Przewodniczący Komisji Europejskiej, namawiający poszczególne kraje do przyjmowania uchodźców, pozwolił sobie na mało elegancką aluzję. Stwierdził, że 20 milionów potomków Polaków mieszka poza Polską w wyniku emigracji politycznej i ekonomicznej". Dodał też, że "Europa to ludzie na dworcu w Monachium, którzy klaszczą, witając uchodźców".
- W takiej Europie chcę żyć - przekonywał Juncker.
Wydawałoby się, że mówił to poważny, stanowczy polityk. Niektórzy jednak zapomnieli jak ów "europejski mąż stanu" zachowywał się pod koniec maja tego roku. Gdy na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Rydze witał uczestników posiedzenia. Kamery nagrały, jak jednych całował w czoło, innym chciał pożyczać krawat, jeszcze innych klepał po karku.
"Politycy dostają od Junckera pocałunki w czoło, przybijane są „piątki”, premierowi Grecji proponowany jest krawat, którego ten nie założył, Viktor Orban został poklepany po policzku. Była też nauka wiązania krawatów" - pisał wówczas portal niezalezna.pl
W centrum wydarzeń znalazł się również Donald Tusk.
JUNCKER W DOSKONAŁYM HUMORZE - OBEJRZYJ WIDEO
