GaPol: TRUMP wypowiada wojnę cenzurze » CZYTAJ TERAZ »

Sowieckie mordy kontra "Jack Strong"

Są wszędzie. Otwieram gazetę: sowieckie mordy, włączam telewizor: sowieckie mordy, Internet: to samo.

Są wszędzie. Otwieram gazetę: sowieckie mordy, włączam telewizor: sowieckie mordy, Internet: to samo. „Wszyscy chcielibyśmy być jak Kościuszko, ale nasze serca mają sowieckie mordy” – mówi w filmie „Jack Strong” do pułkownika Ryszarda Kuklińskiego jeden z oficerów, który wziął udział w masakrze na wybrzeżu i strzelał do ludzi. Tymi słowami filmowy bohater idealnie oddaje stan duszy tych wszystkich, którzy w rzekomo wolnej Polsce, wciąż mają serca z „sowieckimi mordami”.
 
Dlaczego jednak to te „sowieckie mordy” dziś pouczają nas ze szklanego ekranu i to one stały się w wolnej Polsce autorytetami i „ludźmi honoru”? Czyżby płk. Kukliński przegrał, a wygrały psy tropiące, które do 1997 r. były gotowe go zabić, bo przecież dopiero wtedy zniesiono karę śmierci? A może wygrali ci co pozbawili życia jego synów? Kto ma łatwiej w III RP – ci którzy stracili zdrowie na walce o niepodległość, czy ci którzy zdobywali kolejne stopnie w wojsku dzięki takim „dokonaniom” jak rozkazy strzelania do protestujących? Kto ma wyższe emerytury?

To wszystko są pytania, których trudno uniknąć po obejrzeniu „Jack Stronga”. Niezależnie od tego jak odpowiemy na te pytania – to dobrze że film mobilizuje nas by dokonać poważnego podsumowania III RP.

Często słyszymy dziś tezę o tym, że nieważne kto w Polsce rządził i jak tą władzę po II wojnie światowej zdobył, płk. Ryszard Kukliński zdradził swój kraj. Po pierwsze: sam fakt że tak często słyszymy tą tezę najlepiej świadczy o tym, że PRL-owscy włodarze Polski wciąż mają tu bardzo dużo do powiedzenia. Po drugie te „autorytety” spod znaku LWP, SB, czy WSI przemilczają jedną, niezwykle istotną rzecz. Coś, co na szczęście zostało mocno podkreślone w „Jack Strongu”. Jedyne informacje jakie płk. Kukliński przekazywał Amerykanom, to plany sowieckiego wykorzystania terenu Polski jako nuklearnego placu boju. Nawet nie materiały wojska ludowego, nie dokumenty PRL-owskie. Sowieckie.
Własność ZSRR, coś co mogło zaszkodzić Związkowi Sowieckiemu. Tak więc logicznie rzecz biorąc, skoro to przeszkadza Dukaczewskim, Michnikom, Makowskim, Olejnikom, Koziejom czy Czempińskim - to oni nie tylko bronią swojego ukochanego PRL-u. Oni bronią własności ZSRR i jego „godności”, którą „zdradził” Kukliński.


Realny wybór

Po trzecie oceniając postać płk. Kuklińskiego, trudno tkwić w rozkroku. Albo uznajemy że PRL były rządami okupanta, państwem bez legitymacji do rządzenia, a ci którzy w armii zgadzali się na to, by Polska na mapach wojskowych była drugą Hiroszimą to zdrajcy, których należy ukarać. Albo uznajemy że to Jaruzelski, Kiszczak, Dukaczewski są naszymi bohaterami, „ludźmi honoru”, a obowiązkiem III RP jest ich sowicie wynagradzać, honorować medalami, zapraszać na posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego oraz bronić dobrego imienia Armii Czerwonej i ZSRR.

Czyim bohaterem jest płk. Kukliński, a dal kogo jest on zdrajcą? To też jest pytanie, które pozwala ocenić kto do jakiej frakcji należy, bądź też jaką wspiera. W końcu jak powiedział Wojciech Jaruzelski „jeśli uznamy Kuklińskiego za bohatera, to znaczy, że my jesteśmy zdrajcami”. To zresztą wyczuwa doskonale również Monika Olejnik, która oburzając się na sugerowanie, że tworzy „resortową rodzinę” III RP, sama płk. Kuklińskiego uznaje za cudzego bohatera, którego należałoby "zbadać" w komisji śledczej.
Przy okazji ataku na Antoniego Macierewicza i kolejnego tekstu obronnego WSI, stwierdziła, że „może powinna powstać komisja do spraw pułkownika Kuklińskiego”, ale niestety „chyba ma małe szanse, bo przecież Amerykanie nie pozwolą, żeby deprecjonować ich bohatera”.

Rzeczywiście pani Olejnik, ma pani rację. To nie jest wasz bohater, bo płk. Kukliński dla zdrajców zawsze będzie zdrajcą. I w filmie „Jack Strong” już ćwierć miliona Polaków zobaczyło ten realny podział. Prawdziwych zdrajców, czyli tych co w resortowych mediach do dziś atakują śp. pułkownika i bohatera, który wybrał ratowanie swojego kraju i powiadomił USA o realnym, nuklearnym zagrożeniu w jakim znalazła się Polska, przekazując im sowieckie plany wojskowe. Dzięki temu uratował nas i – co na Zachodzie mówi się otwarcie – świat od III wojny światowej.

Czas na następny krok: Dobicie czerwonej bestii. Odsunięcie prawdziwych zdrajców z życia publicznego i docenienie płk. Kuklińskiego, najpierw przez polskie państwo, a następnie poprzez promocję tej postaci w Europie na świecie.

 



Źródło: niezalezna.pl

Samuel Pereira