Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

„Diablo” Włodarczyk dla Niezalezna.pl: Chcę bezpiecznego kraju dla moich dzieci, a Polska jest bezpieczna

"Ja w ogóle lubię ludzi i mam do nich zaufanie, dlatego zakładam, że politycy też chcą dobrze dla mojego kraju. A na ringu? Bokser ma dwie ręce, którymi zadaje ciosy. Ma tylko tyle, i aż tyle. Poza tym nogi do chodzenia, głowę do myślenia. Tym musi pokonać przeciwnika" - mówi nam w szczerej rozmowie Krzysztof "Diablo" Włodarczyk, były mistrz świata organizacji WBC oraz IBF w kategorii junior ciężkiej, który wygrał ponad 60 walk na zawodowym ringu.

Francisco Palacios i Krzysztof Włodarczyk
Francisco Palacios i Krzysztof Włodarczyk
J.Pijarowski/ praca własna - https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0/

Niezalezna.pl: Niedawno w Białymstoku miała miejsce gala "KnockOut Boxing Night", w trakcie której odniósł pan kolejne zwycięstwo przez nokaut nad Kanadyjczykiem Sylvere Louisem. Czy to oznacza powrót do dobrej formy?

Krzysztof Włodarczyk:Trudno jednoznacznie powiedzieć. Byłem zestresowany, nawet sam nie wiem, dlaczego. Wydaje mi się, że im człowiek jest starszy tym bardziej analizuje okoliczności i zastanawia się nad nimi. A wtedy, pojawia się - nie nazwę tego strachem, ale obawą przed niepowodzeniem. Takie obawy się pojawiają, w szczególności, jeśli boksuje się z tak doświadczonym zawodnikiem. Z drugiej strony tylko głupi się nie boi. Tak się mówi w naszej dyscyplinie. Kiedy wchodzimy do ringu nie analizujemy, jakie mogą być konsekwencje. W ogóle nie do końca myślimy. Z Sylvere Louisem początkowe rundy były koncepcyjne, potem dobrą koncepcję walki zgubiłem. Coś innego weszło mi do głowy. Trener w trzeciej rundzie, zwrócił mi na to uwagę i pomyślałem: "No to kończymy!". I skończyłem walkę. Stało się, tak jak - się stać powinno.

To była pana kolejna zwycięska walka po tym, jak odbył pan karę więzienia. Co pobyt w zakładzie karnym zmienił w pana życiu?

Postanowiłem nigdy tam nie wracać! Żyć zgodnie z literą prawa. Przestrzegać go. Zasady są po coś. Gdybyśmy ich nie mieli - panowałby rozgardiasz.

No właśnie. Kiedy obserwowaliśmy rzekomy marsz "wolności i demokracji" zorganizowany 4 czerwca przez opozycję można było zauważyć, wśród uczestników wiele agresji, wulgaryzmów, inwektyw w stosunku do rządzących. Jest pan osobą publiczną i w ringu stawia na zasady fair play. Czy w pana opinii w życiu publicznym powinno być aż tyle agresji i nienawiści?

Jest takie stare powiedzenie, kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień... Żyję w Polsce bez małych przerw niespełna 42 lata. Ten kraj zrobił ogromny postęp na każdym polu, mnie żyje się naprawdę dobrze. Czasy są czasem lepsze, a czasem gorsze. To, że np. ceny nieruchomości idą w górę, to naturalne - i będą szły - ponieważ Polska staje się coraz bardziej atrakcyjnym krajem do życia. Jest bezpiecznie - a to bardzo ważne w dzisiejszej rzeczywistości, gdzie wojna i konflikty wewnętrzne są tuż obok. Fale imigrantów przetaczają się przez tereny sąsiedzkie. Ja chcę bezpiecznego kraju dla moich dzieci z dobrą edukacją - i to mam. Dlatego nie narzekam i staram się współpracować z ludźmi. Ja w ogóle lubię ludzi i mam do nich zaufanie, dlatego zakładam, że chcą dobrze. Jeśli chcemy dobrze, róbmy dobrze. Myślmy o dobru wspólnym, a nie tylko o sobie. 

Zawiedzione zaufanie to brak autorytetów w społeczeństwie. Zwłaszcza u młodych...

Tak wytłumaczę to na przykładzie sportu. Młodzi, pewne grono jest związane ze sportem i boksem, ale dla bardzo dużej części clown, który robi z siebie głupka w internecie i nie ma żadnych sportowych osiągnięć, otrzymuje 5-10 milionów polubień i jest autorytetem. Staje się idolem. W latach 70., 80., 90. było inaczej. Pamiętam, kiedy oglądałem w 1996 roku olimpiadę, boksuję od 1995 roku, Polak - Tomek Borowski, został wręcz okradziony z medalu olimpijskiego. Tomek boksował z Turkiem, a sędziowie byli pochodzenia tureckiego. To zaważyło na tym, że nie dostał medalu, choć zwyciężył bezapelacyjnie. Jego występ to było olbrzymie osiągnięcie. A ja byłem wściekły oglądając tę sytuację, krzyczałem do mojego taty, jak to możliwe. Dziś występ polskiego boksera na olimpiadzie, gdyby nawet do niego doszło - pewnie, by wśród młodych wrażenia nie zrobił. Ale 30, 40 lat temu polscy bokserzy, którzy m.in. wystąpili na olimpiadzie byli autorytetami, dla nas młodych chłopaków.

Tacy ludzie jak nieżyjący już niestety Zbigniew Pietrzykowski, który walczył z Cassiusem Clayem późniejszym Muhammadem Alim, dwukrotny olimpijczyk Jerzy Kulej oraz zdobywca złota na olimpiadzie w Tokio - Marian Kasprzyk, czy zawodnik i trener Zbyszek Raubo byli idolami. Oni rozsławili nasz kraj. Byli wspaniali. Sportowcy na całym świecie bali się Polaków, tak jak teraz boją się np. Kubańczyków. Mieliśmy swoją szkołę boksu. Oczywiście Jerzy Kulej szramy na twarzy miał nie po boksie... Ale takie było życie. Dziś autorytety pouciekały. Dla młodych liczą się gry, TikTok, YouTube, followersi. Normalność odeszła do lamusa...

Pana plany na najbliższy czas?

Być w formie do walki! Nieprzygotowany nie mogę wejść do ringu. Niektórym się wydaje, że wystarczy wyjść i poskakać: 3 rundy po 3 minuty. Jeśli dla kogoś, to takie proste zapraszam do wyjścia na jedną minutę... W czasie np. zbiórki charytatywnej. Bokser ma dwie ręce, którymi zadaje ciosy. Ma tylko tyle, i aż tyle. Poza tym nogi do chodzenia, głowę do myślenia. Tym musi pokonać przeciwnika...

W czasie wizyty w Żywcu, zaproponował pan burmistrzowi tego miasta Antoniemu Szlagorowi stoczenie walki na ringu. Dochód ze spotkania zostanie przekazany osobie potrzebującej. A burmistrz podjął rękawicę...

Bardzo podziwiam ludzi w wieku dojrzałym, jak pan Antoni Szlagor, który jest starszy od mojego taty, nie tylko sportowców, ale ludzi, którzy coś robią. Mają chęć do działania i energię. Wiek, to tylko liczba. Trenuję boks od 28 lat. Jestem doświadczonym zawodnikiem. Nie chodzi o to, by polatać przy worku, walka z człowiekiem wygląda zupełnie inaczej. Na ringu wszystko może się zdarzyć. To, że ktoś odlatuje w czasie treningu nic nie oznacza. Liczy się szybkość, ruchliwość na ringu.

Podziwiam ludzi, którzy podejmują wyzwania. Mamy w Polsce 38 milionów ludzi. Niech każdy przekaże na fundację dobroczynną jedną złotówkę. Wydajemy pieniądze na bzdury, głupoty, rzeczy niepotrzebne. I to setki tysięcy złotych. A np. terapia jednego dziecka chorego na SMA kosztuje 9 - 10 mln zł. Gdyby każdy dał złotówkę można byłoby uratować kilkoro chorych dzieci. Myślę, że wyjście do ringu ze strony pana burmistrza wymaga odwagi. Wielkiej. Wielu innych pomyślałoby, "dostanę w trąbę" i stracę przytomność. A my będziemy bawić się sportem, boksem. I zrobimy coś dobrego dla innych. I to się liczy!


Krzysztof "Diablo" Włodarczyk - były mistrz świata organizacji WBC oraz IBF w kategorii junior ciężkiej, waga do 200 funtów. W walce o tytuł mistrza świata pokonał 6 zawodników. Wygrał ponad 60 walk na zawodowym ringu.
Amatorskie zajęcia bokserskie rozpoczął w wieku 14 lat, dołączając do warszawskiego klubu „Gwardia”. Jako amator. Pięściarz na zawodowstwo przeszedł mając 19 lat.

Pierwszą zawodową walkę stoczył w 2000 r. Podczas debiutu pokonał przez nokaut w 2 rundzie Bułgara Andreia Georgieva. W 2001 r. stoczył walkę o wakujący pas interkontynentalnego mistrza świata federacji IBF, wygrał przez techniczny nokaut w 10 rundzie, z Włochem Vincenzo Rossitto. Był to pierwszy pojedynek, który „Diablo” stoczył poza granicami Polski. Na zawodowym ringu walczył m.in. z Amerykaninem Steve’m Cunninghamem, Portorykańczykiem Francisco Palaciosem, czy Rosjaninem Rachimem Czachkijewem. Za „najbardziej dramatyczną walkę” w 2009 r. odebrał pięściarskiego Oscara. Statuetka była w kształcie pięści Mike'a Tysona.

Zagrał w serialach m.in. „M jak miłość”, czy „Samo życie”, filmie „Ring wolny”, brał też udział w programach typu talk show oraz satyrycznych.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Krzysztof "Diablo" Włodarczyk #Krzysztof Włodarczyk #boks

Agnieszka Kołodziejczyk