Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Tusk nadal jest z Putinem

Samolot malezyjskich linii lotniczych bez wcześniejszych alertów zniknął z radarów podczas lotu do Pekinu. Gdy zamykaliśmy ten numer „GP”, jego los nadal pozostawał nieznany.

Samolot malezyjskich linii lotniczych bez wcześniejszych alertów zniknął z radarów podczas lotu do Pekinu. Gdy zamykaliśmy ten numer „GP”, jego los nadal pozostawał nieznany. Trwały zakrojone na szeroką skalę poszukiwania, a władze z Kuala Lumpur poprosiły o pomoc w ustaleniu przebiegu zdarzeń i przyczyn katastrofy lub zamachu terrorystycznego – bo i taką wersję przyjęto jako równie uprawnioną – specjalistów z innych państw. Przypominam, że po 10 kwietnia 2010 r. rząd RP, z premierem Tuskiem na czele, dezawuował wszelkie tego typu pomysły. Było tylko jedno źródło nieocenionych, obiektywnych specjalistów, z którego lider Platformy postanowił czerpać garściami – Rosja. Przyboczny premiera, wówczas jego rzecznik, wyjazd szefa zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej do Stanów nazywał „współpracą z obcym mocarstwem”. Dziś tego samego określenia używają przyboczni Władimira Putina wobec Ukraińców protestujących na Majdanie Niepodległości. Ktoś może powiedzieć: chwila, przecież szef polskiego rządu od niespełna dwóch tygodni inaczej ocenia Rosję i jej prezydenta, mówi o groźbie wojny i grzmi o zagrożeniu ze strony Moskwy – może więc warto naszego premiera docenić i zaprzestać krytyki. Przepraszam, ale ode mnie nie doczeka się gratulacji, bo to nawrócenie traktuję jako kompletnie niewiarygodne. Donald Tusk i jego partia nie zmienili zdania o Rosji, to bieg zdarzeń zmienił ich sytuację i wymusił krytykowanie Kremla. Szef rządu i prezydent muszą odcinać się od tego, co Putin wyrabia na Ukrainie, bo widzą nastroje Polaków. Gdyby teraz wygłaszali peany, które serwowali opinii publicznej po 10 kwietnia (m.in. o europejskości Rosji, wyjątkowym profesjonalizmie, poszanowaniu prawa itd.), o przychylności wyborców mogliby od razu zapomnieć. Poza tym nie jest wykluczone, iż właśnie do nich dotarło, i to na serio, kim jest główny dowodzący na Kremlu i jak potrafi być bezwzględny. Idę o zakład, że Tuskowi i jego kamratom skóra cierpnie na myśl o ewentualnych nagraniach rozmów przed 10 kwietnia (choćby z biesiady Arabskiego z człowiekiem Putina w jednej z moskiewskich restauracji) czy tych z dnia katastrofy lub nieco późniejszych. Nie wiem, czy są one zapisem zdrady, czy raczej porażającej uległości w sytuacji, która w głowie szefa rządu naszego kraju powinna zapalić wszystkie czerwone lampki. Tak, nie ma dowodów na to, że takie nagrania w ogóle istnieją – to prawda. Ale jest bardzo silna poszlaka – praktyka działania macierzystej instytucji Władimira Putina, czyli KGB. Wojna propagandowa wokół Ukrainy pokazuje jednoznacznie, że ze stosowania tych metod prezydent FR w najmniejszym stopniu nie zrezygnował. Paradoksalnie, dzisiejsza antyrosyjskość Tuska i PO to jedyna szansa na obronę przed konsekwencjami ujawnienia takich nagrań. Można będzie mówić o zemście, manipulacji, kłamstwach, które mają podzielić Polaków i usunąć broniący Ukrainy polski rząd, oraz liczyć na to, że świadomość powagi sytuacji międzynarodowej zablokuje opozycję. Dlatego też nie mam wątpliwości, że miarą wiarygodności Donalda Tuska w sprawie Rosji nie jest Ukraina (albo tylko Ukraina), lecz Smoleńsk. I dopiero działania otwierające drogę uczciwemu wyjaśnieniu przyczyn tragedii z 10 kwietnia 2010 r. będzie można potraktować jako aktywność wykraczającą poza doraźne ratowanie swojej pozycji. Jak na razie, w sprawie śmierci prezydenta RP, generalicji i najwyższych polskich urzędników Tusk jest nadal stronnikiem Władimira Putina.

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska-Hejke