- Ten film jest ukończony i gotowy do emisji. Stwierdzenie stacji, że brakuje w nim czegoś, jest pretekstem osłaniającym zastosowanie cenzury politycznej w stosunku do tego filmu. Jest on w tym sensie niewygodny, że obnaża kłamliwość stanowiska Wałęsy, iż nie był agentem. Produkcja filmu trwała kilka lat i w tym okresie trzykrotnie rozmawiano ze mną na temat Wałęsy i jego przeszłości. Podczas tych spotkań nakręcono minimum 10 godzin materiałów ze mną, po czym w filmie została tylko jedna wstawka, która notabene w ogóle nie jest na temat. Dowodem istnienia cenzury jest fakt, że Monika Olejnik potrafi krzyczeć na antenie „Wyszkowski kłamie”, a swojej własnej produkcji, na którą wydano masę pieniędzy, nie puszczają. Są w posiadaniu materiałów, które dowodzą, że Wyszkowski mówi prawdę. Dlatego właśnie ten dokument jest na półce. Jest to przykład jawnej bezczelniej cenzury, którą stosuje TVN - mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl Krzysztof Wyszkowski.
Film był przez jakiś czas dostępny na serwisie Youtube, teraz jest zablokowany. W związku z zamieszczeniem go w internecie Krzysztof Wyszkowski był przesłuchiwany.
- Policja na zlecenie prokuratury przesłuchiwała mnie pod zarzutem wykradzenia i nielegalnego udostępnienia filmu. Prokuratura weszła w posiadanie informacji, że mam ten film i że udostępniłem go paru osobom. Potwierdziłem, że tak było, ale nie mogłem powiedzieć, od kogo z pracowników TVN ten film otrzymałem. Następne przesłuchanie dotyczyło moich znajomości w TVN. Pytano mnie, kogo znam z TVN, i kiedy ostatnio miałem z tymi osobami kontakt. Szczególnie wypytywano mnie, kiedy widywałem się z dyrektorem Edwardem Miszczakiem. Nie mogłem udzielić odpowiedzi na wszystkie pytania, gdyż obowiązuje mnie tajemnica dziennikarska. Na tym skończyła się ta sprawa, więcej mnie nie przesłuchiwano – powiedział Wyszkowski.