Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Russkij tank odjechał w ślad za okrętem

Maleńka Estonia pokazała ogarniętemu wścieklizną niedźwiedziowi gest Kozakiewicza – w pogranicznej z Rosją Narwie zdemontowano sowiecki pomnik w postaci czołgu T-34. A jest to tylko początek wojny w sferze symboli, zniknąć mają także inne upamiętnienia wieloletniej okupacji kraju przez Sowietów, stawiane mordercom estońskich patriotów. Dlaczego jednak właśnie wydarzenie w Narwie wywołało taką wściekłość na Kremlu, że Estonia znowu stała się celem zmasowanego ataku Moskali w przestrzeni cyfrowej?

Pamiętajmy, że przywiązują oni wielką wagę do symboliki, układając całą fałszywą mitologię tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej, która dla nich tożsama jest z II wojną światową, tyle że zaczęła się bynajmniej nie 1 września 1939 r., ale 22 czerwca 1941 r., gdy dotychczasowy sojusznik, Hitler, dokonał uderzenia wyprzedzającego agresywne plany Stalina. Oczywiście pakt Ribbentrop-Mołotow w takiej optyce w ogóle nie istniał ani też Sowiety nie dokonały najazdu na Polskę 17 września, nie wcieliły też według umowy z III Rzeszą państw bałtyckich – wszystkie one dobrowolnie, w wyniku woli zamieszkujących je narodów, stały się republikami sowieckimi.

Dziedzictwo sowieckiej okupacji

Pisałem niedawno o dokumentalnej powieści o tych czasach mojej estońskiej przyjaciółki Katrin Laur – aż dziw, że dopiero po 30 latach powtórnej niepodległości można było opowiedzieć szczegółowo nienawistną dla Sowietów prawdę: to była brutalna okupacja, w wyniku której dziesiątki tysięcy przedstawicieli niezbyt licznych narodów straciły życie z rąk Rosjan, a setki tysięcy od 1940 r. aż do końca lat 50. XX w. zsyłane były do łagrów.

Pamięć o klęsce pod Narwą w końcu 1918 r. stała Sowietom kością w gardle tak samo jak łomot zebrany od Polaków w 1920 r. pod Warszawą, dlatego szczególnie zajęli się miastem po włączeniu Estonii do Związku Sowieckiego w 1940 r. Wschodnią część Narwy oddzieloną rzeką o tej samej nazwie przemianowano na Iwangorod, ale był to jedynie początek brutalnej fali rusyfikacji i prześladowań.

W dzisiejszej Narwie Estończycy stanowią jedynie 4 proc. mieszkańców, reszta to Rosjanie lub zagadkowa „ludność rosyjskojęzyczna” jak na Krymie i w Donbasie. To potomkowie sowieckich okupantów przez pół wieku ujarzmiających autochtonów. Stanowią 25 proc. ogółu mieszkańców całego państwa o liczbie ludności wynoszącej 1,3 mln, muszą więc być przez naród estoński traktowani jako potencjalna (albo już działająca) V kolumna Kremla. Tym bardziej że znaczna ich część jest tylko właśnie mieszkańcami, ale nie obywatelami Estonii – nie chcą się nauczyć języka, co jest koniecznym wymogiem otrzymania obywatelstwa.
W Narwie np. 48 proc. to obywatele estońscy, 36 proc. ma rosyjski paszport, a ok. 14 proc. to bezpaństwowcy. Nie warto się jednak zakładać, jaki paszport wyciągnęliby z cholewy buta po dziadku enkawudziście w przypadku rosyjskiej inwazji. Estończycy pamiętają, że na początku lat 90. mieszkańcy Narwy zorganizowali referendum o autonomii, głośno marząc, że lewy brzeg Narwy będzie drugim Naddniestrzem.

Doświadczenie II wojny światowej

Nic dziwnego, że Estonia wraz z Litwą, Łotwą i Polską najgłośniej wyraża sprzeciw wobec agresywnych działań Rosji nie tylko w stosunku do Ukrainy. W odpowiedzi Wielka Brytania przewodząca grupie bojowej NATO w Estonii podwoiła liczebność swojego kontyngentu i dostarczyła dodatkowe czołgi Challenger, pojazdy opancerzone Warrior i armatohaubice AS90.

Wielu zachodnich analityków obawia się, że właśnie Estonia jako najsłabsze ogniwo wschodniej flanki może stać się obiektem rosyjskiej napaści. A wszystko wskazuje na to, że nastąpiłoby wówczas powtórzenie sytuacji z II wojny światowej, gdy to Narwa stała się kluczem do sukcesu sowieckiego natarcia w 1944 r. W wyniku ofensywny w końcu stycznia Armia Czerwona przerwała blokadę Leningradu i zepchnęła Niemców do Estonii. Sowietom bardzo zależało na ponownej okupacji Litwy, Łotwy i Estonii, liczyli też, że zajęcie tej ostatniej wyeliminuje walczących po stronie niemieckiej Finów, gdyż opanowanie Tallina umożliwiało flocie sowieckiej wyjście na otwarte morze.

Gdy armia sowiecka stanęła u granic Estonii, tamtejsi politycy, wcześniej unikający otwartej współpracy militarnej z Niemcami, wezwali rodaków do walki. Na apel odpowiedziało 70 tys. Estończyków, wstępując do sformowanych przy armiach niemieckiej i fińskiej oddziałach estońskich oraz 20 Dywizji Waffen SS. Wspólnie dali takiego łupnia Rosjanom, że dopiero pół roku później wzmocniona armia sowiecka przełamała obronę Narwy. W rezultacie podpisania przez Finlandię 1 września rozejmu z Sowietami obrona państw bałtyckich stała się niemożliwa, Niemcy wycofali się, a wraz z nimi część estońskich wojskowych w mundurach Waffen SS, co po dziś dzień daje pożywkę kremlowskiej propagandzie, podkreślającej „faszyzm” Estończyków, Łotyszów i Litwinów.

Jak było naprawdę, mówi Jacek Cielecki, polski historyk pasjonat, autor książki „Nadzieja wdeptanej w błoto”, opisującej losy 20 Dywizji Grenadierów SS, do której wcielano pragnących walczyć z kolejnym sowieckim najazdem patriotów estońskich:

„(...) dla ochotników z Europy Wschodniej główna motywacja wynikała z poznania na własnej skórze w latach 1939–1941, czym jest Związek Sowiecki. Wielu z nich miało krewnych zamordowanych przez NKWD lub zesłanych na Syberię. W jakiś sposób chcieli pomścić swoje rodziny. Pod sztandarem III Rzeszy widzieli szansę na przywrócenie niepodległości swoim krajom. Chcieli się zemścić na Rosjanach za to, co zrobili w Estonii w 1940 r. W czasie walk w 1941 r. Estończycy masowo tworzyli oddziały partyzanckie walczące z wycofującymi się oddziałami Armii Czerwonej, pomagając przy tym oddziałom Wehrmachtu. Estończykami kierowały również pobudki ideologiczne. Nienawidzili komunizmu, ale też nie sympatyzowali z nazizmem. Sytuacja zmieniła się wtedy, kiedy front zbliżał się do granic Estonii w 1944 r. Estończycy z pobudek patriotycznych zgłaszali się do niemieckiej armii. Należy podkreślić, że robili to wyłącznie po to, aby bronić swojej ziemi. Wielu z nich podczas odwrotu Niemców z Estonii we wrześniu 1944 r. zdezerterowało do lasów, aby kontynuować walkę z rosyjskim okupantem”.

Koniec z sowieckimi symbolami

Sowiecki tank w Narwie stał się ostatnio miejscem masowych pielgrzymek tutejszych Rosjan, stanowiących, przypomnijmy, ponad 90 proc. mieszkańców. Można się było spodziewać inspirowanych przez Moskwę prowokacji, dlatego rząd estoński zarządził demontaż wątpliwej ozdoby miasta, co nastąpiło 16 sierpnia. Premier Kaja Kallas oświadczyła, że po agresji Rosji na Ukrainę sowieckie pomniki wojenne w przestrzeni publicznej Estonii stały się istotnym problemem: „Nie damy Rosji możliwości wykorzystania przeszłości do zburzenia wewnętrznego spokoju w Estonii”.

Minister spraw zagranicznych Urmas Reinsalu oskarżył specsłużby Rosji o wykorzystywanie pomników zbrodniczego reżimu okupacyjnego do rozpalania napięć w społeczeństwie estońskim: „W czasie gdy Rosja prowadzi ludobójczą wojnę na Ukrainie i usiłuje zburzyć filary europejskiej architektury bezpieczeństwa, nie możemy dopuścić do wewnętrznych sporów. Pomniki te zostały wzniesione w celu wysławiania powtórnej sowieckiej okupacji i nie ma dla nich miejsca w przestrzeni publicznej”.

Dwa dni później Estonia stała się celem największego od 2007 r. rosyjskiego cyberataku, który wówczas na kilka dni niemal sparaliżował kraj. Teraz jednak Estonia była gotowa i kremlowscy cyberorkowie zawiedli. A za przykładem bałtyckich braci właśnie poszli Łotysze, demontując swoją potworną statuę sowieckiego „żołnierza wyzwoliciela”. Wściekłemu Kremlowi pozostało kąsać na odległość – do zamachu na córkę ideologa rosyjskiego imperializmu Dugina włączono i Estonię, do której miała uciec rzekoma ukraińska zamachowczyni.

A tak się Moskale śmiali z koncepcji „sojuszu słabych” w przetłumaczonym przez te same specsłużby na rosyjski moim artykule z „Gazety Polskiej Codziennie”. Nie pamiętali, co im w „rodnom russkom jazykie” objaśnił dziwaczny ukraiński geniusz literacki Gogol: „Z kogo się śmiejecie?! Z samych siebie się śmiejecie!”.
Oby wkrótce i ten śmiech zamarł im w gardłach na zawsze!

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#Gazeta Polska Codziennie

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jerzy „Bayraktar” Lubach
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo