe nie bez przyczyny jest takie, jakie jest. Po dwóch tysiącach lat funkcjonowania Kościół Katolicki zrozumiał, jakie są sposoby wpływania na wolne wybory i jak należy się przed tymi wpływami bronić.
Czy wiadomo, co się dzieje podczas konklawe?
Tak naprawdę to nie. Przecieki, które się pojawiają często są ze sobą sprzeczne. Co ciekawe, jedynym źródłem sprawdzonych informacji może być sam… papież, którego nie obowiązuje przysięga dotrzymania tajemnicy (składają ją wszyscy obecni na konklawe). Ojciec Święty jest dysponentem konklawe, jeśli więc uzna, że trzeba coś powiedzieć, to może to zrobić. Tak było w przypadku Franciszka, który ujawnił, że w 2005 roku to on dostał, zaraz po Ratzingerze, najwięcej głosów. Potwierdziły się wcześniejsze informacje, które przeciekły do przestrzeni medialnej, kiedy ktoś upublicznił zapiski dwóch zmarłych kardynałów. Natomiast kompletną nieprawdą okazały się rewelacje dziennikarskie z czasów tegoż konklawe, choć dziennikarze chełpili się, że dotarli do wiarygodnych źródeł informacji.
Na pewno wiadomo, że na konklawe głosują kardynałowie, którzy nie ukończyli 80. roku życia. Jak odbywa się to głosowanie?
Wszystko zaczyna się wejścia kardynałów do Kaplicy Sykstyńskiej. Jeszcze w obecności mediów składają przysięgę przed konklawe, ale tuż po tym padają słowa „Extra omnes” („Wszyscy wyjść”) i osoby postronne opuszczają pomieszczenie. Drzwi zostają zamknięte. Zaczyna się coś, czego nigdy nie zobaczymy. Pierwszego dnia po południu jest jedno głosowanie, trochę orientacyjne, nie ma bowiem żadnej listy kandydatów, więc kardynałowie wpisują nazwiska według swego osobistego rozeznania. Tę zasadę pierwszego głosowania wprowadził Jan Paweł II, więc po raz pierwszy zastosowano ją w 2005 roku. Od następnego dnia są już cztery głosowania: dwa przed południem i dwa po południu. Ale karty palone są po dwóch głosowaniach, więc wierni widzą dym tylko dwa razy dziennie. Dodać trzeba, że jedyną forma głosowania jest głosowanie pisemne tzw. scrutinium. Każdy pisze na kartce nazwisko tego, na którego chce oddać głos, ale w taki sposób, żeby charakter pisma był nierozpoznawalny, żeby nawet skrutator (liczący głosy), nie wiedział kto zagłosował. Potem kardynał idzie sam w stronę ołtarza przez środek Sykstyny, z kartką w uniesionej ręce i przysięga, że oddał głos na tego, kto według niego powinien zostać papieżem. To jest tajemnica, ale jednocześnie wyrażenie odpowiedzialności, że sprawę przemyślał i podjął decyzję po rozeznaniu woli Bożej. Kiedy wszystkie głosy są w kielichu, to skrutatorzy sprawdzają, czy zgadza się liczba kart i rozpoczynają liczenie, nawlekając na tasiemkę każdą kartę, która jest przebijana na słowie „eligo” („wybieram”). Potem wszystko liczą raz jeszcze rewizorzy. Jeśli ktoś otrzymał 2/3 głosów konklawe się kończy.
Papieża wybierają kardynałowie ze swojego grona, ale prawo mówi, że papieżem może zostać mężczyzna, katolik. Czy jest możliwy scenariusz wyboru osoby świeckiej?
To taka miejska legenda. Nigdy raczej nie było to możliwe. Chociaż w pierwszym tysiącleciu mogło być bardziej prawdopodobne. Na przykład św. Ambrożego wybrano biskupem, gdy był jeszcze osobą świecką. W VIII czy IX wieku zdarzył się wypadek, że wybrano świecką osobę na papieża, ale ten wybór szybko uznano za nielegalny i nawet nie ma jej na liście antypapieży. W dzisiejszych realiach teologii Kościoła Katolickiego to by się nie wydarzyło.
Czy w takim razie jest możliwy wybór spoza grona elektorów?
Regulamin jest na to przygotowany. Jest specjalna procedura wysłania delegacji po takiego kardynała, choć nie jest też określone w zapisach, że musi to być kardynał. Ostatnim wybranym, po którego trzeba było jechać, był Hadrian VI. Stało się tak w roku 1522.
Ostatnio częstym zarzutem pojawiającym się w mediach jest fakt, że kardynałowie elektorzy się nie znają. Czy rzeczywiście tak jest?
Muszę przyznać, że znają się bardziej z przekazów medialnych niż z rzeczywistości. To może budzić pewien niepokój, o czym piszę w książce. W dzisiejszych czasach wydaje się, że konklawe nie wzięło jeszcze pod uwagę informatyzacji i mediatyzacji świata. Kardynałowie mogą się więc „znać” z mniej lub bardziej subiektywnych portretów medialnych, które często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Sam byłem w szoku, kiedy bardzo dobrze znany mi kardynał (nie Polak) został przedstawiany w mediach jako liberał. Kardynałowie spotykają się raz na konsystorz czyli raz na 1,5 roku, ale wcale nie mają wówczas dużo okazji do rozmów i wymiany myśli. Podczas pontyfikatu Franciszka rozmawiali ze sobą tylko raz. A jeśli nie znają się realnie, tylko „medialnie”, to dla zainteresowanych grup wpływów może to być sposób na zdyskredytowanie i wyeliminowanie kogoś z grona potencjalnych kandydatów na papieża lub toczenie w mediach swoistej kampanii wyborczej na rzecz jakiegoś kardynała. Jest więc zasadne pytanie, na ile mała znajomość kardynałów między sobą, jest jakąś przeszkodą? Nie robię z tego alarmującego wniosku, raczej jest to dla mnie, jako badacza ewolucji konklawe, pytanie o to, czy konklawe kiedyś się uszczelni pod tym względem, a jeśli tak, to w jaki sposób?
Reguły konklawe zmieniały się na przestrzeni wieków, począwszy od Grzegorza X. Dość wspomnieć, że zasadniczy wpływ na konklawe miał też… rozwój lotnictwa. Jakie zmiany w przepisach przyniosły nam czasy współczesne? Jak wyglądały cztery ostatnie konklawe?
Największe zmiany w konklawe miały miejsce w roku 1978. To pierwsze konklawe, zakończone wyborem Jana Pawła I, można śmiało nazwać rewolucyjnym. Po raz pierwszy była taka liczba kardynałów (120 przyp. red.), po raz pierwszy był limit 80 lat i po raz pierwszy kardynałowie byli naprawdę z całego świata (ponad 50% pochodziło spoza Europy, dziś to jest ponad 60%). Były to zmiany planowane przez kilku poprzednich papieży, nie tylko przez Pawła VI. Już Pius XII zaczął upowszechniać kolegium kardynalskie, co było właśnie ściśle związane z… rozwojem lotnictwa. Pierwszym kardynałem, który przyleciał samolotem do Rzymu był Polak – August Hlond!
Także na tym konklawe padło pytanie o to, czy papieżem może być ktoś spoza Włoch. Odpowiedź przyszła wkrótce, gdy zmarł Jan Paweł I, a na tron piotrowy wybrano papieża „z dalekiego kraju” – jak sam o sobie powiedział Karol Wojtyła. Z kolei konklawe w 2005 roku odbyło się po wprowadzeniu nowej konstytucji papieskiej Jana Pawła II, która uporządkowała wiele spraw m.in. zniesiono sposoby głosowania nieużywane od wieków. Papież wprowadził też balotaż, po 33 głosowaniach, kardynałowie wybierają z dwóch kandydatów, którzy w ostatnim głosowaniu zdobyli największą liczbę głosów. Pojedynek rozgrywa się więc między nimi – papieżem zostaje ten, który zdobędzie więcej głosów. Tę zasadę zmodyfikował później Benedykt XVI, który dodał punkt, że zwycięstwo, nawet w tym ostatnim głosowaniu zapewnia dopiero zdobycie 2/3 głosów. Benedykt wprowadził też poprawkę, która była związana z jego rezygnacją: konklawe może się rozpocząć wcześniej. Natomiast Franciszek nie zmienił niczego w funkcjonowaniu konklawe, a w wywiadzie powiedział, że według niego obowiązujący regulamin „jest sprawny”.
Odcięcie od świata kardynałów zmieniało się w dziejach konklawe, kiedyś najwięcej pracy mieli stolarze i murarze, dziś ludzie od podsłuchów i zabezpieczeń hakerskich. Pisze ksiądz o klauzurze przestrzeni, ale i klauzurze medialnej, cyfrowej…
Na konklawe nie ma żadnej elektroniki, kardynałowie muszą oddać smartfony, jest zaufanie, że nikt niczego nie przemyci, ale grożą też surowe kary kościelne za złamanie tych przepisów. Być może państwo włoskie zajmie się w tym roku pomocą techniczną w zapewnieniu ochrony. Zapewne wiele wywiadów byłoby zainteresowane podsłuchaniem, ale z drugiej strony, co mogliby usłyszeć? Dźwięk pisania, przysięgi, kroki, odczytywanie nazwisk. Nic poza tym.
Nie wszyscy wiedzą, że słynny piec i komin buduje się za każdym razem od nowa, ale w naszej świadomości funkcjonuje to, że dym z komina zawsze towarzyszy wyborowi papieża, tymczasem nie jest to wynalazek aż tak stary. Od kiedy wpatrujemy się w kolor dymu i dlaczego tak trudno go uzyskać?
Długo szukałem tej informacji, bo do tej pory żadnych opracowań nie było. Siedziałem w archiwach, czytałem stare gazety, i tak ustaliłem, że po raz pierwszy zastosowano „fumata bianca” („biały dym”) w 1914 roku. Historia tego dymu jest zresztą bardzo ciekawa: kiedy papieży wybierano jeszcze w pałacu na Kwirynale, to palono kartki z głosami wewnątrz sali. I po kilku, kilkunastu głosowaniach, dym stawał się dość uciążliwy dla kardynałów. Powstała więc idea, żeby zainstalować zwykłą kozę z kominem odprowadzającym dym na zewnątrz. I tu do akcji wkroczył lud rzymski, który zawsze bacznie obserwował, co się dzieje podczas konklawe. Zaczęto wpatrywać się w komin. Co ciekawe wówczas dym oznaczał, że papieża… nie wybrano, gdyż palono tylko karty z tych głosowań, które nie przynosiły rozstrzygnięcia. Natomiast karty z głosowania zakończonego wyborem były kierowane do archiwum. Z tego zresztą powodu mamy wgląd w wybory konklawe aż do końca XIX wieku. Dopiero w 1914 roku po raz pierwszy spalono wszystkie głosy i organizatorzy konklawe wiedząc, jakie jest zainteresowanie dymem, uznali, że właśnie biały dym, będzie oznajmiał wybór papieża. Było to szeroko opisywane w ówczesnej prasie. Od tamtej pory sztaby chemików ciągle testują nowe technologie mające pozwolić na uzyskanie idealnie białego koloru, ale nadal zdarzają się niespodzianki. Już kilka razy dym z białego zmieniał się po kilku minutach w czarny, raz nawet dało się nabrać radio watykańskie i puściło w eter informację o wyborze papieża, którą potem musiano odwoływać.
Jak się okazuje także Kaplica Sykstyńska nie zawsze była świadkiem konklawe…
Jej budowę ukończono w 1483 roku. Po raz pierwszy zorganizowano tam konklawe dziewięć lat później, ale dopiero od upadku państwa kościelnego w 1870 roku stała się ona zwyczajowo miejscem wyboru papieży, głównie zresztą z tego powodu, że była w stanie pomieścić tylu kardynałów. Natomiast Jan Paweł II w konstytucji regulującej wybory papieskie „Universi Dominici gregis” zapisał pięknie: „Polecam, by wybory nadal odbywały się w Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie wszystko sprzyja uświadomieniu sobie obecności Boga…”.
Przed konklawe krąży w mediach lista papamobili („rose dei papabili”), czyli tych którzy są niejako „pewniakami” na tron piotrowy, czy te przewidywania się sprawdzają?
Przewidywania są pasjonujące, ale kompletnie się nie sprawdzają. Raczej jest to forma swego rodzaju zabawy, jakiejś dziennikarskiej próby sił. Oczywiście da się przewidzieć wybór, jeśli w grę wchodzą wybitne osobistości jak np. kardynał Ratzinger. Ambrogio Piazzoni, wiceprefekt Biblioteki Apostolskiej Watykanu, wyliczył, że tylko 4% wyborów papieskich w całej historii Kościoła zakończyło się zgodnie z przewidywaniami. Ale to nikogo nie zniechęciło przed tworzeniem list…
Zastanawiam się, czy najbardziej zbliżoną do ostatecznych wyników listą nie dysponuje pewna mała rzymska pracownia krawiecka ubierająca papieży od 1798 roku…
Poprzedni jej szef, Annibale Gammarelli, naprawdę na bieżąco aktualizował listy kardynałów, określał szanse każdego z nich, by wypracować trzy zestawy szat papieskich dla trzech sylwetek, z możliwością szybkiego dostosowania na miejscu już dla konkretnej osoby.
Jakie będzie to konklawe?
Po pierwsze – krótkie. Po drugie – chciałbym, żeby odbyło się bez presji. Element presji nie powinien być czynnikiem w wyborach papieskich, nie może zabrać kardynałom wolności wyboru. Po trzecie – myślę, że to będzie niespodzianka dla wszystkich. Jako wierni powinniśmy się modlić nie o konkretnego kardynała, tylko o spełnienie woli Bożej w tym względzie. Naprawdę uważam, że konklawe jest wydarzeniem duchowym i że w efekcie dostajemy tego papieża, którego wskazał Duch Święty.