Państwowa Komisja Wyborcza jeszcze nie ogłosiła oficjalnych wyników wyborczych, a ludzie z otoczenia Bronisława Komorowskiego i działacze Platformy Obywatelskiej skoczyli sobie do gardeł. Dobitnym wyrazem frustracji po wyborczej klęsce jest wystąpienie na antenie Polsat News Jana Lityńskiego, doradcy prezydenta.
Co zabawne, od rana niemal wszyscy sympatycy PBK twierdzą, że przewidywali porażkę Komorowskiego. Lityński nie jest wyjątkiem.
- Wiedziałem to od momentu, gdy okazało się, że kampania nie dociera do ludzi. Po jednej stronie był duży ruch społeczny. Rysował się od jakiego czasu, po drugiej, naszej stronie nie było prawie nic. Nie było żadnego ruchu społecznego - tłumaczył. I wymienił Kluby Gazety Polskiej, jako jeden z większych ruchów społecznych, który poparł Andrzeja Dudę.
Najbardziej dostało się sztabowi Bronisława Komorowskiego. - O sztabie wolę nie mówić, bo to była tragedia. Sztabu nie było. Gdyby był sztab, to mielibyśmy plakaty, ulotki czy billboardy - wyliczał. - Kampania opierała się na tym, że Bronisław Komorowski ma ogromną przewagę i jej nie straci - dodał.
Lityńskiego to jednak mocno zabolało, który uważa, że poseł Tyszkiewicz i reszta zaniedbali zwłaszcza młode pokolenie i internet. - To, co mówił Bronisław Komorowski, nie trafiało do młodego pokolenia, bo oni w to nie wierzyli. Nie wierzyli dziadkom. Internet przez sztab nie został zauważony. Jak się wpisuje "Komorowski", to najpierw wychodzi półtorej strony hejtów i rzeczy obojętnych, dopiero potem strona prezydenta - konkludował Lityński.
Wyjątkowo musimy się zgodzić z doradcą Komorowskiego. Sztab urzędującego jeszcze prezydenta, to rzeczywiście była piramidalna pomyłka.