Poczucie humoru najniższych lotów, wulgaryzmy i seksualne odniesienia w niemal każdej scenie – taki zestaw może budzić u wymagającego widza odrazę: sam zwiastun „Ostrej nocy” sygnalizuje, że filmowi daleko do intelektualnego kina moralnego niepokoju. A jednak komedia zbiera znakomite recenzje i jest porównywana do klasyka tego gatunku, czyli „Kac Vegas”. W czym tkwi jej sukces?
Kto zrozumie kobietę przygotowującą się do zamążpójścia, jeśli nie inna kobieta, a zwłaszcza grupa przyjaciółek? Na tym prostym schemacie Lucia Aniello, reżyserka „Ostrej nocy” opiera fabułę komedii – oto pięć dziewczyn, znających się jeszcze z czasów studiów, spotyka się w wynajętym domku w Miami, by świętować wieczór panieński jednej z nich.
Jess (w tej roli znakomita Scarlett Johansson) to oddana narzeczonemu Peterowi (Paul W. Downs) początkująca polityk, która marzy o podboju amerykańskiego Senatu. Kiedy zaplanowany przez lekko szaloną Alice (przezabawna Jillian Bell) wieczór panieński wymyka się spod kontroli, pieczołowicie prowadzona kampania wyborcza Jess okazuje się zagrożona: impreza tonie w morzu alkoholu, w nozdrzach kobiet zalegają zaspy kokainy, a w posesji obok stacjonuje para seksoholików-swingersów, gotowa do tego, by przyłączyć się do „świętowania”. Czy może być gorzej? Owszem, może – w momencie, gdy w wyniku nieszczęśliwego wypadku umiera striptizer, zamówiony jako atrakcja dla przyszłej panny młodej.
Dalej mamy do czynienia z czymś w rodzaju tragikomicznej jatki, której nie powstydziłby się sam Quentin Tarantino. Z jednej strony mamy trupa, z drugiej pięć wstawionych i spanikowanych kobiet, które na własną rękę postanawiają pozbyć się ciała striptizera. To z kolei prowadzi do perypetii, które widz z pewnością zapamięta na długo.
Całą recenzję można przeczytać we wtorkowym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie"
Źródło: niezalezna.pl,Gazeta Polska Codziennie
#Kac Vegas
#tarantino
#scarlett johansson
#ostra noc
Magdalena Jakoniuk