10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

PR na „Łączce” to za mało

W tym roku, 27 września, w 70.

W tym roku, 27 września, w 70. rocznicę powstania Polskiego Państwa Podziemnego miał się odbyć uroczysty państwowy pogrzeb wszystkich Żołnierzy Niezłomnych ekshumowanych i zidentyfikowanych na „Łączce” Powązek Wojskowych w Warszawie. Byłaby to symboliczna klamra – większość polskich niepodległościowców zamordowanych przez drugiego, sowieckiego okupanta we wrześniu 1939 r. poszła bić się o Polskę z niemieckim agresorem.

Pogrzeb w tym terminie, mimo że uzyskał poparcie prezydenta RP i prezesa IPN‑u, jednak się nie odbędzie. W tej chwili można by tam pochować jedynie 28 z ok. 300 ofiar komunizmu. Tyle szczątków zidentyfikowano na Łączce. W tym roku nie powstanie również zapowiadany Panteon Polskich Bohaterów. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przez kilka miesięcy nie znalazła czasu, aby poinformować rodziny, dlaczego nie rozpisała konkursu na Panteon i dlaczego na ten cel nie została zebrana choć jedna złotówka. Dziś można mieć obawy, czy… Panteon w ogóle powstanie, bo na tak duże upamiętnienie – wzorem Cmentarza Orląt Lwowskich – trzeba przeznaczyć całe dawne pole więzienne (kwatera Ł i ŁII), a na to – jak słyszymy – zgody nie ma. Warunkiem jest bowiem przeniesienie w inne miejsce komunistycznych grobów postawionych w latach 80. na łączkowych dołach śmierci. Tymczasem, jak powiedział „Gazecie Wyborczej” szef Rady, minister Kunert: „Grobowce […] potem wrócą na miejsce”.

Sejm przegłosuje?
Teraz kwestia pogrzebu naszych bohaterów. Nie może się on odbyć, dopóki na Łączce nie zostanie przeprowadzony przez ekipę naukowców prof. Krzysztofa Szwagrzyka III etap ekshumacji. A dziś wiadomo już na 100 procent, że III etap w tym roku się nie odbędzie.

Efekt jest taki, że ekshumacje ok. 100 Żołnierzy Niezłomnych pohańbionych zrzuceniem do bezimiennych dołów śmierci zostały uzależnione od procesu legislacyjnego – uznano, że w obecnym stanie prawnym nie można zdjąć komunistycznych nagrobków. To może potrwać nawet kilka lat. Odpowiednie nowelizacje ustaw o grobach mają co prawda trafić pod obrady Sejmu po wakacjach, ale zbliżają się wybory. Jeśli planowana jest koalicja PO-SLD, można się spodziewać, że wspomniane zmiany (które zresztą są dopiero projektowane!) nie uzyskają większości w Sejmie.

Co w takim razie możemy powiedzieć rodzinom zamordowanych? Niewiele. Nadal – po pół wieku PRL‑u i ćwierci wieku tzw. III RP wciąż czekają na powrót szczątków swoich bliskich.
Jedyne, co w tym roku się odbędzie, to dokończenie II etapu prac. Naukowcy będą badali teren Łączki tam, gdzie w latach 80. na dołach śmierci nie postawiono grobów. Te prace, aby pokazać opinii publicznej, że wszystko jest OK, mają się rozpocząć 2 września i potrwać dwa tygodnie.

Idea Żołnierzy Niezłomnych
Ostatnio powstało wiele tekstów broniących kierownictwa IPN‑u. Że intensywnie pracuje, że dzień i noc myśli, jak wobec tylu przeciwności losu przeprowadzić ekshumacje. W materiałach tych powiela się nieprawdziwe informacje, że wszystko jest w porządku, że ci, którzy domagają się głośno zakończenia ekshumacji polskich bohaterów, utworzenia Panteonu i uroczystego pogrzebu są prawicowymi oszołomami. Że prace wcale nie zostały zablokowane. Dlaczego w takim razie w tym roku – mimo deklaracji i obietnic – się nie odbędą?

To, że pisze tak „Gazeta Wyborcza” nie dziwi, choć bawi jednak to, że periodyk, który kiedyś atakował IPN, teraz postanowił go bronić – i śmiem twierdzić, że to nie „Gazeta” się zmieniła, ale IPN (nawet pracownicy IPN‑u nie mają wątpliwości, że od czasów śp. Janusza Kurtyki to zupełnie inna placówka). Przykre, że taką beznadziejną obronę przegranej sprawy podejmują też środowiska uważające się za prawicowe, publicyści „niepokorni”. Wśród nich zwracał uwagę głos sugerujący, że nie byłoby problemu, gdyby IPN lepiej informował o swoich działaniach, miał po prostu lepszy PR.

Ci, którzy biorą stronę podporządkowanych okrągłostołowemu układowi urzędników, związanych z establishmentem III RP, nie tylko wystawiają sobie świadectwo. Co najważniejsze – zapominają, że w ten sposób krzywdzą przede wszystkim rodziny zamordowanych. Bo jak długo jeszcze łączkowe rodziny mają czekać na przezwyciężenie urzędniczej niemożności?
– Pozostawiono nas samym sobie, nikt z władz i instytucji państwowych z nami się nie kontaktuje, nie informuje o stanie prac, które związane są z naszymi zamordowanymi bliskimi – mówią potomkowie Żołnierza Niezłomnego zamordowanego na Rakowieckiej i zrzuconego do dołu śmierci na Łączce. – Nie wiemy, kiedy powstanie Panteon Bohaterów Narodowych, a szczątki naszych najbliższych od dwóch lat znajdują się w drewnianych trumienkach w chłodni cmentarza komunalnego na Wólce Węglowej w Warszawie. Nie mamy Ich gdzie godnie pochować!

Niektórzy jednak najwyraźniej wolą legitymizować kunktatorskie działania, które z ideą Żołnierzy Niezłomnych nie mają wiele wspólnego.

Rok nie wystarczył
I tak w mediach można było przeczytać, że kierownictwo IPN‑u nie jest niczemu winne. Jeśli w ogóle ktoś odpowiada za wstrzymanie prac, to… wszyscy pozostali. Najczęściej wskazuje się na wojewodę mazowieckiego Jacka Kozłowskiego oraz prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz. Z kolei jako przeszkody na ogół wymienia się… brak formalnych możliwości, wynikający z zewnętrznych opinii prawnych. I co najbardziej szokujące: brak zgody komunistycznych rodzin. Przypomnę tylko podstawowy fakt: Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu miała wszcząć na Łączce własne śledztwo w sprawie popełnionej tam zbrodni komunistycznej. Wtedy prokurator w imieniu państwa polskiego dokonuje koniecznych czynności, zarządza ogrodzenie terenu, zdjęcie późniejszych nagrobków, przeprowadzenie ekshumacji i… nikt nie może tego zablokować. Proste? Z niewiadomych powodów (strach?, rozmywanie odpowiedzialności?, naciski polityczne?, przyszła koalicja PO-SLD?) tak się jednak nie stało. Gdyby IPN zrealizował ten plan, dziś prace ekshumacyjne mielibyśmy dawno za sobą.

A teraz okazuje się, że przeszkody, zamiast znikać, narastają. Okazuje się np., że Łączka (a nawet jej część, która została już przebadana) nie może uzyskać statusu cmentarza wojennego. To też zakrawa na kpinę. Bo rok, od kiedy mówimy o wydobyciu, godnym upamiętnieniu i pochowaniu Żołnierzy Niezłomnych w Panteonie na Łączce, powinien wystarczyć, aby wszelkie przeszkody prawne, jeśli się pojawią, dawno usunąć.

Dlatego świetnym podsumowaniem prac na Łączce może być takie zdanie z… „Gazety Wyborczej”: „Prezes IPN Łukasz Kamiński oraz szef ROPWiM Krzysztof Kunert zastanawiają się, jak wydobyć szczątki, nie niszcząc miejsc pochówku osób, których rodziny nie miały świadomości, że grzebią swoich bliskich na kościach ofiar reżimu”.

Parafrazując hasło PO: Nie niszczmy, budujmy. I zapomnijmy o jakichkolwiek dalszych ekshumacjach Żołnierzy Niezłomnych – w Warszawie i w całym kraju.

Farsa na Służewie
Warszawski Służew. Tu w latach 1945–1948 komuniści przewozili w tajemnicy zamordowanych polskich patriotów. Zrzucali ich do bezimiennych dołów – tak jak później – w latach 1948–1956 na Łączce. Ekipa naukowców – archeologów i antropologów pod wodzą historyka IPN‑u prof. Krzysztofa Szwagrzyka – kończyła prace, aby wydobyć spod alejek (bo spod grobów nie było im wolno) naszych Żołnierzy Niezłomnych. W małych trumienkach naukowcy złożyli szczątki czterech osób – tylu udało się wydobyć, nie naruszając pomników. I co się stało dalej? Nagle pojawiła się policja i razem z prokuratorem zabezpieczyła teren. Prof. Szwagrzyk był przesłuchiwany. Po kilku godzinach zakład pogrzebowy wywiózł trumienki w nieznanym kierunku. Naukowców odsunięto od sprawy. Zdezorientowani wolontariusze mieli łzy w oczach. Potem potwierdziły się niepokojące informacje, że o interwencję w sprawie prowadzonej przez historyka IPN‑u wnosił... prokurator IPN‑u (szef Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu Dariusz Gabrel). To on poprosił o pomoc prokuraturę powszechną.

Komunikat prokuratury miał tłumaczyć tę niebywałą sytuację: „W toku prac archeologicznych nie ustalono tożsamości ofiar ani też nie określono czasu i okoliczności ich zgonu”.
Ostatni komunikat prokuratury brzmi jakże odmiennie: „Mamy protokoły wstępne, z których wynika, że są to szczątki sprzed 50–60 lat”. I wszystko wskazuje na to, że śledztwo wróci do IPN‑u.
A ponieważ w tej sprawie też powielane są nieprawdziwe głosy, że wszystko było OK, trzeba ponowić pytanie: Komu potrzebna była ta farsa?

I ostatnia sprawa. Pojawiają się kolejne alarmujące informacje, że znów zabrakło pieniędzy na identyfikacje naszych Żołnierzy Niezłomnych. Rezerwa budżetowa, w postaci 1 mln zł na badania genetyczne, została co prawda IPN‑owi przyznana, ale nie trafiła do naukowców. Z moich informacji wynika, że decyzję musi podjąć Donald Tusk…
 
Tadeusz Płużański. Publicysta, szef działu Opinie „Super Expressu”, autor książek o nierozliczonych zbrodniach komunistycznych: „Bestie”, „Bestie 2”, „Oprawcy. Zbrodnie bez kary”, „Lista oprawców”, prezes Fundacji „Łączka”.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tadeusz Płużański