W ubiegłym tygodniu na jaw wyszły informacje dotyczące buntu siatkarek reprezentacji Polski, które nie są zadowolone ze współpracy z Jackiem Nawrockim. Za selekcjonerem murem stanął PZPS, który zapowiedział, że wypełni on kontrakt przedłużony do 2022 roku. Teraz sam Nawrocki przyznał, że nie zamierza podawać się do dymisji.
Jacek Nawrocki w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" odniósł się do zarzutów zawodniczek. Zauważył, że wiele krytycznych uwag jest bardzo ogólnikowa. Trener wskazał także, że przedstawiony przez siatkarki obraz "totalnej katastrofy" w drużynie nie odpowiada prawdzie i jest krzywdzący dla niego osobiście.
Nawrocki przyjmuje konstruktywną krytykę, ale uważa że oświadczenie opublikowane przez siatkarki przedstawia zafałszowany obraz rzeczywistości. Zapowiada, że będzie rozmawiał z zawodniczkami i próbował wyjaśnić źródło problemów.
Trener przyznał, że po publikacji "Gazety Wyborczej" od której zaczęła się medialna burza myślał o dymisji.
Ale gdy zobaczyłem zarzuty w przytaczanym oświadczeniu, zmieniłem zdanie. Uważam, że ja, moi współpracownicy i zawodniczki włożyliśmy bardzo dużo pracy i serca w ten zespół nie po to, żeby teraz zniszczyć dobry wizerunek i obraz reprezentacji. Ta drużyna zdobyła zaufanie kibiców, na jej mecze przychodziło po 10 tysięcy ludzi, cały czas szliśmy do góry, czyniliśmy postępy
- powiedział Nawrocki "Przeglądowi Sportowemu" zapowiadając jednocześnie, że kontynuacja pracy z reprezentacją to dla niego najważniejsze sportowe wyzwanie w życiu.