Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

19 lat walki Żołnierzy Wyklętych

To z pewnością był najdłuższy i zarazem najtragiczniejszy bój o Niepodległą.

By unknown-anonymous - Institute of National Remembrance Archive, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?cu
By unknown-anonymous - Institute of National Remembrance Archive, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?cu
To z pewnością był najdłuższy i zarazem najtragiczniejszy bój o Niepodległą. Tę heroiczną walkę podjęto w sytuacji niemal beznadziejnej, wobec miażdżącej przewagi wroga, w obliczu zdrady zachodnich sojuszników i całkowitej obojętności świata. Kontynuowano ją pomimo bestialskich represji, okrucieństw ubeckich katowni, nieuchronnego widma śmierci w zapomnieniu. Dlatego tak usilnie należy odbudowywać pamięć i wiedzę o tych, którzy dopełnili złożonej przysięgi i o ich walce, której kres nastąpił dopiero w roku 1963…

Latem i jesienią 1944 r. Armia Czerwona, a wraz z nią NKWD i rodzący się polski komunistyczny aparat bezpieczeństwa, zajęły całą wschodnia część Polski aż do linii Wisły. Były to miesiące bezprzykładnego terroru i fizycznego likwidowania AK, choć dopiero dały  przedsmak tego, co miało nastąpić w następnych latach. Sowieci nie starali się nawet zachować pozorów, czego dowiodło fiasko planu „Burza” na Kresach. Mordowanie dowódców AK, aresztowanie żołnierzy, rozbijanie całych polskich formacji, jasno wskazywały, że u kresu wojny ziemie Rzeczpospolitej ogarnia noc nowej – nie mniej okrutnej – okupacji. Masowe represje, wywózki w głąb sowieckiego imperium dotknęły także ludność cywilną. Podjęcie walki z tym nowym (starym) wrogiem było właściwie konieczną samoobroną. Rok 1944 to początek straceńczego boju ze zbrodniczym reżimem, prowadzonego w całkowitym osamotnieniu. Boju, w którym nie można było liczyć na najmniejsze, nawet moralne wparcie. Wtedy właśnie zaczęła się epopeja Żołnierzy Wyklętych.

Struktury oporu w rozsypce

Nie wiemy dokładnie, ilu straceńców przewinęło się w ciągu tych 19 lat przez szeregi Podziemnej Armii, prawdopodobnie – wliczając Kresy, gdzie walki trwały już na dobre w przedostatnim roku wojny – około 200 tys., a więc liczba podobna do tej z doby Powstania Styczniowego. O ile w roku 1944 tlił się jeszcze promyk nadziei na ponowne „umiędzynarodowienie” sprawy polskiej, to w następnym nikt już nie miał złudzeń. Rozsypywały się dotychczasowe struktury oporu w ponownie zniewalanym kraju. Najpierw zaskakujący rozkaz z 19 stycznia, ostatniego dowódcy AK, gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka” o rozwiązaniu Armii Krajowej zakończony słowami: „Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa Polskiego. W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą". Później niezbyt udane budowanie komórek nowej organizacji konspiracyjnej „Nie” i wreszcie podstępne aresztowanie w marcu szesnastu przywódców polskiego Państwa Podziemnego. Warto dodać de facto byłego Państwa, ponieważ dekompozycja struktur zapoczątkowana rozwiązaniem AK, była już nie do naprawienia. Nie tylko organizacja „Nie” była tworem krótkotrwałym, również późniejsza Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj istniała tylko kilka miesięcy. Pewną stabilizację zapowiadało utworzenie we wrześniu 1945 r. Zrzeszenia Wolność i Niepodległość, ale jego kolejne Zarządy sukcesywnie rozbijała UB, a ostatni V-ty (wiosna 1948 r.) był utworzony przez bezpiekę. Decyzja o tym, czy kontynuować walkę spoczęła właściwie w gestii dowódców poszczególnych oddziałów, w praktyce każdy sam musiał sobie odpowiedzieć na to pytanie. Przynajmniej w tej kwestii przytoczone słowa rozkazu gen. Okulickiego, że każdy sam musi być dla siebie dowódcą, okazały się prorocze…

Cały artykuł Andrzeja Wrońskiego, a także wywiady m.in. z dyrektorem warszawskiego Muzeum Żołnierzy Wyklętych czy Marcinem Kwaśnym, producentem filmu „Wyklęty”, można przeczytać w najnowszym dodatku historycznym do "Gazety Polskiej" pod redakcją Tomasza Łysiaka

 



Źródło: Tygodnik GP. Historia

#Łysiak #Wroński #historia #Wyklęci