Prezydent Sopotu Jacek Karnowski miał dotąd szczęście. Ciążyło na nim osiem zarzutów, w tym siedem korupcyjnych. Był totalnie skompromitowany. Premier uważał, że należy go odwołać ze stanowiska. Ale koledzy go wybronili. Po drodze kilka spraw zostało umorzonych. Ostatnio jednak noga mu się powinęła – nie został uwolniony od zarzutu przyjmowania łapówek od jednego z dilerów samochodowych.
Śledczy zarzucili mu, że przyjął łapówkę w postaci napraw auta, co było warte ponad 17 tys. zł. Przypomnijmy, że wątek ten został prawomocnie umorzony przez Sąd Okręgowy w Gdańsku, który uznał, że o łapówce nie może być mowy, bo prokuratura... nie wskazała korzyści, jakie miał odnieść diler (np. w postaci przychylnej decyzji). Kasacja prokuratora generalnego zwracała uwagę, że sąd gdański orzekał, naruszając procedurę karną, w dodatku nie znając całości akt! Teraz sąd, do którego trafiła kasacja, uznał, że łapownictwo nie musi być związane z uzyskaniem konkretnej korzyści, a „może sprowadzać się do dążenia zapewnienia sobie przychylności osoby pełniącej funkcję publiczną”. Sprawa trafi ponownie do sądu w Sopocie. Ale Karnowski nadal rządzi miastem. Ile osób może liczyć na jego przychylność?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas