22 listopada 1940 r. więźniowie polscy, których przeniesiono do niemieckiego obozu zagłady z więzienia w Katowicach zostali rozstrzelani przez Niemców. Akcja rozpoczęła się w południe i trwała 20 minut. Najmłodszy z zamordowanych miał 21 lat, najstarszy 63. Był to początek masowych rozstrzeliwań w obozie. Zgładzono w ten sposób później wiele tysięcy osób, głównie Polaków, którzy zostali osadzeni jako zakładnicy, lub którzy w swych kartach personalnych mieli adnotacje gestapo: „powrót niepożądany” lub „nie przenosić”.
Decyzje o przeprowadzeniu egzekucji podejmowali komendant, kierownik obozu lub szef wydziału politycznego (obozowego gestapo). Na ich podstawie zabijano najczęściej więźniów osadzonych w celach bloku 11, którzy odbywali tam kary dyscyplinarne lub wobec których prowadzone było śledztwo. W obozie przeprowadzone były również egzekucje Polaków skazanych przez sądy doraźne z Rejencji Katowickiej i Generalnego Gubernatorstwa w większości z przyczyn politycznych, rzadziej za wykroczenia kryminalne. Od 1943 r. w wydzielonych celach bloku 11 przebywały osoby, wobec których prowadzone było śledztwo i których sprawy rozpatrywał Sąd Doraźny z Katowic. Sąd ten najczęściej wydawał wyroki śmierci, które również wykonywano na terenie obozu. W KL Auschwitz zostali także straceni Polacy na podstawie tzw. specjalnego potraktowania. Polegało ono na skazywaniu na śmierć bez wyroku sądu osób uznanych przez policję za stanowiących zagrożenie dla III Rzeszy. Wnioski w takich sprawach sporządzały placówki gestapo w danej prowincji lub rejencji, następnie były rozpatrywane w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy, a ostateczną decyzję podejmował Reichsführer SS Heinrich Himmler. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że na podstawie „specjalnego potraktowania” zabito większość Polaków nie zarejestrowanych w obozie. Egzekucje były wykonywane przez rozstrzelanie, zagazowanie, powieszenie i zagłodzenie.
Skazańcy mieli ręce związane z tyłu. Co pewien czas było słychać salwy karabinów plutonu egzekucyjnego, a następnie pojedyncze strzały. Samego momentu rozstrzeliwania nie widziałem, ponieważ egzekucja odbywała się w głębokim dole.
– mówił po wojnie świadek pierwszej egzekucji, robotnik przymusowy Władysław Foltyn.
Pluton egzekucyjny wrócił później do obozu ze śpiewem na ustach. Egzekucję zarządził 18 listopada dowódca policji we Wrocławiu Erich von dem Bach-Zelewski.
Był to odwet działalność ruchu oporu na Śląsku. Skazanych dostarczyła do obozu placówka policji kryminalnej z Katowic. Komando egzekucyjne liczyło dwudziestu esesmanów z batalionu wartowniczego w Auschwitz.
– powiedział Adam Cyra, historyk z Muzeum Auschwitz .
Niemcy wybrali Auschwitz, by utrzymać mord w tajemnicy. Ofiary wskazał osobiście szef SS Heinrich Himmler z czterech list przekazanych mu przez niemiecką policję z Katowic. Skazani zostali przywiezieni do obozu Auschwitz 22 listopada o godz. 11.45. Rozstrzelali ich esesmani z kompanii wartowniczej, którymi dowodził kierownik obozu Karl Fritzsch. Władysław Foltyn wspominał, że egzekucji przypatrywało się wielu esesmanów.
Ciała rozstrzelanych ładował na wóz m.in. więzień Auschwitz Jerzy Bielecki, który tak opisał to we wspomnieniach:
Podbiegłem do najbliższego ciała, chwyciłem za nieobute nogi. Rozstrzelani byli bez czapek i obuwia, ręce skrępowane mieli drutem. Ciągnąłem trupa w kierunku stojącego wozu. (…) Za trzecim z kolei nawrotem trafiłem na tęgiego, w średnim wieku mężczyznę, z krótko przystrzyżonymi włosami. Z najwyższym wysiłkiem ciągnąłem ciężkie, bulgocące gdzieś wewnątrz ciało po śliskiej już od krwi trawie. Koszula wywlokła mu się ze spodni, ukazując zdrowe, opalone plecy. W kręgosłupie powyżej pasa czerniała krwawa wyrwa po wypadłej z ciała kuli. Związane dłonie, biała koszula i spodnie zbryzgane były szkarłatną, nie skrzepłą jeszcze krwią.
Dół, w którym Niemcy dokonali mordu, powstał przed wojną. Wydobywano tam żwir. Współcześnie nie ma po nim śladu. Teren, na którym się znajdował, zajmowała do niedawna baza PKS. Obecnie należy on do Muzeum Auschwitz.