Inwazja na Ukrainę trwa od 12 dni. Rosjanom nie udało się zająć Kijowa, który dzielnie stawia opór. W zasadzie nie osiągnęli żadnych celów strategicznych prócz zajęcia Chersonia. Czy Władimir Putin się przeliczył?
Wydaje się, że tak, i to mocno. Z sygnałów, które napływają, wiemy, że strona rosyjska spodziewała się szybkiej wojny i błyskawicznego triumfu. Kluczowym celem było opanowanie dużych miast, jak Kijów czy Charków. Następnym, po militarnym, etapem był cel polityczny: obalenie legalnych władz Ukrainy i zainstalowanie marionetkowego reżimu. Tyle że operacja Rosjan trwa już ponad tydzień i widzimy, że cele nie są osiągane. Prawdopodobnie popełniono błąd planistyczny – od strony wojskowej rosyjska armia nie jest w tak doskonałej kondycji, by skutecznie potwierdzać przewagę nad Ukraińcami.
A może Putin liczył na ciepłe przyjęcie? W orędziu zapowiadającym inwazję wiele miejsca poświęcił wspólnocie historycznej i kulturowej Rosji i Ukrainy.
I to jest druga rzecz, której absolutnie nie doceniono na Kremlu – popełniono błąd w diagnozie. Chodzi o nastawienie narodu ukraińskiego. A przecież obywatele tego kraju pokazali, jak bronią praw do suwerenności i niepodległości, już w 2004 r. po fałszerstwach wyborczych i pomarańczowej rewolucji, a także dekadę później, gdy toczyły się walki na kijowskim Majdanie. W wyniku pierwszego zrywu wygrał Wiktor Juszczenko, a potem Ukraińcy obalili Wiktora Janukowycza, dokonali niezwykłego zrywu społecznego pod hasłami proeuropejskiego kursu w polityce zagranicznej. Ten ludzki czynnik nie został najwyraźniej uwzględniony przez Putina i kremlowską elitę, planującą napaść na Ukrainę.
Od kilku dni widzimy zmianę w operacyjnych działaniach wojsk rosyjskich, nasilenie ostrzału celów cywilnych, jak np. w Charkowie i Żytomierzu.
Ataki na ludność cywilną, budynki administracji publicznej, obliczone na ogromną liczbę ofiar, służą wzbudzeniu poczucia paniki i strachu – dokładnie tak jak organizowane ataki terrorystyczne. Takimi działaniami zajmują się wojska państwa rosyjskiego. Ta zmiana ma na celu doprowadzenie Ukraińców do paniki, ponieważ nie nadchodzą pożądane efekty militarne i polityczne. Zwróćmy jeszcze uwagę na ogromny opór ukraińskich żołnierzy i mieszkańców. I jeszcze jedna ważna kwestia, na którą coraz częściej zwracają uwagę Amerykanie: niskie morale wśród żołnierzy wysłanych na Ukrainę na rozkaz Władimira Putina. Wynikałoby to nie tylko z filmików opublikowanych na kanałach ukraińskich, na których widzimy jeńców rosyjskich – w przechwytywanych rozmowach wyłania się częściowy obraz chaosu. Opierając się na dostępnych informacjach, możemy snuć hipotezy o wielu czynnikach powodujących problemy Rosjan.
Putin straszy użyciem broni jądrowej. Czy to dowód jego frustracji rozwojem wypadków?
Jeżeli przywódca tak wielkiego państwa jak Federacja Rosyjska podczas spotkania z członkami Rady Bezpieczeństwa, po rozpoczęciu wojny, wygłasza niebezpieczne deklaracje, sformułowania o nazistach i szajce ciemiężącej naród, to musi budzić niepokój na świecie. Stojąc na czele nuklearnego mocarstwa, należy ważyć słowa. W porównaniu z dwoma wcześniejszymi wystąpieniami Putina, pełnymi upokarzających sformułowań pod adresem obywateli kraju sąsiedniego, rzeczywiście widać frustrację na Kremlu. I ona się dodatkowo pogłębia ze względu na obsesję Putina na punkcie Ukrainy. Mamy do czynienia z niebezpiecznym człowiekiem. Znajdujemy się w sytuacji, w której trudno przewidzieć dalekosiężne konsekwencje: zarówno dla Rosji, Ukrainy, jak i świata zachodniego. Pierwszy raz Putin wywołał pełnoskalową wojnę w Europie, a Zachód odpowiedział sprawnie i dotkliwie sankcjami. Zwracam uwagę, że zrobiono to bardzo szybko, wystarczyło kilka dni, a rosyjska gospodarka jest w poważnych opałach. NATO i UE wykazały zdolność do kolektywnej i sprawnej reakcji w bezprecedensowej sytuacji.
Jak to się przekłada na sytuację wewnętrzna w Rosji?
To, że sankcje pojawiły się w skumulowany sposób, wywołując efekt kuli śniegowej, musiało wywołać niepokój na Kremlu. Choć oficjalnie nie widać jeszcze paniki wśród oligarchów rosyjskich, to nie można wykluczyć, że skumulowany efekt zmasowanych sankcji, o bezprecedensowych skutkach dla nich i rosyjskiej gospodarki, wygeneruje niepokoje i pęknięcia w elicie. Z naszej perspektywy ważny jest opór ukraiński, bo to kluczowy element – im dłużej bronią się Ukraińcy, tym gorzej dla Rosji pod wieloma względami. Drugim ważnym elementem jest utrzymanie i zwiększanie presji sankcyjnej, by Moskwa płaciła jak najwięcej za wywołanie wojny. I wtedy może wydarzyć się punkt zwrotny, który określilibyśmy przesileniem na Kremlu.
Pucz w Moskwie?
Społeczeństwo rosyjskie na razie nie reaguje w zdecydowany sposób. Prognozowałbym większe niezadowolenie w elitach biznesowych Rosji, która może dojść do wniosku, że zbyt dużo traci na wojnie z Ukrainą. Podwyższone koszty prowadzonych działań zbrojnych i niezadowolenie rosyjskiego establishmentu mogą prowadzić do wspomnianego przesilenia. Presja zachodnia wywierana na Moskwę i wspieranie Ukrainy są w tej chwili absolutnie konieczne i oby nie osłabły.
Czy uderzenie w rosyjską gospodarkę może doprowadzić Putina do klęski militarnej i politycznej?
Znaleźliśmy się w całkowicie nowej sytuacji, dlatego nie możemy snuć analogii na podstawie różnych napięć z przeszłości między Rosją a Zachodem. Największy kryzys wybuchł w ostatnich latach, gdy Rosjanie zaanektowali bezprawnie Krym i okupowali część terenów wschodniej Ukrainy. Mimo wszystko działania były nieporównywalne do zimy 2022 r. Ryzyko poważnego załamania się gospodarki i stabilności państwa rosyjskiego zwiększa prawdopodobieństwo zakłóceń w funkcjonowaniu systemu władzy. Być może doprowadzą one do poważnych zmian na poziomie politycznym. Jeśli dzięki sankcjom Zachodu i militarnemu odporowi Ukrainy ta nieformalna zachodnio‑ukraińska koalicja odniosłaby zwycięstwo, to dni Putina są policzone.
Tymczasem jest u steru władzy i wydaje się konsekwentnie realizować wcześniej nakreślony plan.
Prezydent Rosji nie ma zamiaru rezygnować ze swoich celów, za każdym razem powtarza swoje żądania: uznanie przez Ukrainę rosyjskiej aneksji Krymu, „demilitaryzacja” i „denazyfikacja” Kijowa, cokolwiek miałby ten drugi termin oznaczać, a także status neutralny Ukrainy. Jeśli dodatkowo zaostrza retorykę, kurs wewnętrzny, to oznacza, że na razie nie zamierza zmieniać kursu. Obecnie więc najważniejsze są heroizm Ukraińców, a następnie gigantyczne koszty militarne i finansowe dla Rosji. Skumulowany efekt tych dwóch czynników daje pewne szanse na przesilenie polityczne w Moskwie, nie wyłączając zmiany reżimu w jakimś horyzoncie czasowym.