Ile można zmieścić manipulacji i nienawiści w 3-minutowym materiale. To wiedzą najlepiej w TVN. Stacja ogłoszona "telewizją 25-lecia", dla której nagrodę wczoraj odbierał Mariusz Walter, w latach 80. chwalony przez Urbana - przekroczyła kolejne rekordy nierzetelności dziennikarskiej. Wypunktowaliśmy manipulację tylko z jednego materiału TVN, przygotowanego przed Marszem 13 grudnia. Ulubiona stacja Platformy naprawdę się postarała.
Od początku, punkt po punkcie:
1.
"13 grudnia pod specjalnym nadzorem" - zapowiada materiał Justyna Pochanke. Co to znaczy "specjalny nadzór"? Nie wiadomo.
Ważne, by widzowi TVN kojarzyło się złowrogo.
2.
„PiS zaprasza na marsz w obronie demokracji i wolności, a walczącemu o wolność i demokrację puszczają nerwy” - kontynuuje Pochanke.
Jak wiadomo jedni „atakują”, innym tylko „puszczają nerwy”. Prowadząca idzie dalej, nie ma żadnych skrupułów i cytuje wściekłego z nienawiści Władysława Frasyniuka bez najmniejszego zgorszenia.
„Ten szkodnik zabija wszystkie ważne daty w tym kraju” - mówi Pochanke z iskrą w oku.
3.
„Wczorajsza miesięcznica katastrofy smoleńskiej nie była nawet namiastką tego, co ma się wydarzyć w Warszawie w sobotę” - mówi autor materiału, Paweł Płuska. Co takiego strasznego ma się wydarzyć w sobotę? Nie wiadomo. Co się działo 10-ego, co tak poruszyło reportera TVN, że nazwał to „namiastką” czegoś jeszcze gorszego? Chyba pieśń modlitewna „Z dawna Polski Tyś Królową, Maryjo”, bo ją śpiewają ludzie, których widzimy i słyszymy w materiale.
4.
"Jarosław Kaczyński wczoraj tłumaczył dlaczego organizuje marsz w obronie demokracji i obywateli" mówi Płuska, któremu słowa
„wolność mediów” (tak brzmi drugi człon nazwy marszu 13 grudnia) nie przechodzą przez gardło.
5.
"Dziś łatwo mówić o walce, że niestraszne więzienie. Ci którzy przez nie przeszli, przypominają, że w czasach stanu wojennego odwaga miała zupełnie inną wartość" wyjaśnia widzom TVN reporter. Na dowód tego mikrofon podstawia posłowi PO i to nie byle komu. Jerzemu Borowczakowi, znanemu od lat z bronienia Lecha Wałęsy mimo kolejnych faktów dotyczących kontaktów z SB, przy jednoczesnym zarzucaniu współpracy z SB... Lechowi Kaczyńskiemu.
Autorytet pełną gębą! Zatrzymajmy się przy nim na chwilę.
-
13 grudnia wychodziliśmy na ulicę przeciwko czołgom ZOMO-wcom, gazom łzawiącym – mówi Borowczak i dodaje
„to nie było takie proste wyjść na ulicę wtedy”. -
Jarosław do 12-tej leżał w pieleszach i nikt się nim nie interesował - rzuca na koniec swojej wypowiedzi. Przypomnijmy co sam Borowczak mówił o swojej aktywności 13 grudnia, w rozmowie z młodzieżówką PO.
- 13 grudnia Jaruzelski ogłosił stan wojenny, udało mi się wtedy zbiec, właściwie wyskoczyć z 1 piętra domu jednorodzinnego. Ten dzień na długo pozostanie mi w pamięci – przyznał się Borowczak. To jak z tą odwagą?
6.
Ale oddany Płuska biegnie tym tropem, nie bacząc na takie niuanse jak fakty i uczciwość w opisywaniu rzeczywistości. -
Być może dlatego Jarosław Kaczyński zawłaszcza kolejną datę – zastanawia się reporter TVN i oddaje głos Frasyniukowi, który nie kryje swojej nienawiści.
„Jarosław Kaczyński pluje na każdą datę” - wygrażający palcem Frasyniuk.
Jaką to kolejną datę „zawłaszcza” Kaczyński? Ano 4 czerwca. Jak tłumaczy Płuska „zawłaszcza” tę datę tym, że organizowane przez Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska (który oczywiście żadnej daty tym nie „zawłaszczyli”) Kaczyński „nie zaszczycił swoją obecnością”.
Innymi słowy: maszeruje – zawłaszcza, nie ma go – też zawłaszcza. Fakt, że
akurat 4 czerwca 2014 r. Jarosław Kaczyński był w szpitalu i nawet Sikorski przepraszał go za sugerowanie złych intencji – tym sobie oddany reporter nie zaprząta głowy. Ma inny cel niż rzetelne przekazywanie informacji.
7.
"Rocznicę sierpnia już dawno wykorzystał, by dokonać swoistego podziału polityczno-społecznego" - Płuska nie przestaje. Pojawia się ujęcie jak Jarosław Kaczyński mówi
"My jesteśmy tu gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO”. Warto tu się na chwilę zatrzymać i przypomnieć kontekst
jednej z największych manipulacji medialnej ostatnich lat. Słowa o ZOMO zostały wypowiedziane w Stoczni Gdańskiej w rocznicę 31 sierpnia. Oddajmy głos Andrzejowi Gelbergowi,
uczestnikowi strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1988 r.:
Jest 31 sierpnia 1988 roku – w Stoczni Gdańskiej trwa strajk z najważniejszym postulatem relegalizacji Solidarności i hasłem „Nie ma wolności bez Solidarności”. Doradcami komitetu strajkowego są m. in. bracia Kaczyńscy. Tych doradców można było policzyć na palcach jednej ręki, ludzi spoza Stoczni wspierających strajk była również garstka. Stocznia Gdańska – mimo, że dołączyły do strajku Stocznia Północna i Stocznia Radunia – jest na Wybrzeżu poza wymienionymi stoczniami praktycznie osamotniona. I żeby solidarnościowa zaraza się nie rozprzestrzeniała, zakład jest szczelnie otoczony przez oddziały ZOMO.
Tego właśnie dnia, gdzieś koło południa, kilkadziesiąt metrów od II bramy i stojącej obok stołówki, gdzie obradował komitet strajkowy, pojawili się jacyś elegancko ubrani ludzie z kwiatami w reku. I tak trochę chyłkiem zaczęli zbliżać się do Pomnika Poległych Stoczniowców, żeby pod trzema krzyżami spiętymi kotwicą owe kwiaty złożyć. Funkcjonariusze, którzy w pobliże stoczni nikogo dotąd nie dopuszczali – tym razem nie interweniowali. Dla stoczniowców siedzących na dachu stołówki, czy stojących po drugiej stronie bramy ta zdumiewająca scena stała się po chwili zrozumiała. To była oficjalna delegacja władz miasta i województwa, która postanowiła uczcić…rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych z roku 1980.
Groteskowość i schizofrenia opisanej sytuacji były tak niezwykłe, że nie mogły zatrzeć się w pamięci. I do tej „pamięciowej kliszy” odwołał się w rozmowie ze stoczniowcami Jarosław Kaczyński, który przyjechał na spotkanie z nimi, gdy przyszłość samej Stoczni rysowała się w ciemnych barwach. Powiedział - i tylko tak należy ów „skrót” odczytać - ja, tak jak wtedy, jestem z wami, a oni, czyli ówczesna władza, która już wcześniej położyła krzyżyk na Stocznię Szczecińską i Stocznię Gdyńską są tam – tu wskazał na gdańskie krzyże – gdzie wtedy stało ZOMO - wspomina były redaktor naczelny Tygodnika Solidarność.
8.
Przejdźmy się jeszcze kawałek ze stacją TVN, bo jesteśmy już w drugiej połowie jej 3 minut nienawiści. Znowu jest Frasyniuk i jego palec. Padają wobec Kaczyńskiego takie inwektywy jak "bałwan", "dureń" i "szkodnik" - ale jego odpowiedzi nie ma.
A odniósł się w wywiadzie niezalezna.pl, nie odpowiadając agresją na agresję polityka Unii Wolności:
- Niczego nie zawłaszczamy i nikomu nie zabraniamy obchodzenia 13 grudnia. To jest manipulacja, która sprowadza się do tego, że nam nie wolno 13 grudnia demonstrować, bo inni mają tę datę zawłaszczyć. Jak Frasyniuk i inni chcą, niech sobie demonstrują, jeśli uważają, że to jest ich własność - mówił Kaczyński w wywiadzie dla niezalezna.pl
9.
Pod koniec materiału, którego głównym przesłaniem jest "niesłuszny" marsz Paweł Płuska udaje, że nic się nie stało. -
Prawa do organizowania manifestacji nikt nikomu nie odbiera - zapewnia po tym wszystkim oddany reporter TVN. Ma widzów za głupków?
10.
Na koniec TVN głos oddaje Andrzejowi Celińskiemu, ostatnio związanemu z Januszem Palikotem. Znany z nazywania Julii Tymoszenko "k...ą" stwierdza, że
"w gruncie rzeczy ci, którzy mają pełną gębę frazesów o patriotyzmie i antykomunizmie różnią się na minus od tych, którzy w latach 60. i 70. byli komuną"
Cóż, chyba nikt skuteczniej nie zachęca do wzięcia udziału w Marszu 13 grudnia (start o godz. 13 z placu Trzech Krzyży) niż jego zajadli wrogowie. Czekamy na potępiający Jarosława Kaczyńskiego głos (bywalca stacji TVN) Jerzego Urbana w tej sprawie.
Źródło: niezalezna.pl
mak