Prowokacja – zwłaszcza ta organizowana przez służby specjalne – przebiega zawsze w kilku etapach. Dotychczas opisałem najbardziej podstawowe działania prezydenta Rosji i sprzymierzonego z nim prezydenta Białorusi. Warto jednak zatrzymać się na kolejnych etapach destrukcyjnej akcji, która ma wpłynąć na osłabienie polskiego państwa i skłócenie go z całym jego otoczeniem.
Obok klasycznych metod czarnej propagandy i dezinformacji wywiad rosyjski mobilizuje w tej chwili wszystkie swoje aktywa na terenie Polski, aby podważyć zaufanie do władz i postawić jej przedstawicieli w co najmniej dwuznacznym świetle. Teraz dopiero możemy zauważyć, jak potężne wpływy posiada Kreml w „polskich mediach”.
Prowokacja na granicy z Białorusią obok swojego zasadniczego toru – nasyłanie migrantów na granicę i siłowe przepychanie ich w kierunku Polski – ma też kilka innych warstw.
Oto inicjowane są – przez rosyjskich agentów aktywnych i agentów wpływu – wszelkie prowokacyjne opowieści, które potem kolportowane są masowo i dostają się do szerokiego obiegu. W mediach roi się więc od „sercoszczypatielnych historii” o biednych dzieciach konających z mrozu, dzielnych – szlachetnych – młodzieńcach z Bliskiego Wschodu, którzy kilka dni i nocy spędzili w lodowatej rzece, aby dostać się do upragnionej Europy.
Korzystając z infantylizmu wielu środowisk, upowszechnia się też nieprawdziwe informacje o „straszliwie cierpiących zwierzątkach”, jakie towarzyszą „biednym migrantom, którzy chcą dostać się do lepszego świata”. To wszystko klasyka wojny informacyjnej i znany od dawna arsenał służb specjalnych. Putin uruchamia także masową dezinformację na Zachodzie, tak aby postawić Polskę i jej rząd w jak najgorszym świetle. Wykorzystani do tego są nie tylko opłacani przez Kreml agenci, lecz także środowiska podatne na „postępową argumentację”.
Od początku wywołanego przez siebie kryzysu Rosja zainicjowała także kampanię „masowego oburzenia na nieludzkie działania polskich pograniczników i towarzyszących im służb”. „Oburzenie” przebiega zarówno w sposób pasywny – poprzez kolportowanie krzywdzących i polegających na nieprawdziwych argumentach opinii, jak i poprzez inicjowanie aktywnych akcji dywersyjnych. Do takich akcji używa się „autorytety” (oto na granicę jedzie małżeństwo Stuhrów lub żony byłych prezydentów RP) oraz posiadających immunitet parlamentarzystów z ugrupowań, które tradycyjnie władzy są wrogie. Agentura nie ma tu zbyt trudnego zadania, gdyż większość polskiej opozycji jest tak wrogo usposobiona do polskich władz, że czeka jedynie na pretekst, aby im szkodzić. To, że w sytuacji kryzysu politycy szkodzą także polskiemu państwu, zupełnie ich nie obchodzi.
Pojawiają się więc na granicy posłowie polskiego parlamentu, którzy odstawiają tam żenujące teatrzyki tylko po to, aby trafić na łamy wrogich rządowi mediów i zyskać nieco sławy. Ostatnio na granicę zawitała także szczególna wycieczka deputowanych do parlamentu europejskiego zorganizowana przez Janinę Ochojską.
Ochojska od dawna – prywatnie – konsumuje swoje akcje humanitarne, na fali wznieconej przez nie popularności została przecież eurodeputowaną. Wraz z Ochojską na granicy znalazła się dwójka zagranicznych parlamentarzystów oraz Róża Thun i Łukasz Kohut. Usiłowali oni dostać się na granicę, a gdy zostali zatrzymani przez Straż Graniczną, Ochojska zapowiedziała skargę do trybunału w Strasbourgu na polskie państwo. To szczególny rodzaj dywersji, bardzo dla Polski uciążliwy. Wzięli w niej udział ludzie, którzy polskiemu rządowi od dawna życzą jak najgorzej. Skoro jednak nie dostrzegają wyjątkowej sytuacji, w jakiej znalazło się nasze państwo, śmiało można ich nazwać pożytecznymi uczestnikami putinowskiej prowokacji.
Ślązakowiec Kohut, Thun i Ochojska wpakowali się bowiem w grę bardzo czytelną – oto prowokujemy do interwencji polskie służby, potem przedstawiamy tę interwencję jako bezprawną ingerencję w wykonywanie mandatu przez europarlamentarzystów i przez to zyskujemy podstawę do zaskarżenia polskiego państwa i przedstawienia jego organów jako „faszystów”, którzy nie tylko tłumią wolność przybyszów z Bliskiego Wschodu, lecz także bezprawnie uniemożliwiają działanie przedstawicielom parlamentu europejskiego. Sprowokowana przez Ochojską i towarzyszące jej osoby sytuacja zostanie zatem przedstawiona jako przejaw bezprawnych zachowań polskich władz. Fakt, że takie akcje są bardzo na rękę Władimirowi Putinowi i służą osłabianiu państwa polskiego i szczuciu na nie wszelkich możliwych instytucji zagranicznych – europosłów zupełnie nie interesuje.
W przypadku Ochojskiej – podobnie jak wcześniej w odniesieniu do Jerzego Owsiaka – widać teraz wyraźnie cały mechanizm kreowania takich postaci. Najpierw nadaje się im nimb niesamowitych działaczy humanitarnych, aby potem – w stosownym momencie – wykorzystać tak stworzony kapitał społecznego zaufania do ataku na przeciwników politycznych, a w rezultacie na Polskę.