Tysiące polskich przedsiębiorców znalazło się w kryzysie po wybuchu epidemii koronawirusa. Próbuje się im pomóc, wprowadzając tzw. tarczę antykryzysową. Niektórzy wciąż walczą o przetrwanie, ale "Gazeta Wyborcza" w internetowym krakowskim wydaniu postanowiła skupić się na usługach seksualnych.
- Podobnie jak inni, którzy pracują w szarej strefie i na tzw. umowach śmieciowych, są one w tej sytuacji zdane na siebie. Dodatkowo kryminalizacja, stygmatyzacja pracy seksualnej i brak uznania jej za pracę sprawiają, że osoby świadczące usługi seksualne nie mają możliwości zawarcia umowy o pracę i nie mogą liczyć na wsparcie państwa. Nie mają też chorobowego, ZUS-u ani ubezpieczenia zdrowotnego, nie mogą pójść na płatny urlop. Jak w przypadku każdego kryzysu, osoby najbardziej marginalizowane i wykluczane społecznie są w największym stopniu wystawione na zagrożenie i pozostawione bez wsparcia
- mówią działaczki Sex Work Polska, czyli - jak pisze Wyborcza - jedynej grupy, działającej na rzecz osób "pracujących seksualnie" w Polsce.
Działaczki tej grupy założyły nawet internetową zbiórkę i zebrały już ponad 8 tysięcy złotych na "fundusz kryzysowy". W krakowskim wydaniu "Wyborczej" przeczytamy też o "hejcie, jaki pojawił się w internecie" po tym, jak powstała ta zrzutka.

Jak sobie z tym poradzono? Okazuje się, że grupa może liczyć na wsparcie: na przykład w postaci nagród za dodanie swoich "trzech groszy" do zrzutki, a mogą być to np. "zdjęcia i filmy erotyczne".
- Osoby pracujące seksualnie w różnych branżach, które mają środki i lepszą sytuację, wspierają nas nie tylko udostępniając zbiórkę, ale także oferując różne nagrody i usługi w zamian za wsparcie, np. zdjęcia i filmy erotyczne, czy pomoc w założeniu i prowadzeniu profili w mediach społecznościowych reklamujących własne usługi. To spontaniczne działania, które pokazują, że środowisko osób pracujących seksualnie jest solidarne i że możemy na siebie liczyć
- przekonują działaczki Sex Workers Polska w Krakowie.