Manifestacje w wielu miastach zgromadziły łącznie kilkanaście tysięcy osób. Największą z nich - w Warszawie - przerwał anonimowy telefon o podłożonym ładunku wybuchowym.
Przebieg niektórych demonstracji był komiczny: w Warszawie lider KOD zaintonował Mazurka Dąbrowskiego, już w drugim wersie popełniając błąd - "póki" zamiast "kiedy". Zgromadzone osoby broniące "konstytucji" powtórzyły za nim z błędem, choć hymn narodowy jest chroniony... właśnie przez konstytucję. Śpiewano też kolędy, choć jest jeszcze adwent...
Hasła pojawiające się na wiecach były znacznie agresywniejsze i bardziej obraźliwe niż przed tygodniem. I nie tylko hasła:

fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska


fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Na manifestacjach pojawiło się wiele dyżurnych "autorytetów", m.in. Marek Kondrat, Agnieszka Holland i Krzysztof Materna. Ale nie mogło zabraknąć oczywiście i doborowych "europejczyków" znanych z afery taśmowej:

Byli też inni politycy PO, a także Ryszard Petru i Roman Giertych. Zjawił się też znany "demokrata" Michał Boni - znany bardziej jako tajny współpracownik komunistycznej Służby Bezpieczeństwa.