Część nauczycieli prowadzących lekcje w ramach szkoły online na Ukrainie spotkała się z krytyką ze strony internautów i mediów w związku z popełnionymi przez siebie błędami, np. w działaniu matematycznym. Prezydent Wołodymyr Zełenski wystąpił w ich obronie i zganił hejterów.
Szkoła online ruszyła na Ukrainie w poniedziałek w związku z trwającą kwarantanną w placówkach edukacyjnych. Lekcje, które można obejrzeć w telewizji i internecie, nagrywa 40 nauczycieli.
Już w pierwszych dniach widzowie wychwycili serię pomyłek merytorycznych. Zwrócono między innymi uwagę na błąd w odejmowaniu, informację o tym, że niedźwiedzie polarne żyją na Antarktydzie, czy o tym, że Australię oblewa Ocean Atlantycki.
Błąd to nic strasznego. Straszne jest to, kiedy przez całe swoje życie nie stworzy się niczego oprócz zanieczyszczeń. Straszne jest bycie nikim i poprawianie poczucia własnej wartości poprzez poniżanie innych ludzi. Mówię to każdemu "hejterowi", który uważał to za swój święty obowiązek, by napisać podłości pod adresem ukraińskich nauczycieli
- powiedział Zełenski w nagranej odezwie do Ukraińców. Wyraził przy tym przekonanie, że osoby krytykujące nauczycieli to mniejszość wśród widzów.
Matematyk Dmytro Nomirowskyj, który angażował się w nagrania, powiedział portalowi Ukraińska Prawda, że w związku z warunkami, w których powstaje projekt, niemożliwe jest uniknięcie błędów. Jak dodał, pomyłek będzie dużo, ponieważ nie było castingu, nauczyciele nie otrzymują za to wynagrodzenia, a większość z nich nigdy wcześniej nie występowała przed kamerą. Według niego nauczyciele nie mogą liczyć na korektorów ani redaktorów, którzy sprawdzaliby błędy, a sami nie mają możliwości wnoszenia poprawek do ostatecznej wersji nagrania.
W piątek ministerstwo nauki zapewniło, że pracuje nad tym, by uniknąć pomyłek w następnych odcinkach.
Pierwszego dnia projektu lekcje w ramach szkoły online obejrzało według biura prezydenta ok. 3,3 mln osób.