Nie, to nie była bitwa, raczej cały ciąg bitew, istna kampania pełna zgiełku i kanonady, zaskakujących przeciwnika manewrów, pułapek i pól minowych. A rozgrywała się na terytorium państwa polskiego, walczące armie zaś posługiwały się tym samym językiem, choć występowały pod różnymi sztandarami. Tylko czy rzeczywiście kontrkandydaci do urzędu prezydenta RP posługiwali się tym samym językiem?
Nowomówcy z partii antypolskich zgodnie z zasadami nowomowy zmieniali znaczenia słów, niekiedy wręcz diametralnie, oskarżając elektorat prezydenta Dudy o wszystkie grzechy główne przeciw religii pseudotolerancji: szowinizm, ciemnogrodzkie religianckie zabobony, tępy opór wobec tych wszystkich genderów i elgebetów dobierających się im do dzieci, no, krótko mówiąc, faszyzm i kwita! I oto 10 mln (z haczykiem) faszystów wybrało 10 mln (z mniejszym haczykiem) postępaków okropnego prezydenta! I co dalej?
Dlaczego strona patriotyczna przegrywa walkę o dusze młodych
Najpierw trzeba by zapytać, skąd się wzięło te 10 mln głosujących na Trzaskowskiego, bo tych chcących reelekcji Andrzeja Dudy łatwiej jest zrozumieć – przez 5 lat jako prezydent RP dał wyraźnie poznać swe zalety i wady. Wsparł go więc żelazny elektorat PiS pamiętający zarówno osiągnięcia w polityce zagranicznej, zwłaszcza w sferze budowania bezpieczeństwa, jak i niefortunne weta, które utrudniły reformę przegniłego sądownictwa. Wsparli go i tzw. zwyczajni ludzie, zazwyczaj głosujący za kontynuacją i stabilizacją, a nawet część elektoratu z obcych obozów, Lewicy, Konfederacji. Starczyło tego, by wygrać z nader niewielką przewagą i mimo radości z kolejnego zwycięstwa Zjednoczona Prawica powinna zamiast świętowania sporządzić gorzki, lecz konieczny rachunek sumienia.
Skoro bowiem większość najmłodszych wyborców oddała swoje głosy na Trzaskowskiego, mimo jego ewidentnej nieumiejętności zarządzania czymkolwiek, to znaczy, że strona patriotyczna właśnie zaczyna przegrywać walkę najważniejszą – o dusze następnego pokolenia! Czym to uwiódł tę młodzież kandydat obciachowej Partii Oszustów? Swą „europejską uczonością”? Wykwintnymi manierami wykształconego chamusia? Beztreściowym „postępowym” bełkotem o tolerancji, ekologii i związkach partnerskich? I ten stek wzajemnie sprzecznych mętnych deklaracji tak zaimponował polskiej młodzieży, nawet wielkiej części wyborców Konfederacji, których tak niedawno ów kandydat lżył jako „faszystów”?
Źle się dzieje w państwie polskim! Uderzmy się we własne piersi – dlaczego tak nieudolnie przekazujemy młodym owe „imponderabilia” Marszałka Piłsudskiego, podstawowe dla ciągłości narodu i jego tożsamości zasady umiłowania ojczyzny i oddania dla państwa, skoro wybrali tandetne i niespójne przesłanie kandydata partii mającej Polskę jedynie za „postaw czerwonego sukna”? Cóż, znaczy to, że w istocie cały system wychowania jest błędny, zepsuty i nieskuteczny, poczynając od przedszkola, a na uniwersytetach kończąc. Jeśli młody człowiek widzi, że nie ma sprawiedliwej kary dla ewidentnych przestępców, bo nie pozwoli ich skrzywdzić równie występna sitwa, znana jako wyższa kasta, to zaczyna sobie słusznie zadawać pytanie: gdzie jest to Prawo i Sprawiedliwość?
Trzeba od nowa i na poważnie podjąć walkę na idee
Tak, my starsi wiemy, jak trudno jest dokonywać reform i naprawiać wszystko naraz, bo wszystko przez lata rządów komuny zostało zepsute, ale doceniając sukcesy, z taką samą jak u młodych niecierpliwością chce się zmian większych, szybszych, bardziej zdecydowanych i nieodwracalnych! Nie rozumiem, dlaczego nie można było w 100. rocznicę wiekopomnego zwycięstwa nad bolszewizmem w 1920 r. postawić w Warszawie porządnego pomnika godnego tej daty! Nie rozumiem, dlaczego dopieszcza się państwowymi dotacjami artystów plujących publicznie na Polskę i współobywateli, nie rozumiem, dlaczego prawo na uniwersytetach wykładają ludzie unurzani w przekrętach zwanych „prywatyzacją”, bo – nie wiem dlaczego – nie ma normalnej ustawy reprywatyzacyjnej...
Czy sławetna „reforma” ministra Gowina doprowadziła do poprawy poziomu polskich uczelni nadal rządzonych przez całe dynastie ludzi o pochodzeniu i mentalności komunistycznej, wspartych przez deprawatorów spod znaku gender? Ależ skąd! Rektorskie kliki tylko się rozbestwiły, poddając cenzurze i ostracyzmowi przyzwoitych uczonych, czego przykładem wściekła nagonka na prof. Aleksandra Nalaskowskiego. Dlaczego państwo toleruje na uniwersytetach szkodliwe antynaukowe bzdury genderyzmu, ewidentnie lewackiej ideologii?
Skoro wszystko to wkurza takiego zgreda jak ja, to nie ma co się dziwić, że część młodych odejdzie do używającej radykalnego języka Konfederacji, a część w ogóle machnie ręką na politykę i w rezultacie prędzej czy później stanie się łupem demagogów typu Trzaskowskiego czy Hołowni, udających bezpartyjnych mędrców. Trzeba więc chyba wszystko zacząć z nowym impetem nie tylko w sferze gospodarki, gdzie jak najsłuszniej planuje się potężne i korzystne dla całego kraju inwestycje, jak budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego. Trzeba od nowa i na poważnie podjąć walkę na idee, bo bez oparcia w nich wszystkie osiągnięcia w dziedzinie ekonomiki łatwo mogą zostać zmarnowane, gdy to przeciwnik polityczny i ideologiczny wygra.
Tylko na kulturze można zbudować ducha narodu
Wygląda na to, że tę smutną prawdę rządzący uświadomili sobie jasno podczas drugiej, popandemicznej części kampanii wyborczej, gdy reelekcja Andrzeja Dudy stanęła pod znakiem zapytania. Odnoszę wrażenie, że uratował go właśnie powrót do imponderabiliów podczas spotkań z owymi zwykłymi ludźmi, którzy z entuzjazmem reagowali na ich obronę przez prezydenta. Obronę godności Polski poniewieranej przez obcych i rodzimych pismaków, godności i bezpieczeństwa normalnej rodziny zagrożonej tęczową ideologią. Myślę, że Andrzej Duda nieraz w trakcie tych spotkań pożałował swej decyzji wetującej ustawę o degradacji sowieckich sługusów typu Jaruzelskiego…
To przecież kwestia symboli, bez których żywego trwania państwo obumiera, co widzimy dziś na zachodzie Europy, gdzie owe symbole – pomniki – niszczy się i obrzydza. A nam na cześć Bitwy Warszawskiej stawiają w stolicy jakiś pokrętny (także ideologicznie) świder i nadal nie ma Muzeum Historii Polski! Niestety, sfera kultury jest nadal najbardziej zaniedbana, a to na niej tylko można zbudować ducha narodu. Bolesne jest, że znaczna część twórców kultury popularnej wspiera partie antypolskie, ale jeszcze smutniejsza jest bezradność państwa w przypadku tak jaskrawych ekscesów jak ohydna „Klątwa” na deskach słynnego niegdyś stołecznego teatru. I brak realnej przeciwwagi – choćby naprawdę wysokonakładowego filmu o zwycięstwie w 1920 r. Kultura popularna została niemal w całości przejęta przez ludzi obojętnych wobec patriotyzmu i wiary.
Kiedy w 2015 r. Andrzej Duda swoim jednak niespodziewanym zwycięstwem torował drogę do sukcesu Zjednoczonej Prawicy, ożył w nas dawny duch Solidarności i dał nam siłę, by stawić czoła wściekłym kontratakom odstawionych od żłoba sitw. Te pięć lat wypełnionych nieustającą walką przyniosło wiele wymiernych sukcesów, jak ukrócenie totalnego złodziejstwa, wzmocnienie prawa, bezpieczeństwa kraju przez realnie działający sojusz z USA, podniesienie poziomu życia i wyrównanie szans Polaków z regionów dotąd zaniedbanych. Jednak wynik wyborów prezydenckich mówi nam, że wszystkiego tego za mało. Po pandemii paniki i przygnębienia w świecie kultury zachodniej widoczne stały się groźne oznaki totalnego ataku sił destrukcyjnych. Nie możemy się łudzić, że nie dojdzie do niego i w Polsce.