W Chinach i na całym świecie widzimy bardzo mocną chińska propagandę, wręcz wojnę dezinformacyjną, starająca się przekonać, także nas w Europie, że władze chińskie radzą sobie z wirusem, że jest on pod kontrolą, a liczba zachorowań maleje - oceniła dziś korespondentka polskich mediów w Azji Hanna Shen.
- Dane przekazywane przez rząd chiński trudno uznać za wiarygodne - powiedziała na antenie Polskiego Radia 24 w rozmowie z red. Michałem Rachoniem.
- USA starają się namówić Chiny do wpuszczenia innych, niezależnych ekspertów by przyjrzeli się sytuacji na miejscu, także w Wuhan, w tym wpuszczenia ich do sławetnego laboratorium biologicznego, o którym mówi się, że jest możliwym źródłem powstania wirusa
- wskazała.
Podkreśliła, że nadal nie wiemy jaka jest prawdziwa liczb zakażonych koronawirusem i ofiar śmiertelnych w Chinach. - Nie wiemy, jakie jest źródło choroby (..) Wprawdzie Chiny odwiedzili przedstawiciele WHO, ale ta organizacja jest w dużym stopniu jest kontrolowana przez Pekin i mówi tekstem pisanym przez komunistyczne władze - oceniła.
Shen przypomniała, że „przez półtora miesiąca władze (Chin - red.) milczały o rozwoju tego wirusa, nie informowały ani swoich własnych obywateli, ani świata”.
Choroba zakaźna COVID-19, wywołana przez koronawirusa SARS-CoV-2, wybuchła w grudniu w mieście Wuhan w środkowych Chinach. Zgodnie z ostatnim raportem WHO z 24 lutego na świecie potwierdzono blisko 80 tys. przypadków zarażeń koronawirusem. W Chinach potwierdzono ponad 77 tys. zarażeń i zanotowano ponad 2,5 tys. ofiar śmiertelnych. Poza Państwem Środka potwierdzono ponad 2 tys. przypadków zachorowań w 29 państwach, m.in. w Iranie, Włoszech, Niemczech i we Francji. Poza Chinami wirus spowodował 23 zgony.