Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Prof. Krzysztof Pyrć: Nie możemy zakazić kogoś wirusem, a tylko tak moglibyśmy zweryfikować prognozy

- W tym roku ukazało się ponad 27 tysięcy prac naukowych na temat tego koronawirusa - wiemy sporo, natomiast niektórych rzeczy nie da się symulować w laboratorium. Nie możemy zakazić kogoś specjalnie wirusem, a tylko w takim ogniu walki moglibyśmy zobaczyć, jak weryfikują się różne prognozy - mówi w rozmowie z Niezalezna.pl wirusolog, prof. dr hab. Krzysztof Pyrć.

prof. Krzysztof Pyrć
prof. Krzysztof Pyrć
youtube.com/print screen/@Uniwersytet Jagieloński

Przemysław Obłuski: Rośnie liczba zdiagnozowanych zakażeń koronawirusem w Polsce i to zdecydowanie. Czy mamy już do czynienia z drugą falą epidemii?

Krzysztof Pyrć: Myślę, że trzeba przestać się odnosić do tej nomenklatury – pierwsza, druga fala. Ten wirus nie ma wyraźnego charakteru sezonowego, co widzimy w Polsce i na świecie. Bardziej adekwatne jest pytanie, czy nas czeka „tsunami”. Na wiosnę obserwowaliśmy stłumienie epidemii przez celowe działania – z resztą bardzo skuteczne – w zakresie dystansowania się. Te działania miały różny kształt, ale wszędzie pokazały swoją skuteczność. Po spadku liczby przypadków świat zaczął się otwierać i w efekcie mamy wzrost liczby zakażeń - każdy kontakt osoby zakażonej z osobą niezakażoną związany jest szansą na transmisję wirusa. Im więcej kontaktów, tym więcej będzie zakażonych. W tym momencie ważne jest to, że wzrasta liczba osób zakażonych, ale liczba osób chorych nie rośnie dramatycznie. W całej Europie widać taki trend i nieco zmniejszoną śmiertelność, co sugeruje to, że w okresie letnim (przez to, że zniknęło sporo czynników ryzyka, takich jak ko-infekcje wirusowe i bakteryjne, niska temperatura, suche powietrze w ogrzewanych domach, obniżony poziom odporności, czy nawet smog) przebieg choroby jest łagodniejszy. Niepokojące jest, co się stanie kiedy te czynniki ryzyka się znowu pojawią wraz z nadejściem sezonu jesienno-zimowego.

Wygląda na to, że jedynym skutecznymi sprzymierzeńcami w walce z koronawirusem są obostrzenia na które pan zwrócił uwagę i pora roku. Czy pana zdaniem, kiedy ta pora roku się zmieni, konieczny będzie powrót do restrykcji?

- To jest właśnie pytanie, które sam sobie zadaję, dlatego, że nie mieliśmy jeszcze sezonu jesiennego z pandemią w tle. Nie wiemy które czynniki mogą spowodować, że obraz choroby się z powrotem zmieni. Zaczynają się pojawiać zakażenia wirusem paragrypy, z wirusem hMPV. Za chwilę przyjdą zakażenia bakteryjne, później przyjdzie sezon grypowy, sezon wirusa RS i całej gamy ludzkich wirusów przeziębienia. Czy któryś z tych elementów ponownie zmieni obraz epidemii? Na ten moment nikt nie ma odpowiedzi na to pytanie. 

Wygląda to trochę, jakbyśmy się bawili z wirusem w „kotka i myszkę”. Rozumiem, że naukowcy próbują opracować – może nie złoty środek – ale jakieś zalecenia zapobiegawcze. Raz maseczki „nie”, raz maseczki „tak”. Obostrzenia były, obostrzenia zniknęły i pewnie znowu będą, powoli wracają. Co my wiemy o tym koronawirusie, czy możemy go jakoś skutecznie eliminować?

- Najpierw odpowiem na pana pytanie – co wiemy? W tym roku ukazało się ponad 27 tysięcy prac naukowych na temat tego koronawirusa - wiemy sporo, natomiast niektórych rzeczy nie da się symulować w laboratorium. Nie możemy zakazić kogoś specjalnie wirusem, a tylko w takim ogniu walki moglibyśmy zobaczyć, jak weryfikują się różne prognozy. Natomiast to, czego ostatnio najbardziej brakuje, to rzetelna wiedza. Dlaczego np. maseczki czasem są konieczne, czasem są niekonieczne. Najważniejsze jest, aby wiedzieć do czego te wszystkie rzeczy służą i jaka jest ich rola. Jeżeli będziemy mądrze używali tych narzędzi, to mamy szansę bez poważnych obostrzeń przejść przez tą pandemię, co nie zrujnuje gospodarki.

Ale wie pan, że to nie jest do końca możliwe. Możemy sobie mówić o mądrym używaniu maseczek itp., natomiast tego typu komunikaty, ludzie interpretują bardzo różnie.

- Jedyne co mogę zrobić, to próbować podchodzić do tego racjonalnie. Teraz powstał zespół przy prezesie PAN, w ramach którego przygotowujemy opracowanie, które ma być takim racjonalnym ujęciem na temat tego, co my wiemy. Ono nie będzie skierowane do konkretnej grupy społecznej czy zawodowej, ale do na wszystkich. Oczywiście duża część osób tego nie przeczyta, spośród tych którzy przeczytają tylko część uwierzy, natomiast kto będzie chciał, będzie mógł skorzystać. 

I pytanie, które powraca – szczepionka. Rosjanie zadeklarowali, że mają szczepionkę i że będą ją wkrótce masowo produkować. Jak pana zdaniem to wygląda naprawdę? Nie pytam tylko o rosyjską szczepionkę, ale w ogóle o szczepionkę na koronawirusa.

- Informację o rosyjskiej szczepionce na koronawirusa trudno komentować naukowo. Jest to działanie bardziej polityczne. Kandydatów na szczepionki na tym etapie jest już bardzo dużo, tylko nikomu nie przychodzi do głowy, żeby je rejestrować, bo jest to absurd kompletny. Jest to produkt, o którym nie wiemy czy działa i czy jest bezpieczny. Natomiast jeżeli chodzi generalnie o szczepionkę, to mam szczerą nadzieję, że uda się ją stworzyć w miarę szybko. Czy do końca roku się uda zrobić taką szczepionkę, która będzie działać, tego nie wiem. W przypadku wirusa HIV próbujemy od lat osiemdziesiątych i nikomu się to jeszcze nie udało. W przypadku koronawirusów też nie ma sukcesów do tej pory. Wirusy potrafią sprytnie unikać naszej odpowiedzi immunologicznej. Mam nadzieję, że tak duży nakład środków, pracy i zastosowanie najnowszych technologii, typu szczepionki RNA, czy szczepionki oparte na wektorach adenowirusowych, mogą faktycznie doprowadzić do sukcesu. Trzeba natomiast pamiętać, że jeżeli szczepionka powstanie do końca roku, to proces rejestracyjny oraz proces produkcji i dystrybucji zajmie na tyle dużo czasu, że musimy się przygotować, że w tym sezonie będziemy musieli sobie poradzić inaczej. Teraz mamy znacznie więcej możliwości i wiedzy, niż w zeszłym roku, kiedy wszyscy rzucili się na głęboką wodę. Pokazały się wyniki badań, które wskazują, że np. deksametazon łagodzi skutki choroby u najciężej chorych pacjentów. Pojawił się remdesiwir, który też nie jest cudownym lekiem, ale daje nadzieję. 


 



Źródło: niezalezna.pl

#Krzysztof Pyrć #koronawirus

Przemysław Obłuski