Debata nad wotum nieufności wobec premiera i powołaniem rządu ponadpartyjnego, a także następujące po niej dyskusje publicystyczne pokazały
upadek debaty publicznej. Ponaddwugodzinne wystąpienie lidera opozycji, który bez kartki, w sposób spójny i merytoryczny uzasadniał wniosek opozycji, zderzyły się z prostymi nawoływaniami do lubienia szczawiu czy pokrzykiwaniami o „gardzicielach” demokracji. Przepaść intelektualna uderza. Nie padła żadna merytoryczna odpowiedź. Nie wierzę, że przynajmniej części wyborców PO nie przeszkadza to sprowadzenie debaty do podwórkowej dialektyki. Jednak Donald Tusk zdaje się tego nie zauważać. Być może dlatego, że wie, iż w tym Sejmie wystarczy, jak rzuci garść epitetów. Głosowanie i występy medialne polityków od Solidarnej Polski po SLD pokazują, że premier ma uzasadnione poczucie siły. Znów okazało się, że prócz PiS nie ma opozycji w Sejmie.
Trwanie rządu Tuska obronili Dorn z Millerem i Palikotem. Nic dziś nie wskazuje na to, by tak zbudowana większość sejmowa, polityków w mniej lub bardziej oficjalnych układach z władzą, mogła zdobyć się na wymianę złego rządu. To paradoksalnie oznacza jej upadek. Trzeba tylko jeszcze trochę poczekać.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Joanna Lichocka