Jeńcy, którzy zdecydowali się poddać w obwodzie charkowskim, mają po 19-20 lat. Są studentami z Doniecka i twierdzą, że Rosjanie zmusili ich siłą do tego, by dołączyć do armii. Jak sami mówią, do walki w obwodzie charkowskim zostali wywiezieni pociągiem. Rosjanie wyposażyli ich w karabin maszynowy i bagnet. Ale już sam początek podróży pokazał młodym ludziom, w co tak naprawdę się pakują.
Jak relacjonują, ze zdumieniem stwierdzili, że wiele karabinów maszynowych było zardzewiałych, a pasy na nich oznaczone były jeszcze... przez ZSRR. To jednak nie koniec sprzętu z czasów słusznie minionych - jeńcy relacjonują, że jeden z hełmów, który spadł z głowy żołnierza, pękł na pół. Podejrzewają, że mógł pochodzić nawet z czasów II wojny światowej.
Żołnierze narzekają też na głód. Jeździli w 11-12 osobowym przedziale i brakowało dla nich jedzenia. Dotarli do wsi Vesely w obwodzie charkowskim i wówczas poczuli, że są praktycznie bezradni. Byli słabo odżywiani, nie mieli też opieki medycznej. Połowa z 25-osobowego oddziału zaczęła chorować.
Dodatkowo, nie mieli kompletnie doświadczenia w walce. Twierdzą, że żaden z nich nigdy nie strzelał z karabinu. Dlatego zdecydowali się poddać, choć - jak sami przyznają - bali się przeciwstawić dowódcom. Teraz wierzą, że kiedyś będą mogli wrócić do domu.