Paweł Wroński w „Gazecie Wyborczej” krytykuje pomalowanie farbą pomnika generała Armii Czerwonej. Ani słowem nie wspomina o tym, że zniszczenie obelisku akurat teraz mogło służyć rosyjskiej propagandzie. Że mogło być prowokacją rosyjskich służb. Ale nie to jest głównym lejtmotywem tekstu Wrońskiego. Publicysta „Gazety Wyborczej” rozprawia się z „ipeenowską wersją historii”.
„Nasze dzieci będą się uczyć, że II wojna światowa zaczęła się 17 września. Po 1945 r. Polska znalazła się pod drugą okupacją [...], która trwała do 1989 r. [...] Tylko co to będzie miało wspólnego z prawdą? I co nasi żołnierze razem z Armią Czerwoną robili w maju 1945 r. w Berlinie?” – pyta retorycznie publicysta. I udowadnia, że gdyby nie dzielni krasnoarmiejcy, dziś narodu polskiego w ogóle by nie było (sic!). Trzeba przyznać, że powyższej argumentacji nie powstydziliby się ani prorosyjscy narodowcy, których „Gazeta Wyborcza“ rzekomo zwalcza, ani Władimir Kirianow, przedstawiciel Putinowskich mediów w Polsce. Władimir Putin, Krzysztof Bosak, Marine Le Pen zyskali w osobie publicysty „GW” godnego sojusznika.
Autor jest redaktorem naczelnym serwisów: telegraf24.waw.pl,
kielce.telegraf24.pl
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Przemysław Harczuk