Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Płonące żagwie na nasze głowy

Ciąży na nas, dorosłych, potworne zaniechanie. Przemilczana krzywda wołająca o pomstę do nieba. W naszej cywilizacji, powołującej się na chrześcijańskie i humanistyczne wartości wysokie, niemal systemowo krzywdzi się dzieci. I panuje wokół tej krzywdy jakaś niewytłumaczalna zmowa milczenia. Od czasu do czasu wychodzą na jaw potworności.

Profesor Andrew MacLeod, były szef Centrum Koordynacji ds. Kryzysu przy ONZ, oszacował, że pracownicy ONZ mogą być odpowiedzialni nawet za 60 tys. gwałtów. Używają oni bowiem swojej pozycji do wykorzystywania ludzi, których mieli chronić. Dokumenty potwierdzające te oskarżenia przekazał do Departamentu ds. Rozwoju Międzynarodowego Wielkiej Brytanii rok temu. Parę miesięcy wcześniej sekretarz Generalny ONZ António Guterres przyznał, że w 2016 roku pracownicy tej instytucji byli odpowiedzialni za 311 przypadków wykorzystywania seksualnego tylko w jednym miesiącu. – Są dziesiątki tysięcy pracowników ze skłonnościami pedofilskimi na całym świecie, ale kiedy nosisz koszulkę UNICEF-u, nikt nawet nie pyta, jakie są twoje zamiary – podsumował MacLeod. 

We Włoszech rozbito niedawno zorganizowaną grupę przestępczą, którą tworzyli przedstawiciele lokalnych władz, pracownicy socjalni, lekarze, psychologowie oraz psychoterapeuci związani z organizacją pozarządową o nazwie „Hansel & Gretel” (Jaś i Małgosia). W majestacie prawa odbierano dzieci ich naturalnym rodzicom i przekazywano małoletnie ofiary rodzinom zastępczym, w tym parom homoseksualnym czy właścicielom sex shopów. Dokonywano przy tym ordynarnych fałszerstw oraz poddawano dzieci praniu mózgu przy użyciu elektrowstrząsów. 

Jugendamty w Berlinie od lat 60. oddawały dzieci z rozbitych rodzin pod opiekę pedofilom, którzy je regularnie gwałcili. Sprawę opisał tygodnik „Der Spiegel”. 

Gwiazdor muzyki pop zapłacił rodzinom molestowanych przez siebie chłopców miliony dolarów. O Jimmym Savile’u, brytyjskim celebrycie, gwałcicielu przynajmniej 300 dzieci, prasa napisała dopiero rok po jego śmierci, mimo iż o gwałtach przez dziesiątki lat wiedziało mnóstwo osób. 

Mamy do czynienia z przynajmniej dwoma zagadnieniami. Jednym jest przemoc instytucjonalna owocująca wykorzystywaniem dzieci, drugim „zwyczajna”, indywidualna pedofilia.

Pamiętamy milczenie rodziców i poznaniaków, którzy wiedzieli o dyrygencie pedofilu. Pamiętamy obronę Romana Polańskiego przez polski establishment, posuwającą się – w wypowiedziach Krzysztofa Zanussiego i Doroty Stalińskiej – do opluwania ofiar. Sprawę polskich celebrytów łowiących dzieci na Dworcu Centralnym zamieciono pod dywan, zmuszając dziennikarzy do milczenia. 

Pedofile są w Polsce chronieni. Szczególnie ci znani czy bogaci. I dalej krzywdzą.

Wytwórzmy presję, aby polskie państwo wydało Romana Polańskiego władzom USA. Osądźmy wszystkich kapłanów krzywdzących dzieci oraz hierarchów, którzy tę krzywdę lekceważyli lub ukrywali. I wreszcie dobierzmy się do skóry tym wszystkim pedofilom, których dotąd przed karą chroniła pozycja społeczna czy status celebryty. Jeśli tego zaniechamy, nasze sumienia obciążą kolejne dziecięce łzy, zniszczone psychiki, ale też samobójcze śmierci. Płonące żagwie na nasze głowy.

 



Źródło: Gazeta Polska

Robert Tekieli