Gdzie i kiedy zrobiono to zdjęcie? Było to na planie filmu Zamach stanu, który premierę miał 6 kwietnia 1981 r.
Zamach stanu był filmem odpowiadającym na ówczesne zapotrzebowanie propagandowe reżimu. Opowiadał o przewrocie majowym z 1926 r. Na stronie internetowej dziennika „Fakt” w dziale „Aleja gwiazd” odnajdujemy sylwetkę reżysera i odtwórcy roli Piłsudskiego Ryszarda Filipskiego. O Zamachu stanu czytamy: „Film został wyróżniony Nagrodą Główną Jury na festiwalu filmowym w Gdyni, ale w kinach nie zdobył dużej publiczności. Zamach stanu przedstawiał osobę Marszałka jako dyktatora, przeciwnego demokracji i nierozumiejącego zmian społecznych zachodzących w kraju, a obóz sanacji jako cyników, popełniających przestępstwa dla osiągnięcia politycznych korzyści”.
Autorem scenariusza do filmu Filipskiego był Ryszard Gontarz. Oprócz antysanacyjnego film okazał się wkrótce mieć także inny wydźwięk: obrońcy decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego powoływali się na przewrót majowy jako na dowód, że nie tylko Jaruzelski sprawował w Polsce władzę przy użyciu przemocy. W 1982 r. wyprodukowano pięcioodcinkowy serial pod tym samym tytułem i tego samego autorstwa.
Obywatel Gontarz
Ryszard Filipski i Ryszard Gontarz – te nazwiska łączyła nie tylko współpraca przy filmie Zamach stanu. Obaj uznawani są za czołowe postacie moczarowskiego, antysemickiego skrzydła PZPR, a potem ideologów betonowego Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”, krytykującego Wojciecha Jaruzelskiego za nadmierną pobłażliwość dla Solidarności.
Gontarz w latach 50. był dziennikarzem „Sztandaru Młodych”. Później był kierownikiem literackim krakowskiego teatru eref-66, założonego przez Filipskiego. W 1977 r. napisał scenariusz do filmu innego moczarowca Bogdana Poręby Gdzie woda czysta, a trawa zielona.
W 1980 r., gdy powstawał film Zamach stanu, Filipski i Gontarz byli sygnatariuszami „Listu 44”, odezwy skierowanej do władz. Była ona apelem m.in. o zaostrzenie polityki kulturalnej i ograniczenie „masowego wystawiania” takich twórców, jak Mrożek oraz Gombrowicz, a także ograniczenie działalności kabaretu „Pod Egidą”.
Jednak obok tego powszechnie znanego Gontarz miał także drugi życiorys, o którym pisał historyk Franciszek Dąbrowski w Biuletynie IPN z 2008 r.(nr 3): „W maju 1948 r. zapisał się do PPR. Jako że był niepełnoletni, dodał sobie dwa lata, podając rok urodzenia nie 1930, lecz 1928. Niedługo później zamojski Komitet Powiatowy PPR wystawił mu skierowanie do pracy w tamtejszym PUBP. Gontarz 14 września 1948 r. został młodszym referentem Referatu III PUBP w Krasnymstawie. W życiorysie z 1961 r. pisał o tym, jak »miał automat« i »uganiał się po wertepach« za partyzantami WiN-u. W prośbie o rehabilitację z grudnia 1956 r. skarżył się, że zachorował po całonocnym leżeniu na śniegu podczas operacji pod Fajsławicami w styczniu 1949 r. W kolejnych charakterystykach pisano również o jego »pracy z agenturą«”.
W 1949 r. został usunięty dyscyplinarnie z UB, jak twierdził w wyniku intryg. Wrócił do pracy w SB. Dąbrowski pisze: Do aparatu bezpieczeństwa Gontarz wrócił dzięki koneksjom z funkcjonariuszami MSW oraz dzięki własnej publicystyce. Rekomendował go ppłk Władysław Walicki ze szkoły Departamentu I MSW (poznał go przez innego pracownika Departamentu I), pisząc: "Niedawno oddał do druku zbiór artykułów na temat nielegalnej działalności różnych ugrupowań w latach czterdziestych. Niektóre z tych artykułów czytałem, są one interesujące i pozytywne" we wniosku personalnym z 18 listopada 1961 r. czytamy: "Ob. Gontarz Ryszard w swojej działalności dziennikarskiej zajmował się do niedawna sprawami kleru. On pierwszy po r. 1956 w prasie postawił usunięcie nauki religii w szkołach".
Scena na moście
Jak posłanka PO, niedawna rzecznik kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego, znalazła się na jednym zdjęciu z Gontarzem na planie filmu Zamach stanu? Sfotografowani nie byli w tym filmie aktorami, zdjęcie ma charakter prywatny. Jak wspomnieliśmy, Gontarz był autorem scenariusza Zamachu stanu.
Co robiła tam Kidawa-Błońska? Jak tłumaczy, była tam jako prawnuczka prezydenta Polski Stanisława Wojciechowskiego, który w wyniku zamachu majowego zrezygnował z pełnienia urzędu. – Wtedy kręcona była scena na moście, interesowało mnie, jak będzie to wyglądać – opowiada.
Była wtedy studentką socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. – Nie do końca wiedziałam wówczas, kim jest Ryszard Gontarz – opowiada. Jak mówi posłanka PO, nie była znajomą Gontarza, nie miała z nim później żadnych bliskich kontaktów, a zdjęcie z autorem scenariusza filmu to zupełnie przypadkowy incydent. Jednak obecność potomka rodziny prezydenta Wojciechowskiego na planie filmowym z pewnością dowartościowywała autorów filmu.
Skiba: to szef mafii paliwowej
Jak zapamiętał jej studencki kolega, to w tamtych czasach poznała swojego męża reżysera Jana Kidawę-Błońskiego, który w 1980 r. ukończył łódzką filmówkę. W latach 1982–1991 był on członkiem Zespołu Filmowego „Silesia”. W 1991 r. został prezesem zarządu Gambit Production Sp. z o.o., studia produkującego filmy fabularne, dokumentalne, programy telewizyjne i reklamy. W latach 1990–1994 był prezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich. W 1996 r. reżyserował filmu Wirus, w którym producentem był Lew Rywin.
Z branżą filmową związana była też jego żona. W latach 1985–1987 pracowała w Dziale Literackim Studia Filmowego im. Karola Irzykowskiego. W latach 1994–2005 pracowała wspólnie z mężem w Gambit Production. Była producentem filmu Skazany na bluesa, a także kierownikiem produkcji serialu Bao-bab, czyli zielono mi oraz filmu Az utolso blues.
O filmie Skazany na bluesa „Dziennik Zachodni” pisał w kontekście jego sponsora Henryka Musialskiego: O mały włos nie został sponsorem filmu o legendarnym Ryszardzie Riedlu pt. „Skazany na bluesa”. Zdjęcia zaczęły się, kiedy Musialski był już za kratkami.
Z kolei Krzysztof Skiba we „Wprost” stwierdzał: „Szef mafii paliwowej Henryk Musialski jest fanem zespołu Dżem i nosi się jak hipis (...). Musialski, który wraz z kumplami jest podejrzewany o oszustwa na sumę ponad 500 mln zł, otwiera nową erę w dziedzinie teatralnej estetyki afer gospodarczych. Okazuje się, że niezły łeb do szwindli mają nie tylko nudne smutasy w stylu łódzkiego posła SLD czy dobrze ubrani gogusie w rodzaju Wieczerzaka. Swój talent do kręcenia lodów wreszcie ujawnili obszarpańcy. Dziś wierzący w pokój i miłość podstarzali hipisi to ludzie interesu, którzy potrafią wystawiać fikcyjne faktury, prać brudne pieniądze, oszukiwać na jakości paliwa i podatkach”.
„Spółdzielnia rozdająca posady swoim ludziom”
Dział „Filmografia” w internetowym serwisie „Film Polski” nie ma w przypadku Ryszarda Gontarza swojego dalszego ciągu po 1989 r. Inaczej jest z Ryszardem Filipskim. Pojawia się on w ostatnich latach w obsadzie serialu Kryminalni we wspierającej PO TVN oraz serialu Pitbull w TVP. O dziwo, moczarowska przeszłość nie stanęła tu na przeszkodzie.
Tymczasem Małgorzata Kidawa-Błońska w III RP działała w Unii Wolności, a w 2001 r. wstąpiła do Platformy Obywatelskiej. Od 2006 r. jest przewodniczącą warszawskiej PO. Jej wewnątrzpartyjni oponenci nie pozostawiali na stylu rządzenie stołeczną PO suchej nitki:
„Warszawska Platforma to spółdzielnia rozdająca posady swoim ludziom, a nie partia rozwiązująca problemy mieszkańców” – mówił w czasie jej zjazdu z 2010 r. Andrzej Rogoyski, działacz z Żoliborza. A Andrzej Ozimek, działacz z Bemowa, dowodził: „Listy członków naszego koła i ich dane adresowe to ściśle strzeżona tajemnica (...). Zapewne chodzi o to, abyśmy nawzajem się nie kontaktowali, nie tworzyli struktur poziomych. W schyłkowym okresie PZPR panowała większa demokracja wewnątrz partii”.
Tymczasem w wywiadzie dla kobiecego portalu Mobilnekobiety.pl Kidawa-Błońska przedstawiała się niedawno w zupełnie innej roli: „Bardzo denerwuje mnie brak kultury i dobrego wychowania, cenię sobie dobre maniery i ludzi, którzy z szacunkiem zwracają się do innych. Niestety, jestem zupełnie nieodporna na chamstwo i to może mnie zranić”.
Raport MAK odebrany ze spokojem
W ostatniej kampanii prezydenckiej Kidawa-Błońska była rzecznikiem kandydata Bronisława Komorowskiego. Niedawno okazała się przeciwniczką ustawy gwarantującej ochronę życia. „Przede wszystkim jest to zła ustawa pod względem prawnym. Powodów jest jednak więcej. Po pierwsze, burzy ona bardzo trudny kompromis zawarty przed laty. Aborcja jest dziś dozwolona tylko w trzech wyjątkowych przypadkach” – mówiła w „Super Expressie”.
W styczniu 2011, po ogłoszeniu raportu MAK, stwierdziła: „Raport odebrałam ze spokojem. Nie usłyszeliśmy nic, o czym wcześniej byśmy nie rozmawiali”. Dopiero późniejsza krytyczna wobec raportu wypowiedź premiera Tuska spowodowała, że w PO wystąpienie Kidawy uznano za nadgorliwe.