10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Akcja Ost 47...

75 lat temu, 15 czerwca 1944 r., z rąk żołnierzy polskiego podziemia zginął Herbert Junk. Kat Pawiaka miał pecha znaleźć się przypadkowo na Żoliborzu, gdzie operował oddział Stanisława Sosabowskiego „Stasinka” – elita akowska Warszawy.

Budynki Pawiaka
Budynki Pawiaka

Od marca 1942 do marca 1943 r. Junk sprawował funkcję komendanta Pawiaka. Zamach, w którego wyniku zginął, był jednym z pierwszych przeprowadzonych w ramach tzw. akcji „Pol”. Na rozkaz Komendy Głównej AK oddziały Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej i Okręgu Warszawskiego miały zorganizować serię ulicznych potyczek przeciwko niemieckiej policji bezpieczeństwa. A konkretnie – przeciw wszystkim pojazdom, których rejestracja rozpoczynała się od „Ost 47…”, gdyż, jak ustalono, takimi numerami posługiwali się poszukiwani przez AK funkcjonariusze. Akowcom pozwolono atakować również auta policji porządkowej, jeśli akurat na jakieś się natkną.


Taktyka przeprowadzania tych zasadzek była dwojaka. Niektóre zespoły, zwłaszcza Kedywu Okręgu, patrolowały pieszo wyznaczone odcinki ulic, atakując granatami nadjeżdżające samochody o rejestracjach „Ost 47…”, inne natomiast krążyły samochodami także po określonych ulicach, dopędzając i ostrzeliwując bądź obrzucając filipinkami napotkane auta.

– mówił prof. Tomasz Strzembosz.

15 czerwca po południu samochód z czterema żołnierzami z oddziału Stanisława Sosabowskiego „Stasinka” jechał ulicą Krasińskiego na warszawskim Żoliborzu. 

A jeśli chodzi o akcje bojowe, to o kim nie wspomnieć, jak nie o Stasinku. On grał tu pierwsze skrzypce, było wielu odważnych, wielu dzielnych, lecz wśród nich gwiazdą pierwszej wielkości był Stasinek […] Stworzył wspaniałą grupę bojową, którą śmiało mogę zaliczyć do pierwszych tego rodzaju. Był duszą, sercem i mózgiem tego oddziału. Rogaty, czupurny, czasem sztorcem stojący, ale zawsze karny, zawsze bezgranicznie wierny idei walki; śmiałość charakteru biła zawsze od niego. Czuło się zajadłość i nienawiść wprost dziecka, gdy mówił o walce z wrogami. Postawa żołnierska (a wyniósł ją ze szkoły sanitarnej, kończył właśnie studia medyczne) bez zarzutu, za wzór stawiana innym.

– pisał o nim ówczesny szef stołecznego Kedywu, Józef Roman Rybicki.

Tuż po godz. 17 dostrzegli auto z rejestracją Ost 47… Natychmiast ruszono za nim, a kiedy niemiecki wóz przyhamował, rzucono w jego kierunku dwie filipinki. Ładunki eksplodowały, ale na masce – pogięły trochę blachę, popękały szyby, ale ani kierowcy, ani pasażerom nic poważniejszego się nie stało. Zareagowali błyskawicznie. Wyskoczyli z samochodu i z dwóch peemów ostrzelali akowców. Ci jednak nie pozostali dłużni. Również z dwóch peemów zaczęli strzelać do Niemców. Akowcy rzucili w stronę ciężarówki kolejną filipinkę – która znów okazała się mało skuteczna – a następnie razili pojazd zwartym ogniem pistoletów. W pewnym momencie Niemcy dali za wygraną i rozproszyli się w zaułkach Żoliborza. Na pobojowisku zostały trzy martwe ciała, z których jedno należało do Polaka, Stefana Płotki „Mikołaja II”. Nie wiadomo też, czy akowcy od razu rozpoznali zabitych Niemców – nie mieli zresztą czasu na oględziny. Wkrótce jednak okazało się, że byli to oficerowie gestapo, niejaki SS-Untersturmführer Hoffman i Herbert Junk.

Na wieść o śmierci Junka Niemcy wpadli we wściekłość. Następnego dnia rozstrzelali kilkudziesięciu – prawdopodobnie siedemdziesięciu pięciu – więźniów Pawiaka. W obwieszczeniu wywieszonym kolejnego dnia na ulicach nazywali ich „komunistami”. Ich ciała spalono w okolicach ul. Gęsiej.

 

 



Źródło: dzieje.pl

#Kat Pawiaka #wyrok śmierci #AK #Stanisław Sosabowski #Stasinek #Herbert Junk

Magdalena Łysiak