Nie dalej niż kilkanaście dni temu słyszeliśmy jak premier chwalił Jacka Rostowskiego jako genialnego ministra finansów, który miał nam zapewnić skok cywilizacyjny.
Zaraz potem okazało się, że Rostowski się zmęczył i postanowił puścić ekonomiczne stery zielonej wyspy. W tej sytuacji premier wyciągnął królika z kapelusza – Mateusza Szczurka, przedstawiciela lobby banków zagranicznych. Taka sytuacja w Europie byłaby ewenementem. Jest nie do pomyślenia, by np. w Niemczech ministra finansów Wolfganga Schäublego zastąpił nagle prezes amerykańskiego banku inwestycyjnego. Gdyby tak się stało, wybuchłaby gigantyczna awantura. Wyzwania, które odziedziczył po ministrze Rostowskim Mateusz Szczurek, są dramatyczne. Dług publiczny jest tak olbrzymi, że nawet po skoku na OFE sytuacja nie musi znacząco się poprawić. Tymczasem obywatele chcieliby wiedzieć, czego mają dotyczyć oszczędności w finansach państwa, o których mówi nowy minister. Czy może naszych rent i emerytur? A może resztek nędznego socjalu, który jeszcze ostał się w III RP?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Janusz Szewczak