Czy widzieliście Państwo film „Wierny ogrodnik”? W 2005 r. nakręcił go reżyser Fernando Meirelles na podstawie powieści Johna Le Carré. Słynny pisarz poznał kulisy polityki i dyplomacji, pracując jako sekretarz ambasady w Bonn i konsul w Hamburgu. Kanwą powieści są przestępstwa, których dopuszczają się wielkie koncerny farmaceutyczne na mieszkańcach biednych krajów afrykańskich.
Zamordowanie Tessy, młodej kobiety, która wpadła na trop firmy testującej leki na ludziach, skłania do działania jej męża, brytyjskiego dyplomatę. Rozpoczyna on wbrew wszystkim własne śledztwo.
Stopniowo odkrywa coraz więcej niewygodnych faktów, trafia na trop światowego spisku, choć wie, że może go to kosztować życie. Dlaczego o tym piszę? Postać wiernego do śmierci „ogrodnika” tylko pozornie nie ma nic wspólnego z „kontrowersyjną”, jak przywykło się mówić, postacią polskiego polityka Antoniego Macierewicza. Ma za to jedno, narzucające się z ogromną siłą, podobieństwo: bezgraniczne oddanie wyjaśnieniu sprawy śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej. Jako harcerz Czarnej Jedynki składał on przed laty harcerską przysięgę wierności i po dziś dzień takim „wiernym harcerzem” pozostaje. Nie potrafimy go skutecznie obronić przed hejtem. Musimy znosić komentarze ludzi pokroju byłego ministra obrony Siemoniaka… Budzi zawsze zdumienie, jak miernoty, posiadacze życiorysów, o których trudno choć dwa zdania sklecić, swoją miarą mierzą jednostki wybitne. Za dwie–trzy dekady, kiedy pies z kulawą nogą nie będzie pamiętał, kto to był Siemoniak, postać Macierewicza będzie wyryta w historii Polski i pamięci Polaków. Podkomisja ds. badania katastrofy smoleńskiej jest „podkomisją”, bo tuż po tragedii ukonstytuowały się dwa ciała, które przybrały miano „komisji”: rządowa rosyjska i powielająca jej kłamstwa polska, której ustalenia, jak przyznał Jerzy Miller, musiały pokrywać się z ustaleniami rosyjskiej („Albo zadbamy o jednolity przekaz, albo sobie ukręcimy bicz”). Teraz mamy nowy rząd i nowe ustalenia, jak choćby dementi kłamstwa podstawowego, czyli obecności generała Błasika w kokpicie i wymuszenie przez niego lądowania. De facto mamy więc nową rządową komisję, na której czele od paru dni stoi Antoni Macierewicz. Były minister obrony narodowej zapewne wie, że nawet jeśli tragedia smoleńska okaże się jedną z tych, których nigdy wyjaśnić się nie da (bo np. nikt już nie wykryje zawirusowania systemu w czasie całkowicie niekontrolowanego przez stronę polską remontu samolotu w Samarze), zaufanie Polaków do końcowego orzeczenia tej i tylko tej komisji pozwoli zabliźnić niezagojoną do tej pory ranę. W pewnym sensie komisja ta jest równie ważna jak ministerstwo obrony, bo może przynieść narodowi spokój i utracone poczucie bezpieczeństwa. I życiorys, i zasługi Antoniego Macierewicza są godne orderu Orła Białego, a przecież nie został nim odznaczony, choć ma go np. Leszek Balcerowicz, odpowiedzialny za wyprzedaż Polski. Warto zadać pytanie: który z kolejnych polskich prezydentów pomyśli o nadaniu tego odznaczenia?