Na warszawskim Okęciu wylądował największy transportowy samolot świata, który przywiózł z Chin do Polski ładunek z niezbędnymi środkami do walki z koronawirusem. Według redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasza Sakiewicza, to niezwykle potrzebny transport.
- Ten transport przede wszystkim musi być nastawiony na personel medyczny. To ilość wystarczająca aby zabezpieczyć cały personel medyczny w Polsce. Ale też uzupełni magazyny dla tych, którzy mają kontakt z chorymi, z ludźmi na kwarantannie
- powiedział Sakiewicz w rozmowie z TVP Info.
- Jest pewna szansa na to, że unikniemy tragedii, którą przeżywali Włosi albo Hiszpanie, że ci którzy zajmowali się chorymi też się zarażali, bo mieli niedostateczne zabezpieczenia. One potem pojawiły się, ale za późno. Na szczęście mamy niski poziom epidemii i mieliśmy jakieś własne magazyny, własne rezerwy, które umożliwiały jednak odizolowanie lekarzy od tego wirusa. To, że jest mało zakażeń w służbie zdrowia, chociaż są oczywiście, to też dlatego, że wcześniej rozpoczęliśmy izolację i jednak trochę tego sprzętu było
- wskazał.
Według Sakiewicza, zapowiedź obowiązku zakrywania nosa i ust w przestrzeni publicznej, to oznaka zmniejszania restrykcji dotyczących koronawirusa i "odmrażania" gospodarki.
- To jest zapowiedź zmniejszania tych restrykcji, bo wszystkich nie da się znieść, bo ciągle mamy kilkaset zakażeń dziennie. Ta choroba, choć 10 razy mniej dotyka nas jak Hiszpanię, Francję czy Włochy, to jednak nas dotyka. Trzeba będzie bardzo powoli znosić te restrykcje, ale szczególnie tam, gdzie są dotkliwe dla gospodarki, żeby pozwolić ludziom normalnie pracować, a przynajmniej w miarę normalnie. I tutaj maseczki mądrze używane, bo ważne żeby ich używać zgodnie z instrukcją, odegrają sporą rolę, bo ci co są zakażeni nie będą zakażać innych, a ci co znajdą się w pobliżu zakażonych będą w jakiś sposób chronieni
- zaznaczył.
Tomasz Sakiewicz dodał również, że Polska bardzo dobrze radzi sobie dotychczas z epidemią koronawirusa. Na taki stan rzeczy składa się wiele czynników.
- My sobie radzimy nadspodziewanie dobrze. Pytanie, czy mieliśmy tyle szczęścia czy byliśmy na tyle mądrzy? Nasz poziom rozwoju medycznego służby zdrowia jest jednak niższy niż Włoch czy Hiszpanii, bo to były kraje, które były przez lata w strefie krajów zachodnich, miały potężne dotacje z Unii Europejskiej, a wcześniej z EWG i wolny rynek, a więc mogły sobie pozwolić na rozwój służby zdrowia. Mimo to, poradziliśmy sobie lepiej, bo rozsądniej gospodarzyliśmy tym, co mieliśmy. Czyli te decyzje były podejmowane na czas, stanowczo i była ogromna dyscyplina społeczna. To bardzo istotne, że jest dość duże poparcie społeczeństwa dla tych działań, które podjęła władza w walce z epidemią. Ten sojusz społeczeństwa z władzą doprowadził do tego, że łatwiej było walczyć z epidemią
- skwitował.