Przy okazji Euro 2024 organizujący turniej Niemcy usłyszeli sporo słów krytyki. Powszechne niezadowolenie kibiców, którzy wybrali się na mistrzostwa Europy wywołały problemy z transportem. Kłopoty niemieckiej kolej dotknęły również drużyn startujących na imprezie.
Głośnym echem odbiła się w mediach sytuacja, gdy Duńczycy postanowili na mecz 1/8 finału Euro 2024 z Niemcami udać się samolotem. Taka decyzja wydawała się logiczna, bowiem mieli dwa dni mniej na wypoczynek od rywala, a dodatkowo skomplikowane połączenie kolejowe pomiędzy swoją bazą treningową na turnieju i Dortmundem, gdzie odbywał się mecz... UEFA w tej sytuacji ukarała Duńczyków... za podwyższoną emisję CO2.
Skomplikowane połączenia i przewaga logistyczna niektórych drużyn, to jedno, ale powszechne problemy z opóźnieniami pociągów to zupełnie inna bajka. Angielski "Telegraph" zauważa, że na Euro 2024 kłopoty z podróżą niemieckimi pociągami mieli nie tylko kibice, ale także dziennikarze, a nawet oficjele. W trakcie turnieju Michael Peterson, członek zarządu Deutsche Bahn, opublikował nawet specjalne przeprosiny, ale sytuacja nie uległa przez to poprawie.
Opóźnienia pociągu dotknęły polską drużynę podróżującą na mecz z Austrią. Jeszcze większe kłopoty mieli Holendrzy przed półfinałem Euro 2024. Do hotelu w Dortmundzie dotarli z czterogodzinnym opóźnieniem, a sytuacja miała miejsce przecież w ostatniej fazie turnieju, gdy przeciążenie niemieckich kolej nie powinno być tak duże.
Musimy pracować nad infrastrukturą. Podobało nam się, że kibice chętnie podróżowali pociągami, ale na niektóre sytuacje koleje nie mają wpływu. Jeśli na torach są zwierzęta, a tak było przy okazji odwołanego pociągu holenderskiej drużyny, nic na to nie można poradzić. Na zwierzęta nie ma rady
– powiedział po turnieju dyrektor Euro 2024, Philipp Lahm, cytowany przez sport.tvp.pl.