Komu coś mówi data 16 października 1978 r.? Z pomocą Google już wiemy: ach, to to! Pamiętam, jak wiadomość o wyborze Polaka na papieża wyłoniła się z trzasków i szumów Radia Wolna Europa. Studiowałem wtedy w szkole filmowej w Moskwie i doprawdy wyglądało to surrealistycznie, gdy do „polskiego” pokoju w akademiku bez przerwy wpadali z gratulacjami nie tylko katoliccy Litwini, lecz także Gruzini, Estończycy, Azerbejdżanie, a nawet Mongołowie.
Nikt nic o zagadkowym Wojtyle nie wiedział, ale wszystkich owładnęło jakieś dziwne przeczucie, że zaczyna się coś na skalę globu… Nie wierzyliśmy, a stało się – runął Związek Sowiecki, wyzwoliła się Polska i narody jeszcze bardziej od nas uciemiężone. A dziś w Sejmie Rzeczypospolitej, w którym On kiedyś wystąpił jak król naszych serc i dusz, są ci, co „nie płakali po papieżu”.