Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Jacek Liziniewicz,
23.09.2020 12:28

Humanizacja i dehumanizacja

Od początku awantury wokół nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt słyszę zewsząd zarzuty, że humanizuję zwierzęta, a one nie mogą posiadać praw. Zwierzęta, co oczywiste, nie są zdolne do pojęcia umowy społecznej, nigdy nie będą świadome funkcji prawa, a jako że nie mają obowiązków, więc trudno, żeby miały również prawa. Czy z tego, że nie mogą mieć praw, oznacza, iż możemy zrobić z nimi wszystko, co tylko się zechce? Sądzę, że nie.

Wszak dwumiesięczne dziecko (żeby już nie mówić o nienarodzonych) najprawdopodobniej również nie ma świadomości istnienia umowy społecznej, swoich praw ani nie nakłada się na nie żadnych obowiązków, ale to, że przysługują mu prawa człowieka, jest dla nas oczywiste (na pewno dla konserwatystów, którzy walczą o prawo do życia). Wydaje się również, że jest subtelna różnica między obowiązkiem człowieka wobec zwierząt a ich prawem. Bo o ile zwierzę nie ma prawa do życia w rozumieniu ludzkim, o tyle mało kto z tego faktu jest w stanie wywieść (chyba że jest socjopatą), że ma prawo na przykład do zagłodzenia swojego psa. Zanim się zatem zacznie krzyczeć o humanizacji i dehumanizacji, warto się zastanowić nad tym, czy na pewno ma to jakikolwiek sens.