Do pacyfikacji Niemcy rzucili naprawdę duże siły – np. Borów był otoczony przez ponad 3 tysiące żołnierzy. Wszystkie wsie były najpierw ostrzeliwane z granatników i działek przeciwpancernych. Następnie oddziały rozpoczynały rzeź: palono ludzi żywcem, zakłuwano bagnetami, niemowlęta mordowano na oczach rodziców, kobiety były gwałcone. Tych, którzy ocaleli wywieziono do obozów koncentracyjnych, do więzienia na Zamku Lubelskim i na roboty do Niemiec. Zabroniono grzebania zmarłych, jeszcze kilka dni żołnierze rabowali, co się da. W meldunku sytuacyjnym niemieckiego Komendanta Policji Porządkowej na dystrykt lubelski z 3 lutego 1944 napisano o
wielkiej akcji na terenie miejscowości Borów, Wola Szczecka, Szczecyn i Łążek, zaciekłej walce z 600-osobową bolszewicką bandą i zlikwidowaniu 480 bandytów i podejrzanych podczas wymiany ognia bądź podczas ucieczki.
Żaden z dowódców ani żołnierzy niemieckich nie poniósł po wojnie kary.