
Nic pewnego
Prawie wszyscy komentatorzy sceny politycznej zabierający głos w mediach głównego nurtu zdają się być zgodni, że PiS – czy szerzej obóz Zjednoczonej Prawicy – nie ma szans na utrzymanie pałacu prezydenckiego.
Autor nie dodał jeszcze swojego opisu.
Prawie wszyscy komentatorzy sceny politycznej zabierający głos w mediach głównego nurtu zdają się być zgodni, że PiS – czy szerzej obóz Zjednoczonej Prawicy – nie ma szans na utrzymanie pałacu prezydenckiego.
Wydawałoby się, że od wyborów do Parlamentu Europejskiego, Konfederacja będzie na fali wznoszącej.
W latach 2005–2007 część obserwatorów życzliwych Prawu i Sprawiedliwości martwiła się, że partia ta skazana jest na utratę władzy, ponieważ otwiera zbyt wiele frontów równocześnie.
Uwolnienie Marcina Romanowskiego wydawało się największą jak dotąd kompromitacją resortu i quasi-prokuratorów Adama Bodnara. Okazuje się, nie pierwszy zresztą raz, że ludzie ci nie chcą i nie potrafią się zatrzymać.
Ciekawa to taktyka, żeby kompromitację, którą dokleja się nam trochę z przyzwyczajenia, a trochę na podstawie domysłów, przykryć kompromitacją już całkowicie naszą – naszą w stu, a może i dwustu procentach. Tak właśnie zrobiła „Wyborcza”, której dostało się odpryskami ze starcia, które Stonoga przegrał ze Stanowskim.
„Kancelaria Sejmu zwróciła się do Policji o usunięcie płotu z ul. Wiejskiej. Po siedmiu latach barierki znikną spod Sejmu. Sejm Otwarty zamiast Sejmu Twierdzy” – pisał w listopadzie zeszłego roku Szymon Hołownia. Tweet zestarzał się dramatycznie szybko.
Poranek 1 sierpnia 2024 roku przyniósł wiele informacji związanych z obchodami Powstania.
W referendum, jakie odbyło się razem z wyborami w październiku 2023, rząd Prawa i Sprawiedliwości pytał Polaków miedzy innymi o kwestię ewentualnego podwyższenia wieku emerytalnego. Rządzący wówczas Polską ostrzegali, że w przypadku zmiany władzy koalicja udziałem Platformy i PSL może, tak samo jak w 2012 roku, zdecydować o podwyższeniu wielu emerytalnego. Niestety duża część Polaków zignorowała te ostrzeżenia, tak samo jak wszystkie inne, leżące u podstaw pytań referendalnych.
Nie tak dawno przedstawiciele rządu obiecywali, że nie będzie dużego wzrostu cen energii. Aby uspokoić społeczeństwo, w wystąpieniach publicznych mylili procenty ze złotówkami, dzięki czemu ministerialne zapowiedzi nie wyglądały tak groźnie jak rozsyłane przez operatorów prognozy.
W latach 2007–2015 Platforma, choć z upływem czasu coraz rzadziej, nazywana była „partią miłości”, a jej rządy – „rządami miłości”. Jej powrót do władzy odbył się pod innym sztandarem, sztandarem uśmiechu.
Szumnie ogłaszana jako spełnienie wyborczych obietnic renta wdowia okazuje się świadczeniem, które obejmie tylko część osób, którym miała służyć.
W czasach strasznego, ponurego reżimu pani Barbara Kurdej-Szatan dała upust swych emocjom, które sąd uznał później za uzasadnione. Zwyzywała więc broniących granicy strażników, ogólnie mocno nabluzgała w swoich mediach społecznościowych, ale włos jej z głowy nie spadł – co byłoby na pewno kłopotliwe dla gwiazdy z reklamy szamponu.
Bardzo często wraca do mnie ta scena: jest rok 2016, lider KOD Mateusz Kijowski wita kolejnych liderów opozycji, którzy stoją na scenie podczas organizowanej przez niego demonstracji. Wymienia kolejne osoby, w tym choćby kierującego wówczas Platformą Grzegorza Schetynę. Władysław Kosiniak-Kamysz uśmiechnięty czeka na swoją kolej, jednak nie doczekuje się, zostaje pominięty. Stoi na scenie z uśmiechem, który staje się coraz bardziej bezradny, i robi dobrą minę do złej gry.
Posłanka Lewicy Paulina Matysiak złożyła do swojego klubu pismo z odwołaniem od niedawnej decyzji o zawieszeniu.
Felietony w Polsce pisze się coraz trudniej. Albo coraz łatwiej, zależy jak na to spojrzeć.
W piątek Marcin Romanowski stawił się w prokuraturze, ta jednak nie chciała z nim rozmawiać. Zgodnie z przewidywaniami chodziło o to, by zamiast sprawę załatwić szybko, rzecz dokonała się głośno i w świetle kamer.
Ostatnie wydarzenia pokazują, że w polskiej polityce zaczyna się kolejny sezon podziałów. Pęknięcia nie muszą doprowadzić do większych zmian na scenie politycznej: nie upadnie rząd, liberalne media nie doczekają się wyśnionego „końca PiS”, a i Konfederacja zapewne jakoś dojdzie do ładu w nowej sytuacji. A jednak dają o sobie znać zjawiska, które mocno wpływają na polską politykę. Mamy rwetes wewnątrz KO i pogłębienie animozji wewnątrz koalicji po głosowaniu ws. depenalizacji aborcji.
Z reparacji dla Polski została zapowiedź, że Niemcy zastanowią się nad jakąś formą odszkodowań i wsparcia dla żyjących ofiar II wojny światowej. Lecz choć tak naprawdę do tego grona można zaliczyć całe pokolenia, które jeśli same nie przeżyły wojennej gehenny, straciły w niej bliskich.
Nie tak dawno przedstawiciele rządu obiecywali, że nie będzie dużego wzrostu cen energii. Aby uspokoić społeczeństwo, w wystąpieniach publicznych mylili procenty ze złotówkami, dzięki czemu ministerialne zapowiedzi nie wyglądały tak groźnie jak rozsyłane przez operatorów prognozy. To jednak nie koniec, ale początek podwyżek.