„Piję, panie generale, za taki rząd, w którym Lech [Wałęsa] będzie premierem, a pan ministrem spraw wewnętrznych” – taki toast wzniósł Adam Michnik, zwracając się do sowieckiego sługusa, zbrodniarza i bandyty Czesława Kiszczaka.
Było to w Magdalence podczas nieformalnych, zakrapianych spotkań toczących się za kulisami Okrągłego Stołu. Gdy Michnik, Wałęsa i inni fraternizowali się z szefem bezpieki, podwładni Kiszczaka robili to, w czym mieli bogate doświadczenie – mordowali odważnych, niewygodnych dla władz PRL‑u księży – Stefana Niedzielaka (współzałożyciela Rodzin Katyńskich) i nękanego wcześniej przez esbeków przez wiele lat Stanisława Suchowolca. Adam Michnik i jego koledzy, którzy dostali w 1989 r. koncesję na wydawanie jedynego niereżimowego dziennika w Polsce, zrobili bardzo wiele, by w oczach opinii publicznej Kiszczak przestał być zbrodniarzem, a stał się „człowiekiem honoru”. Choć prowadzony przez III RP proces relatywizacji czynów byłego szefa bezpieki powiódł się tylko połowicznie, musimy stale powtarzać, że Kiszczak do końca życia został wierny zasadom, które pozwalały budować system zniewolenia Polaków. I dlatego jak najszybciej musimy doprowadzić do pośmiertnego zdegradowania Kiszczaka.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas