Najnowszy "Newsweek Historia" publikuje sylwetkę Lecha Wałęsy, zatytułowaną "Człowiek z Grudnia". W artykule znalazł się także rozdział zatytułowany "Bolek". Czytamy w nim m.in.:
W areszcie Wałęsa siedział cztery dni. Przed zwolnieniem podpisał papiery, na których podstawie został zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie Bolek. [...] Dokumentacja sprawy "Bolek" zaginęła, najpewniej została zniszczona, stąd trudno dokładniej przedstawić historię kontaktów. Odnaleziono jednak kilka raportów, które dowodzą, że Wałęsa w 1971 r. spotykał się z oficerem SB i rozmawiał o nastrojach w stoczni, groźbie ponownego strajku i "nieodpowiedzialnych" demonstracji; wymieniano też nazwiska ewentualnych prowodyrów. Był przeciwny wystąpieniom, zaostrzaniu sytuacji, angażował się w związkach zawodowych, zawierzył Gierkowi.
Oczywiście Friszke usprawiedliwia Wałęsę, twierdząc, że "esbecy nastraszyli go i podpisał papiery". Historyk nie wspomina też nic o wynagrodzeniach, jakie "Bolek" dostawał za współpracę. W tekście nie ma też mowy o zniszczeniu esbeckich akt "wypożyczonych" przez Wałęsę-prezydenta, ani o haniebnych działaniach Wałęsy, który za stwierdzenie faktu o jego zarejestrowaniu jako TW pozywał do sądu (przykład Krzysztofa Wyszkowskiego).
Ale i tak sytuacja zmieniła się na lepsze. Gdy w 1992 r. ujawniono, że Lech Wałęsa był zarejestrowany jako TW "Bolek", obalono rząd Jana Olszewskiego. Wobec autorów i realizatorów ustawy lustracyjnej rozpętano - przy użyciu służb specjalnych i mediów - kampanię nienawiści.
Zakaz mówienia o Wałęsie jako o TW "Bolku" trwał jeszcze wiele lat. Sam Friszke mówił w 2005 r. "Rzeczpospolitej", że oskarżenia Wałęsy o współpracę z SB to "istny absurd". "Wiem, że [Wałęsa] ma rację, gdy mówi, że fałszowano dokumenty dotyczące jego współpracy" - wypowiadał się Friszke w "Rzeczpospolitej".
W 2008 r. Adam Michnik pisał: Lech wierzył, że wszystkich potrafi wykiwać, także oficerów SB, którym coś tam podpisał. I nie mylił się. Potem wykiwał rządzących komunistów. Potem kolejnych przyjaciół politycznych. A na koniec wykiwał sam siebie. Jednak Lech Wałęsa, przywódca „Solidarności” i prezydent RP, nie był agentem SB.
Gdy w 2009 r. ukazała się książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, ukazująca przeszłość Wałęsy, rozpętało się prawdziwe piekło. "Od początku IPN mamy do czynienia z nagonką na ludzi, którzy wywalczyli niepodległość. A szczególnie atakowany jest Lech Wałęsa. Wy chcecie wtłoczyć go do szamba" - mówił Andrzej Celiński. W obronie Wałęsy stanął m.in. Donald Tusk.
Dziś - w obliczu niepodważalnych faktów - nawet Salon III RP nie może dłużej ukrywać już prawdy. Obecnie promuje więc wersję, według której Lech Wałęsa był TW "Bolkiem", ale dlatego, że dał się zastraszyć. Inne niewygodne fakty z życiorysu byłego prezydenta starannie przemilcza.