27 stycznia 1982 r. w nocy ze środy na czwartek, milicyjny samochód, który od ponad miesiąca stał przy bramie wjazdowej do kopalni „Wujek”, odjechał. Chwilę później pojawiło się tam trzech mężczyzn. Podeszli do krzyża, ustawionego przez górników 16 grudnia 1981 r. w miejscu, w którym czołg staranował ogrodzenie i otworzył przejście zomowcom na plac przed kotłownią. Mężczyźni rozejrzeli się dookoła. Ulica była pusta. Jeden z nich dał znać, że mogą zaczynać. Po kilku minutach załadowali dębowy krzyż do auta i odjechali w nieznanym kierunku. Niedługo potem patrol wrócił na swoje miejsce. Skradzionego krzyża nigdy nie odnaleziono.
Krzyż jednak wrócił na swoje miejsce, choć nie ten sam. O tym, że ktoś sprofanował i skradł krzyż pierwsi dowiedzieli się ci, którzy skończyli nocną szychtę. Na rannej zmianie podjęto decyzję, że jeżeli krzyż nie stanie na swoim miejscu, to załoga „Wujka” zastrajkuje. Władza ugięła się i zezwoliła górnikom na wykonanie nowego krzyża. Ten drugi krzyż był o wiele grubszy, bo powstał z dębowych prowadnic szybowych (wzdłuż których porusza się górnicza winda czyli „szola”).
Autor nieznany/Archiwum Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności
Sprofanowany krzyż
Krzyż przy kopalni „Wujek” stał się w Katowicach wyjątkowym miejscem, tak jak krzyże w Gdańsku i Poznaniu. Jest symbolem śmierci tych, którzy odważyli się przeciwstawić komunistycznemu totalitaryzmowi. Ten skromny drewniany krzyż, nazwany przez poetę Marina Sworznia „małą drzewiną z Katowic”, był i jest pomnikiem Dziewięciu Górników z „Wujka”.
Gdy wybuchł stan wojenny załoga „Wujka” zastrajkowała, by bronić przewodniczącego zakładowej „Solidarności”, by zakończono stan wojenny, zwolniono wszystkich internowanych oraz, by władza przestrzegała porozumień zawartych rok wcześniej w sierpniu i we wrześniu. Tym samym słowo „Solidarność” nabrało wyjątkowego znaczenia. Było nie tylko nazwą niezależnego i samorządnego związku zawodowego, ale oznaczało jeszcze coś więcej – ludzką Solidarność. W imię właśnie tej Solidarności Dziewięciu Górników zapłaciło cenę najwyższą. Dwudziestu trzech kolejnych zostało postrzelonych przez funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO, a dziesiątki innych zagazowano i pobito. Trzydziestu pracowników „Wujka” internowano, zaś 9 lutego zapadł wyrok sądu wojskowego, w którym czworo górników skazano na kary od trzech do czterech lat więzienia. Najwyższy wyrok – cztery lata – usłyszał Stanisław Płatek, ranny przywódca strajku (dziś oprowadza po katowickim Muzeum Izbie Pamięci Kopalni „Wujek”).
Krzyż przypominał o tamtej zbrodni, a to nie mogło się podobać komunistom, dlatego zapadła decyzja, za którą z dużym prawdopodobieństwem stała Służba Bezpieczeństwa, o tym, by krzyż zniknął sprzed kopalni. Dziś można się zastanawiać, czy było to w jakiś sposób związane z tym, iż dzień wcześniej – we wtorek 25 stycznia 1982 roku zmarł Jan Stawisiński, ostatnia śmiertelna ofiara pacyfikacji. A może okazją do tego był nastrój święta panujący w mieście z okazji rocznicy „wyzwolenia” Katowic przez bratnią Armię Czerwoną?
Wkrótce, w przededniu procesu górników z „Wujka”, partyjna „Trybuna Robotnicza” zaczyna drukować serię tekstów zatytułowanych „Kopalnia Wujek: wydarzenia, które poruszyły wszystkich”. W tekście padła propozycja, by krzyż przeniesiono na teren kopalni, dzięki temu „obcy nie będą mieli do niego dostępu” i „nie będą żerować na tragedii”.
W 1982 r., gdy budowano mur mający zastąpić prowizoryczne ogrodzenie z siatki, zaczęto go stawiać tak, aby krzyż znalazł się na terenie kopalni. Wtedy skrzyknęły się kobiety z pobliskiego osiedla i rozebrały cegły, a nowy mur postawiono w końcu bliżej kopalnianego placu, za krzyżem.
Wciąż pojawiali się pod nim ludzie, palono znicze, składano kwiaty, choć groziło za to internowanie, areszt, grzywna, zwolnienie z pracy czy pobicie. Ulicą obok krzyża wciąż jeździły autobusy. Ich kierowcy przystawali na chwilę, by pasażerowie mogli oddać hołd zastrzelonym górnikom. Władze zdecydowały, że zostanie zbudowana nowa ulica, specjalnie dla ruchu autobusowego. Mieszkańcy Katowic ochrzcili obwodnicę nazwą – Zomostrasse.
Pomódlcie się za mnie…
Papież Jan Paweł II pamiętał o zastrzelonych górnikach i „Wujkowym” krzyżu. W 1983 r., gdy papieski helikopter leciał nad kopalnią w stronę katowickiego lotniska, ze śmigłowca zrzucono nad kopalnią wiązankę biało-czerwonych kwiatów. Podczas Mszy św. w 15. rocznicę pacyfikacji kopalni „Wujek” ksiądz Henryk Bolczyk wspominał w homilii:
„Rok później, kiedy wiosną 1984 r. stanąłem z młodzieżą polską na placu Damazego w Watykanie i pozdrowiłem Ojca Świętego od górników kopalni »Wujek«, byłem zaskoczony natychmiastową i zwięzłą odpowiedzią papieża: »Proszę pozdrowić ode mnie górników i proszę się za mnie pod tym krzyżem pomodlić«”...
Cały artykuł Sebastiana Reńcy (autor jest pracownikiem Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności) można przeczytać w tygodniku Gazeta Polska.
W 36. rocznicę pacyfikacji kopalni „Wujek” - 16.12.2017 odbędzie się piąta edycja Biegu Dziewięciu Górników. Weźmie w nim udział około 500 osób (uczniów wraz z opiekunami). Uczniowie reprezentujący jedną ze szkół woj. śląskiego będą, jak zawsze, ubrani w koszulkę z wizerunkiem jednego z górników, zastrzelonych w czasie pacyfikacji kopalni "Wujek" - 16.12.1981. Wszyscy biegacze spotkają się około godz. 11 u zbiegu ulicy Wincentego Pola i Mikołowskiej, skąd cała grupa, zamkniętą dla ruchu ulicą, pobiegnie pod Pomnik Krzyż.
Oficjalne obchody 36. rocznicy pacyfikacji kopalni „Wujek” rozpoczną się o godzinie 14 Mszą świętą w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego przy ul. Pięknej 8 w Katowicach, następnie około godz. 15.15 odbędzie się przemarsz pod Pomnik Krzyż Górników przy kopalni „Wujek”. Tutaj o godz. 15.45 odbędzie apel poległych, składanie wieńców i kwiatów.