Głośny performance biegłej w tej dziedzinie pani Joanny z Krakowa nasunął mi myśl o ciężkiej doli osób, które z racji zawodu muszą mieć do czynienia z osobami tego typu – jednocześnie zaburzonymi, a zarazem cwanymi i grającymi umiejętnie na nieszczęściu, które je dotknęło.
Jak marszałkowie naszego Sejmu muszący znosić wygłupy na przemian z dzikimi wrzaskami nawiedzonych posłanek tzw. opozycji. Jeszcze gorszy zgryz mają dziennikarze prowadzący programy z udziałem polityczek – czy czasem nie pójść śladem psychiatry i dzwonić cichaczem na 112 z komunikatem: „Mam tu w studiu pewną panią, która wydaje się groźna dla otoczenia, w pierwszej kolejności dla samej siebie!”.
Może więc lepiej zrezygnować z prezentowania publicznie ich duchowych i intelektualnych niedomagań? 15 października jest szansa skierowania zaburzonych na dłuższy urlop zdrowotny, pomóżmy im!