Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Zniszczą powstańczą pamiątkę?

1 sierpnia 2014 r., pół godziny przed 17.00. Nad trzema granitowymi stopniami schodów narożnego wejścia do gmachu przy pl.

1 sierpnia 2014 r., pół godziny przed 17.00. Nad trzema granitowymi stopniami schodów narożnego wejścia do gmachu przy pl. Powstańców Warszawy 7 pojawia się archiwalna fotografia, przymocowana do drzwi. Na zdjęciu widać to samo miejsce w pierwszych dniach Powstania: kamienne stopnie schodów, na których spoczywa ciało poległego uczestnika walk. Reakcja przechodniów jest natychmiastowa.

Ludzie zatrzymują się i fotografują granitowe płyty noszące ślady ostrzału. Dziewczyna z biało-czerwoną opaską zapala na stopniach schodów znicze. Wszyscy zdają sobie nagle sprawę, że znaleźli się przed nieznanym dotąd miejscem pamięci. Zwykłe, przybrudzone stare schody, mijane wielokrotnie jak wiele innych podobnych miejsc, nabierają sensu i wartości. Tak rodzi się emocjonalna więź z reliktem – nośnikiem historycznej pamięci. Więź będąca często kluczem do poznawania historii stolicy oraz identyfikacji z jej bohaterską przeszłością. Na moich oczach, zaledwie w ciągu kilku minut dokonał się proces skutkujący bezcennym efektem budowania cząstki historycznej tożsamości społeczeństwa. Proces niezwykle groźny dla globalistycznych elit, które już dawno wypowiedziały wszelkim materialnym nośnikom pamięci bezwzględną wojnę.

Każdy kamień…

Przed rokiem, w artykule pt. „Każdy kamień Twój...” („GPC” z 21.08.2014 r.) pisałem o niezwykłej powstańczej pamiątce, jaką stanowią te trzy granitowe stopnie i kamienne płyty cokołu gmachu, użytkowanego przez Telewizję Polską. Zdjęcie ciała poległego, spoczywającego na schodach, opublikowane zostało po raz pierwszy w albumie Jana Grużewskiego i Stanisława Kopfa pt. „Dni Powstania. Kronika fotograficzna walczącej Warszawy” (1957 r.). W 70. rocznicę Powstania Stowarzyszenie Obrońcy Zabytków Warszawy (OZW) wystąpiło do mazowieckiego konserwatora zabytków Rafała Nadolnego z wnioskiem o wpisanie stopni schodów i płyt cokołu do rejestru zabytków. Społecznicy skierowali także apel do dyrektora Ośrodka Administracji TVP Daniela Gorgosza o udzielenie poparcia temu wnioskowi. „Wkrótce będziemy mieli okazję się przekonać – stwierdzałem, kończąc artykuł – czy polityka oczyszczania Warszawy z pamiątek sierpniowego zrywu (i umysłów społeczeństwa z poczucia więzi z materialnymi nośnikami pamięci o Powstaniu) jest konsekwentnie kontynuowana, czy w dziedzinie tej zaszły jakieś zmiany pozwalające na odrobinę optymizmu”. Dziś już wiemy, że polityka skutecznie blokująca obejmowanie powstańczych pamiątek ochroną prawną realizowana jest nadal z żelazną konsekwencją. Walka z historią trwa.

TVP SA nie popiera

Pismo OZW wywołało szybką reakcję administracji TVP. Stanowisko dyr. Gorgosza zawarte zostało w jednym zdaniu: „TVP SA nie popiera przedmiotowego wniosku”. To wszystko. Żadnego uzasadnienia ani komentarza. Społecznicy mogli jedynie się domyślać, że odpowiedź administratora jest następstwem planów Telewizji, która od kilku lat planuje sprzedaż gmachu. Wpis do rejestru zabytków nawet fragmentu gmachu ograniczałby ewentualne plany modernizacyjne przyszłego nabywcy. Telewizja nie chciała zapewne mieć problemów z szybkim przeprowadzeniem transakcji. Dążenie do „biznesowego komfortu” okazało się ważniejsze niż troska o los zabytku związanego z Powstaniem.

Andrzej Kunert nie widzi przesłanki

Konserwator wojewódzki miał poważne wątpliwości, czy powstańczą pamiątkę wpisać do rejestru zabytków. Jak widać, relikt związany z Powstaniem nie jest dla niego pamiątką tej rangi, co np. cmentarz Armii Czerwonej w Bolęcinie, który bez najmniejszych wątpliwości i w błyskawicznym tempie wpisał do rejestru zabytków w 2014 r. Zwrócił się więc do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z prośbą o wyrażenie opinii. Wybór takiego właśnie konsultanta był niezrozumiały choćby dlatego, że sprawa nie dotyczyła upamiętnienia poległego powstańca pomnikiem lub tablicą pamiątkową, tylko zapewnienia ochrony prawnej zabytkowi. Konsultantem jest w takim wypadku Wojewódzka Rada Ochrony Zabytków, specjalnie w tym celu powołana. Czyżby Rafał Nadolny zapomniał o jej istnieniu?

W imieniu ROPWiM opinię wyraził Andrzej Kunert. „Wybrana fotografia dokumentuje wyłącznie jedną z dziesiątków tysięcy ofiar, które poniosły śmierć w wyniku działań wojennych na terenie naszego miasta podczas II wojny światowej… przypadek ten nie stanowi przesłanki otoczenia szczególną ochroną kawałka schodów, gdyż w konsekwencji podobną opieką należałoby otoczyć praktycznie cały obszar Warszawy, na którym toczyły się walki”. Andrzej Kunert przemilczał jednak oczywisty fakt: architektoniczne otoczenie miejsca śmierci poległego zostało nie tylko zdokumentowane w ikonografii Powstania, lecz nadal trwa w krajobrazie miasta, stanowiąc materialny łącznik z przeszłością. Takich miejsc jest obecnie w Warszawie bardzo niewiele. Dysponujemy licznymi fotografiami ukazującymi poległych w różnych punktach stolicy, jednak materialne otoczenie tych miejsc w zdecydowanej większości uległo już przekształceniu. Wskazana pamiątka należy zatem do nielicznych wyjątków wartych ochrony.

Konserwator nie dopuścił nawet do merytorycznego rozpatrzenia wniosku OZW i odmówił wszczęcia postępowania w sprawie wpisania reliktu do rejestru zabytków. Powołał się przy tym na opinię Andrzeja Kunerta. Jego zdaniem za wszczęciem postępowania w tej sprawie... „nie przemawia interes społeczny”. „Pojęcie interesu społecznego… jest pojęciem nieostrym, stwarzającym trudności interpretacyjne, toteż w każdej sprawie indywidualnej podlega wykładni organu” (czyli konserwatora) – stwierdził Rafał Nadolny. Jednym słowem, urzędnik decyduje za społeczeństwo, co jest dla tego społeczeństwa dobre! Przypomina się stara anegdotka o aparacie partii bolszewickiej, który wiedział lepiej od klasy robotniczej, co leży w jej interesie. Wróciliśmy do tych standardów? Najwyraźniej!

Ministerstwo kultury utrzymało w mocy postanowienie Nadolnego. Choć wniosek OZW poparł Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej i Związek Powstańców Warszawskich... „Powoływanie się na ogólnikowe pisma organizacji kombatanckich należy odebrać jako nadużycie (sic!) w kontekście podejmowania rzeczywistych działań przez instytucje powołane do pieczy nad godnym upamiętnianiem Powstania Warszawskiego” – stwierdził generalny konserwator zabytków Piotr Żuchowski. Społecznicy z OZW zostali więc pouczeni, że jedynym ciałem faktycznie chroniącym powstańcze pamiątki jest ROPWiM, natomiast ich działania są – zdaniem ministra – pozorowane i niegodne.

Sprawa rozpatrywana jest obecnie przez Wojewódzki Sąd Administracyjny.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Janusz Sujecki