Miesiąc temu w tekście „Konsultant nie śpi!” ostrzegałem przed „udziałem diabła” w polskiej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Na ostatniej prostej odziany w tęczowy ornat coraz głośniej dzwoni ogonem na wielce szczególną „mszę”, już nie tęczową, a smoliście czarną! I część baranów z beczeniem bieży na dźwięk tego dzwonienia…
Cóż, wszyscy jesteśmy baranami czy owcami, co nie znaczy, że trafiwszy między wilki, mamy dać się pożreć! Uświadamiając nam tę niemiłą okoliczność, Jezus daje nam bo-wiem także wielce cenną, a często zapominaną radę (Mt 10,16): „Oto ja was posyłam jak owce między wilki, bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie”.
Skuteczne oparcie się obecnej wściekłej napaści na Kościół polski i jego wiernych wymaga iście wężowej przemyślności! Więc z gołębią łagodnością objaśniam, jak roz-tropnie dać odpór wilkom w owczej skórze pragnącym nasz Kościół uratować choćby za cenę przemalowania go w barwy zgoła nie-Memlingowej tęczy.
Skąd te wściekłe ataki
Ataki na Kościół przybrały zmasowaną i pełną nienawiści formę, gdyż dokonują ich w desperacji ci, którzy nagle sobie uświadomili, że przegrywają walkę o dusze Pola-ków. Gdy Tusk ex cathedra głosi, że „albo–albo” to zły wybór, jego wyznawcy słusznie odczytują go dialektycznie i rozumieją to właśnie jako wezwanie do ostatecznego zniszczenia przeciwnika i wdeptania go w błoto! A skoro nie da się tego zrobić z całym narodem od razu, to zacząć trzeba od zdeptania jego największych świętości, a gdy się wzburzy – bluznąć mu w twarz grzechami jego pasterzy.
Czy to nowa forma ataku? Ależ skąd! Już w słowach zapisanych ponad 2000 lat temu przez św. Mateusza Chrystus uczciwie nas o tym uprzedza: „Miejcie się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować” (Mt 10, 17). „Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu imienia mego” (Mt 10, 22).
Katalog zinstrumentalizowanych „uciśnionych”
I wcale nie chodzi tu o żadnych skrzywdzonych i poniżonych, za którymi rzekomo ci szlachetni ludzie się ujmują z obrzydzenia do naszych występków! Kiedyś byli to niepełnosprawni, potem uciśnione czarne macice, esbecy, co to z obciętych do dwóch tysięcy emerytur nie wyżyją, roztargnieni sędziowie szarpani za buchnięcie staruszce nędznych pięciu dych, tęczowi wesołkowie, którym nie dość dajemy się weselić na naszych ulicach, a już tym bardziej w szkołach i przedszkolach. A, i jeszcze spauperyzowani (wedle mnie głównie duchowo) nauczyciele, których zmusiliśmy do muczenia jak krowy i chrumkania jak świnie…
To bynajmniej niepełny katalog, ale wystarczy do oskarżenia naszego Kościoła i nas o to, że to my właśnie jesteśmy brudnymi świniami lubiącymi się taplać w błocie na-szych grzechów! A tak naprawdę wszystkie wymienione i niewymienione kategorie „skrzywdzonych” obchodzą „obrońców” tyle, ile zeszłoroczny śnieg… Także owe wy-ciągnięte teraz ku wstydowi kleru ofiary pedofilów w sutannach.
Pedofile źli i pedofile dobrzy
Wszystkie te rzekome akty obrony są w istocie z pełnym cynizmem przemyślanymi atakami na te wartości, których wyznawanie przez większość Polaków w wyniku wy-borów w 2015 r. niespodziewanie odcięło i zepchnęło w odmęty opozycyjnego czyśćca dotychczasowych właścicieli bezwolnych stad owiec i baranów. Muszą więc użyć wszelkich środków, żeby ponownie stać się najwyższą kastą, której nikt już nie będzie śmiał ciągać po sądach za skradzioną wiertarkę, potrącenie staruszki na pasach, wyrzucanie powstańców warszawskich do piwnic albo i na ulicę, nie mówiąc o miliardowych przekrętach na szkodę państwa czy wyzbycie się za bezcen majątku „tego kraju” lub podpisywanie miażdżących polską przedsiębiorczość umów, mające już wszelkie cechy zdrady stanu…
Nie wierzmy za grosz w dobre intencje obrońców uciśnionych! Elementarna logika podpowiada bowiem, że ich współczucie jest fałszywe do szpiku kości. W kontekście użytej teraz maczugi pedofilii, wystarczy sobie przypomnieć, że bezwzględnym złem pedofilia jest tylko wtedy, gdy dotyka księży katolickich, ale już bynajmniej nie wtedy, gdy ubabrani są w nią idole postępowców, dziś zgromadzonych w tęczowo-totalnej opozycji.
A to dlatego, że z niepotrzebnej uprzejmości nie wytykaliśmy im co dzień obojętność, jeśli nie aprobatę, choćby wobec pedofilskich wyznań lidera lewackiego buntu francuskich studentów w 1968 r. Cohn-Bendita, przyjaciela samego guru polskich postępaków Michnika i autorytetu moralnego w UE, którego miłe wspomnienia z pracy w przedszkolu, gdzie uprawiał zabawy seksualne z 5-letnimi dziewczynkami, nikogo z nich wcale nie gorszą. Są więc pedofile źli, bo czarni i dobrzy, bo czerwoni! Więc niech mi Sekielscy Bros nie kłują w oczy księżmi pedofilami, którzy z powodu tego właśnie grzechu jako TW stali się posłusznymi narzędziami komunistycznego aparatu represji, zdradzając jednocześnie człowieczeństwo, Kościół i naród.
Dokument czy politagitka z przemilczeniami
Znam się co nieco na technologii filmu dokumentalnego, bo zrobiłem takich filmów około setki i nawet gdy głosiły one prawdy dla naszego narodu niemiłe, nikt mi nigdy nie mógł zarzucić manipulacji, bo nie tylko mówiłem prawdę, ale nie pozwalałem sobie na wygodne przemilczanie niewygodnych faktów. A takie totalne przemilczenie – nie tylko w sprawie agenturalności słusznie potępionych księży pedofilów – legło u podstaw tak nam zachwalanej szlachetności tego dzieła filmowego, reprezentujące-go w istocie gatunek dobrze znany z historii kina sowieckiego – politagitkę.
Tylko agitka bowiem może stosować całkowite i świadome przemilczenie faktu, że głównym źródłem zepsucia w Kościele, prowadzącym także do ohydy pedofilii, jest przez pewne kręgi kościelne tolerowana, a przez „postępowych katolików” wręcz Kościołowi zachwalana pederastia oraz wyśmiewanie i kwestionowanie celibatu, plus w warunkach polskich zablokowanie przez dziesięciolecia lustracji, także w szeregach Kościoła. Dzięki temu TW esbecji ksiądz Cybula może być pokazany w filmie jako łotr i potwór, a ksiądz homoseksualista – w filmie niewystępujący, bo wszak to „opowieść o czym innym” – jest wysławiany w salonowej publicystyce jako bohater i wzór po-stępowania... To czysta manipulacja, której członkowie Kościoła, a zwłaszcza biskupi nie powinni się naiwnie poddawać, bo – powtórzmy słowa Tego, którego wszak mają reprezentować: „...bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie”.
Zło opisane przestaje być diabelskie
Roztropny okazał się na szczęście nasz rząd, wykorzystując zagalopowanie się opozycji do wykazania oczywistej prawdy, że dotychczas to jedynie prawica realnie wal-czyła z tymi przestępstwami oraz do zagnania Eurokoalicji w kozi róg. Oto z aprobatą premiera Morawieckiego minister Ziobro zapowiedział drastyczne zwiększenie kar za pedofilię, ale i inne ciężkie zbrodnie i zachęca opozycję do głosowania za tym projektem w Sejmie.
Iście wężowa pułapka! Tyle lat psuć kodeks łagodzeniem kar, zawsze stawać nie po stronie ofiar, a sprawców, którzy z wdzięczności podczas głosowań w więzieniach w 90 proc. wspierają PO, a teraz wbrew sercu musieć głosować za zaostrzaniem owych kar dla „potworów w sutannie”, ale niestety i swoich ulubieńców?!
Z dobrego serca przypomnę im mądre słowa autora „Udziału diabła” Denisa de Rougemont: „Zło opisane przestaje być diabelskie. Diabeł wycofuje się ze zbrodni, gdy zostanie ona za taką uznana i wypiera się zbrodniarza: porzuca swoją ofiarę, która umrze bez niego na krześle elektrycznym”.
Na miejscu sierot po Konsultancie nie rwałbym się do tego akurat stołka, o pardon – krzesła!