Nie minęły dwa dni od ogłoszenia końca kryzysu, a już na konferencji rządu Donalda Tuska okazało się, że Polska ma wielki problem z budżetem na przyszły rok i z dużym deficytem. Po pomyłkach ministra Jacka Rostowskiego, którego kalkulacje rozminęły się w ostatnim czasie z rzeczywistością o kilkadziesiąt miliardów złotych – choćby w tegorocznym budżecie – wydaje się wątpliwe, czy jest on w stanie stworzyć realny budżet na przyszły rok. Rządowe wskaźniki makroekonomiczne są przyjęte na wyrost i czeka nas powtórka z rozrywki, czyli kolejna nowelizacja.
Widać wyraźnie, że ożywienie gospodarcze, o którym mówi rząd, ma wymiar wyłącznie propagandowy i statystyczny. Wystarczy, że w danym miesiącu jest o jeden dzień roboczy więcej, a już wskaźniki szybują w górę, co pokazuje, jak wątła jest polska gospodarka. Rząd zapowiada, że wzrost PKB sięgnie w przyszłym roku 2,5 proc. Jakim cudem, skoro obecnie wzrost wynosi niewiele ponad 1 proc.?
Gabinet Tuska nie wyciągnął wniosków ze swojej wcześniejszej kompromitacji i tworzy kolejne wirtualne byty ekonomiczne.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Janusz Szewczak