Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Czy powróci ten wiatr?

Zmarłego parę dni temu Wołodię Bukowskiego, słynnego rosyjskiego dysydenta i świetnego pisarza, poznałem w niezwykłym momencie dziejowym: przybył do Polski po „końcu komunizmu” 4 czerwca 1989 r.

Byłem jego tłumaczem w słynnym Salonie 101 Małgosi Bocheńskiej i po całej nocy spotkań z ludźmi Solidarności krytycznymi wobec Okrągłego Stołu i oceanie wypitej wspólnie whisky zaskoczył mnie przenikliwą diagnozą: „Jerzy, coście zrobili najlepszego? W miejsce bolszewików wybraliście mieńszewików!”. Tak, chorował, ale do jego przedwczesnej śmierci bez wątpienia przyczyniła się kampania lewactwa, które oskarżyło go o pedofilię. Szlachetny, odważny, walczył o wolność we własnym kraju, a Polskę ukochał za ten gen wolności, który sam miał w sobie. Odszedł jeden z ostatnich prawdziwych „przyjaciół Moskali”.

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Bukowski

Jerzy Lubach