Decyzję sądu poprzedziły publiczne wypowiedzi polityków opozycji, m.in. Władysława Kosiniaka-Kamysza, który raczył wezwać sędziów do odrzucenia wniosku Prawa i Sprawiedliwości i stwierdził, że będzie to test wiarygodności dla w części nowego składu SN. Oczywiście zdaniem polityków systemu III RP tylko w przypadku odrzucenia wniosku PiS sąd może być wiarygodny, gdyby zaś zajął stanowisko przeciwne, byłby rzecz jasna sądem upartyjnionym, PiS-owskim itp. Ta wprost i bez żadnego zażenowania wyrażona presja na sędziów przez polityków opozycji i groźba deprecjonowania statusu tej instytucji powinna wywołać skandal. Oczywiście nie wywołała, bo mechanizm skandalu w takich przypadkach jest neutralizowany przez media postkomuny i jej ekspertów. Zatem zdaniem opozycji Sąd Najwyższy przeszedł test wiarygodności. Ale tym samym nie sprawdziły się jej zapowiedzi, że reforma wymiaru sprawiedliwości uzależnia sądy od władzy. I tak oto opozycja znów zapędziła się w kozi róg.