Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Żeby nie byli dłużej Wyklęci

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych jako święto państwowe obchodzimy piąty rok. Jego wprowadzenie zawdzięczamy głównie dwóm osobom – śp. prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu i śp.

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych jako święto państwowe obchodzimy piąty rok. Jego wprowadzenie zawdzięczamy głównie dwóm osobom – śp. prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu i śp. prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej Januszowi Kurtyce. Żaden z nich nie wrócił z obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

1 marca 1951 r. komunistyczne władze zamordowały w więzieniu mokotowskim w Warszawie członków IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Jego komendant płk Łukasz Ciepliński w grypsie z celi śmierci napisał: „Zrobili ze mnie zbrodniarza. Prawda jednak wkrótce zwycięży. Nad światem zapanuje idea Chrystusowa, Polska niepodległość – a człowiek pohańbioną godność ludzką – odzyska”. Ciepliński miał rację. Prawda i idea Chrystusowa zwyciężają. Bo Żołnierze Wyklęci, którzy do końca pozostali Niezłomni, wracają do świadomości Polaków. Szatański plan komunistów, aby zatrzeć po nich wszystkie ślady, wymazać ich z historii, nie powiódł się.

Nie spoczniemy

Nie tylko w grypsie komendanta WiN – organizacji będącej bezpośrednim kontynuatorem czynu i idei Armii Krajowej – kluczowe jest przesłanie o zmartwychwstaniu Polski i jej wiernych żołnierzy. Tak samo brzmiały ostatnie słowa innych bohaterów Niepodległej, skazanych przez Sowietów i ich polskich kolaborantów. Słowa przekazywane rodzinom czy współwięźniom. Mówili, że umierają za wolną Polskę i za wiarę w Boga. W jednej z homilii ks. prał. Józef Maj z kościoła św. Katarzyny na warszawskim Służewie, gdzie komuna też wykopała zbiorowe doły śmierci dla ofiar swojego reżimu, mówił: – Ich niezłomność bardzo często była podyktowana nie tylko walką o niepodległość, ale także wiarą w Boga i wiernością Jego prawom.

„My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej! […] Tak jak walczyliśmy w lasach Wileńszczyzny czy na gruzach kochanej stolicy – Warszawy – z Niemcami, by świętej Ojczyźnie zerwać pęta niewoli, tak dziś do ostatniego legniemy, by wyrzucić precz z naszej Ojczyzny Sowietów. Święcie będziemy stać na straży wolności i suwerenności Polski i nie wyjdziemy dotąd z lasu, dopóki choć jeden Sowiet będzie deptał Polską Ziemię” – tak cel powojennej walki przedstawiał kpt. Władysław Łukasiuk „Młot”, dowódca 6. Brygady Wileńskiej AK, legenda Podlasia.

Dziś my możemy powiedzieć: nie spoczniemy, dopóki wszyscy zamordowani przez komunę Żołnierze Niezłomni nie zostaną ekshumowani z dołów śmierci na Łączce cmentarza na Powązkach Wojskowych w Warszawie, następnie zidentyfikowani i upamiętnieni w wielkim narodowym panteonie. Musimy ich wydobyć także ze wszystkich bezimiennych miejsc na terenie całej Polski.

„Niech się Pani pomodli”

„Dlatego więc piszę niniejszą petycję. By sumą kar wszystkich – mnie tylko karano. Bo choćby mi przyszło postradać me życie. Tak wolę – niż żyć wciąż, a w sercu mieć ranę” – pisał w wierszu „Dla Pana Pułkownika Różańskiego” bohater KL Auschwitz rotmistrz Witold Pilecki (Mokotów, 14 maja 1947 r.). Rotmistrz Pilecki, maltretowany na Rakowieckiej, do końca pozostał wierny Polsce i Bogu. Za te ideały oddał życie 25 maja 1948 r., zamordowany sowieckim strzałem w tył głowy przez kata Mokotowa ubeka Piotra Śmietańskiego. Mój Ojciec – bliski współpracownik i kurier Witolda do gen. Władysława Andersa – nieprzypadkowo nazywał swojego dowódcę „świętym polskiego patriotyzmu”.

W Gdańsku ostatnim chwilom 17-letniej Danuty Siedzikówny z 5. Brygady Wileńskiej AK towarzyszył ks. Marian Prusak, ściągnięty przez ubeków z kościoła w Rumi. Dziś sanitariuszka „Inka” jest bohaterką młodzieży. Bo ona zachowała się, jak trzeba – takie, ostatnie swoje słowa na tej ziemi, kazała przekazać babci. My też zachowajmy się, jak trzeba. Dziś taka postawa nic nie kosztuje.

„Niech się Pani pomodli dzisiaj w mojej intencji, bo wyprawa mnie czeka, niebezpieczna i zła. Może Pani modlitwa będzie dla mnie skuteczną i uchroni od złego tego, co prosi tak” – to piosenka śpiewana w oddziałach mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” na Lubelszczyźnie. Piosenka ludzi bez domu, których masowo wspierała miejscowa społeczność, dając im schronienie i nadzieję. „Niech się Pani pomodli” – śpiewajmy tę piosenkę dziś, prosząc o modlitwę za poległych i pomordowanych żołnierzy niepodległości. Podziemna armia powraca. Żołnierze Niezłomni zmartwychwstają. My musimy im tylko trochę pomóc.

„Polacy” z NKWD?

Łącznie z ogólnopolską organizacją WiN w latach 1944–1956 o wolną Polskę walczyło ok. 200 tys. żołnierzy II Rzeczypospolitej w różnych formacjach niepodległościowego podziemia – głównie zbrojnego. Do największych należały: Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, operujące na wschodzie Polski i na Mazowszu, oddział Józefa Kurasia ps. Ogień na Podhalu, V (VI) Brygada Wileńska AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” na Białostocczyźnie, a następnie na Pomorzu, Konspiracyjne Wojsko Polskie mjr. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, głównie w Łódzkiem.

Ponad 20 tys. Żołnierzy Niezłomnych zginęło z bronią w ręku. Kolejne setki tysięcy trafiały do katowni NKWD, UB, Informacji Wojskowej czy obozów pracy. Tych, którzy nie poddali się drugiemu, sowieckiemu okupantowi – dowódców i żołnierzy, kapłanów, działaczy politycznych, a także harcerzy i uczniów – czekały represje, wieloletnie wyroki i śmierć. Do 1955 r. spośród ponad 8 tys. orzeczonych kar śmierci wykonano ok. 4,5 tys.

To nie są ofiary wojny domowej – jak często do dziś nam się wmawia. Po 1945 r. żadnej wojny domowej nie było, bo ona zakłada, że dwie strony konfliktu mają różne pomysły na Polskę, ale wspólny cel – Polskę właśnie. A tu mieliśmy nierówną walkę nielicznych w sumie niepodległościowców z potęgą sowieckiego imperium i służących mu polskich zdrajców. Polscy żołnierze walczyli przede wszystkim z funkcjonariuszami NKWD, którzy nie byli Polakami – naszymi braćmi – tylko wrogami i okupantami.

Ostatnie powstanie

Dziś dzięki śp. prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu i śp. prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej Januszowi Kurtyce mamy święto państwowe, które państwa polskiego nie obchodzi… Całe szczęście istnieje drugi nurt – oddolny, obywatelski, w dużej mierze młodzieżowy. To są młodzi ludzie zainteresowani polską historią, przede wszystkim historią Żołnierzy Niezłomnych. To szczególnie cieszy, bo Niezłomni to wyrwany fragment naszego kręgosłupa.

Jak wiemy, w czasach PRL nie można było o nich mówić, w III RP zaś ten temat jeszcze kilka lat temu również właściwie nie istniał. Komuniści wyrwali nam w ten sposób kawał naszej historii, naszej tradycji. Tradycji insurekcyjnej, heroicznej, bo to, co się działo po 1944 r., trzeba określić jasno – było to ostatnie polskie powstanie zbrojne. Powstanie wymierzone w Sowietów. Ostatnie jak dotąd antykomunistyczne powstanie. Dlatego PRL tak metodycznie niszczył pamięć o tym czynie. Niezłomni mieli zniknąć na zawsze, miały po nich zostać tylko bezimienne doły śmierci – jakby wojna dla Polski skończyła się w 1945 r., jakby żaden opór przeciwko drugiemu sowieckiemu okupantowi w ogóle nie istniał. To, że młodzi wracają do Niezłomnych, jest szalenie istotne, gdyż przezwyciężają w ten sposób komunistyczną propagandę, niestety świadomie kontynuowaną w III RP.

Bo ten kręgosłup wciąż się nam wyrywa. Bo w szkołach polskich – nieprzypadkowo – programy nauczania nie przewidują nauki o Żołnierzach Niezłomnych. Mówi się trochę o bohaterach okupacji niemieckiej. Mówi się również o opozycji demokratycznej, o Okrągłym Stole, który oczywiście żadnym przełomem nie był, ale o Żołnierzach Niezłomnych wciąż się milczy. I pierwszą, priorytetową sprawą po zmianie władzy w Polsce musi być zmiana programów nauczania. Tak aby polska młodzież dowiedziała się przede wszystkim o naszych współczesnych bohaterach – Pileckim, Fieldorfie, Szendzielarzu, Dekutowskim, Kasznicy, a w dalszej kolejności o Mezopotamii czy Babilonie. Tylko wtedy młodzi ludzie będą mogli zrozumieć, dlaczego III RP to państwo teoretyczne, „kamieni kupa”. Zobaczą dramat polskiej elity zamordowanej przez komunę, która nielegalnie przejęła władzę i sprawuje ją do dziś. Tak wykształcone, wychowane w duchu wartości Bóg – Honor – Ojczyzna, kolejne pokolenie Polaków zapragnie to państwo zmienić.

„Wartość walki”

Walka, a często ofiara życia żołnierzy II konspiracji niepodległościowej to symbol niezłomnej postawy bohaterów, a także hańby ich oprawców, którzy mordowali polskich patriotów, a potem przez lata zabijali pamięć o nich, nazywając ich zdrajcami i bandytami, wyrzucając na śmietnik historii. Dziś walczymy o to, aby wreszcie przestali być Żołnierzami Wyklętymi, byśmy mogli ich nazywać już tylko Żołnierzami Niezłomnymi. Aby przywrócić im należne miejsce w świadomości następnych pokoleń. Aby mogli spoczywać otoczeni czcią żołnierzy antykomunistycznego podziemia, żołnierzy II konspiracji niepodległościowej.

Podniosłe, niczym niezakłócone obchody powstania w getcie warszawskim pokazują, że można mówić o historii bez nienawiści. Pokazują, że heroiczna walka, choć pozbawiona szans na sukces, ma sens. Tak jak sens miały wszystkie polskie powstania: kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe, w końcu Powstanie Warszawskie i powstanie Żołnierzy Niezłomnych. Prof. Henryk Elzenberg napisał: „Wartość walki tkwi nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się ją podjęło, ale w wielkości tej sprawy”.
 

Autor jest publicystą politycznym i historycznym, szefem działu opinie „Super Expressu”, prezesem Fundacji „Łączka”, autorem książek o nierozliczonych zbrodniach komunistycznych

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tadeusz Płużański