Dzisiaj o godz. 22.45 w programie 1 TVP zobaczyć będzie można film dokumentalny Marii Dłużewskiej "Andrzej Kołodziej. Bardzo polska opowieść". Opowieść o Kołodzieju to jednocześnie historia samych strajków. Dzisiaj, co napawa smutkiem, fałszywie opowiadana rola Wałęsy, jego legenda, ciągle żyje. Film Dłużewskiej ułatwia zobaczenie innej, prawdziwej historii i innych, prawdziwych bohaterów wydarzeń sierpniowych. Tym bardziej ważne, by film Marii Dłużewskiej obejrzeli Polacy. W czasie najlepszej oglądalności. – pisał Tomasz Łysiak.
Andrzeja znam wiele lat i zawsze chciałam o nim zrobić film. Wszyscy wiedzieli jaka jest legenda Stoczni Gdyńskiej, jak wielkie sprawy się tu działy. Ciągle nie moglam znaleźć klucza do tej opowieści. Nagle usłyszałam piosenkę Włodzimierza Wysockiego „Konie narowiste” w polskim tłumaczeniu i w wykonaniu Natalii Sikory. Od razu pomyślałam o Andrzeju, zaprosiłam go i puściłam mu fragment. Powiedziałam >>Andrzej, to o Tobie<<. Pokiwał tylko głową.
– opowiadała reżyser filmu Maria Dłużewska, podczas pokazu na Festiwalu Filmowym Niepokorni Niezłomni Wyklęci 2018.
O Andrzeju Kołodzieju mówili też wówczas przyjaciele, rodzina, stoczniowcy.
Pozwolę sobie na osobiste sformułowanie wniosku – żaden z nas, koledzy stoczniowcy, nie poprowadziłby tego strajku. Andrzej był bezkompromisowy, nieuwikłany w żadne relacje, potrafił konsekwentnie doprowadzić do zjednoczenia nas. A przecież pracował w stoczni do wybuchu strajku tylko kilka dni. Potrafiliśmy mimo wszystko te 5 tysięcy osób strajkujących poprowadzić ku wspólnemu celowi, ku zwycięstwu – to największy sukces powojennej Gdyni. Pamiętam, jak siedzieliśmy nad planem tych 120 hektarów, na których położona jest stocznia, jak udało się zorganizować posiłki, zabezpieczyć wszystko. Mądrość i wspólna determinacja sprawiła, że jesteśmy teraz w tym miejscu. Rozpoczynając strajk mieliśmy w pamięci rok 70-y. Ja byłem jednym z tych, który niósł na drzwiach poległego stoczniowca. Głównym naszym zadaniem było więc, żeby wszyscy zostali na terenie zakładu, żeby nie wyszli na ulice, żeby nie powtórzył się rok 70-y. Robiliśmy, co mogliśmy, oddaliśmy całych siebie, żeby dobrnąć ze strajkiem do właściwego końca
– stwierdził Roman Zwiercan.
O filmie Dłużewskiej pisał Tomasz Łysiak, szef działu Historia Gazety Polskiej:
Powiedzcie, co tu robić z Mają Dłużewską? Pytam, co robić, bo jej filmy nie dają mi spokoju. A im bardziej nie dają mi spokoju, tam bardziej chce mi się zapytać – dlaczego ciągle jest ona autorką w jakiejś mierze niszową? Oto jej najnowszy film – „Andrzej Kołodziej – bardzo polska opowieść.” Kołodziej jako młody chłopak wyjechał z Bieszczad do Gdańska by pracować w stoczni. W sierpniu 80 roku został wysłany przez Solidarność stoczni gdańskiej jak „komandos” do Gdyni, by tam w stoczni Komuny Paryskiej organizować strajk. Dłużewska opowiada o nim z pasją – w tle słychać czasem „Konie” Wysockiego, albo „Nie chcemy komuny, nie chcemy i już…” a pieśni wyznaczają rytm i „melodię” narracji. Opowieść o Kołodzieju to jednocześnie historia samych strajków. Dzisiaj, co napawa smutkiem, fałszywie opowiadana rola Wałęsy, jego legenda, ciągle żyje. Film Dłużewskiej ułatwia zobaczenie innej, prawdziwej historii i innych, prawdziwych bohaterów wydarzeń sierpniowych.