Informację o śledztwie dotyczącym egzaminu ministra sprawiedliwości uzyskaliśmy od prawnika, który zna osobiście czołowych polityków PO i PSL. Według jego wiedzy policjant, który swoim podpisem potwierdził, że Grabarczyk zdał przed nim egzamin, zrobił to bez obecności ministra, dopuszczając się tym samym poświadczenia nieprawdy.
Jak powiedział nam nasz rozmówca, sprawę dotyczącą m.in. egzaminu na pozwolenie na broń ministra prowadzi Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim. Trafiła tam ona z łódzkiej Prokuratury Apelacyjnej, gdyż zachodziła obawa o brak jej bezstronności – podejrzenia dotyczyły wysokich funkcjonariuszy policji w województwie łódzkim.
Prokuratura: jeden z wątków dotyczy pozwolenia na broń
Sprawdziliśmy. Skierowaliśmy w tej sprawie oficjalnie pytania do ostrowskiej prokuratury. Pytaliśmy wyłącznie o sprawę Grabarczyka i dowody wskazujące na to, że policjant mógł poświadczyć nieprawdę w sprawie jego egzaminu, jak również o logowanie się jego telefonu w Warszawie.
Przysłana nam odpowiedź nie zawierała zaprzeczenia ani potwierdzenia, jakoby śledztwo prokuratury dotyczyło ministra. Zawierała jednak opis prowadzonego przez nią śledztwa. „Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wlkp. prowadzi wielowątkowe śledztwo dotyczące nieprawidłowości w działaniach kierownictwa jednego z wydziałów Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Jeden z wątków obejmuje sprawdzenie prawidłowości przeprowadzania egzaminów związanych z wydawaniem pozwolenia na broń” – napisał zastępca prokuratora okręgowego Janusz Walczak. Jak zaznaczył, śledztwo dotyczy m.in. działań byłego naczelnika wskazanego wydziału, który „w międzyczasie odszedł ze służby”.
Dlaczego w piśmie nie było ani słowa o ministrze sprawiedliwości? „Z uwagi na etap postępowania, co wcześniej sygnalizowałem, brak jest możliwości odniesienia się do szczegółowych kwestii podniesionych w pytaniach” – wyjaśnił prokurator Walczak.
Oficjalne potwierdzenie: sprawą zajmowała się „policja w policji”
Także Komendę Wojewódzką Policji w Łodzi zapytaliśmy wyłącznie o sprawę ministra Grabarczyka. Pytaliśmy: „Czy jest prawdą, że policjant, który własnym podpisem potwierdził fakt, iż minister zdał egzamin, został zwolniony ze służby?” oraz „Jakie znane Państwu dowody potwierdzają podejrzenie, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa fałszerstwa?”.
Odpowiedź znów nie zawierała nazwiska Grabarczyka, lecz tylko potwierdzenie, że prowadzone jest śledztwo, a także to, że wszczęto policyjne postępowanie wyjaśniające. „W związku z prowadzonym przez prokuraturę śledztwem nie jestem upoważniona do udzielania informacji objętych postępowaniem przygotowawczym” – napisała nam podinspektor Joanna Kącka, rzecznik komendy. Przyznała jednak, że „działania policji wykonywane były przez Biuro Spraw Wewnętrznych KGP”, czyli tzw. policję w policji.
Minister: nie powiem, czy mam pozwolenie na broń
W tej sytuacji zapytaliśmy ministra Grabarczyka telefonicznie, co mu wiadomo o śledztwie dotyczącym jego egzaminu na posiadanie broni. – Dokładnie nic – odpowiedział nam minister sprawiedliwości. Zapytaliśmy go, co sądzi o relacji naszego rozmówcy, zgodnie z którą w czasie, gdy miał on zdawać egzamin w Łodzi, jego telefon logował się w Warszawie. – Nie komentuję – stwierdził Grabarczyk.
Mocno zaskakująca była jego odpowiedź na kolejne pytanie: „Czy ma pozwolenie na broń?”. – Nie jest to chyba informacja publiczna – stwierdził. Zapytaliśmy więc ponownie, czy niezależnie od obowiązku lub jego braku, zamierza na nasze pytanie odpowiedzieć. Minister odpowiedział, że nie.
Cały tekst w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska"
