Jak pisze "Fakt" - pieniądze, które Wałęsa wygrywał w latach 70. w totolotka, pojawiały się jak na zamówienie. Wystarczyło, że na coś ważnego brakowało i los od razu podpowiadał przyszłemu prezydentowi, jak ma obstawiać zakłady.
O wygranych Wałęsy w totka pisała już wcześniej jego żona Danuta w swojej autobiografii. "Pralkę kupiliśmy dzięki temu, że mąż znów wygrał w totolotka [...] On do dziś gra w totolotka. Jednak Pan Bóg nie daje mu wygrywać, gdyż nie potrzeba mu już tych wygranych. On zawsze powtarza: "Kiedy bardzo potrzebowałem, to wygrywałem”. A teraz nie wygrywa" - wspominała Danuta Wałęsa.
Niezwykłe szczęście Wałęsy przypada niestety na okres jego kontaktów z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Według akt IPN, opisanych przez Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka w książce "SB a Lech Wałęsa", przywódca "Solidarności" do 1970 do 1976 r. był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie "Bolek". Z notatek esbeków wynika, że "Bolek" był za swoje donosy sowicie wynagradzany: miał dostać 13100 zł. Pod artykułem w "Fakcie" niektórzy internauci piszą już więc, że "Lechu skreślał numerki, a oficer prowadzący obsługiwał maszynę do losowania".